Emily’s pov
Jechaliśmy już samochodem do domu, w którym mieszkali rodzice Justina. Chwila prawdy. Miałam nadzieję, że właśnie tam są bo chcę już zobaczyć Jasona i upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Musi być w porządku. Wciągnęłam głęboko powietrze, przymykając na chwilę swoje powieki. Chciałam żeby to wszystko się już skończyło. Chciałam już być w domu razem z moim dzieckiem. Równocześnie się bałam. Bałam się tego co będzie jak zobaczę Justina, jak on zareaguje, co zrobi i co powie. Bałam się tego co ma się wydarzyć. To chore, wiecie? Bać się osoby, którą kocha się całym sercem. Tak, nadal go kocham i to jest jeszcze bardziej chore, ale nie umiem tak po prostu przestać go kochać. Może kiedyś przestanę i będę szczęśliwa, ale teraz wiem, że jeszcze długo będę o nim myśleć, mimo wszystko. Jednak już nigdy mu nie wybaczę tego co zrobił. Za dużo jak na dwa dni. Zdecydowanie za dużo.
Spojrzałam na swoją dłoń i na palec, na którym była obrączka. Uśmiechnęłam się słabo, przypominając sobie dokładnie nasz ślub. To był piękny moment w moim życiu. Moment, którego na pewno nie zapomnę. Pierwsza prawdziwa miłość. Najpiękniejsza i najniebezpieczniejsza miłość, której nie będzie dało się tak po prostu wymazać z pamięci. Oblizałam wargi i ściągnęłam obrączkę z palca po czym wsunęłam ją do kieszeni jeansów. Niestety, ale to koniec. Koniec raz na zawsze. Mówiłam to już kilka razy w ciągu naszego związku, ale tym razem to ostateczny i definitywny koniec. Nie mogę z nim być choćby ze względu na Jasona. On musi być bezpieczny, a skąd mogę wiedzieć, że Justin nie zacznie znowu ćpać? Ja nie będę umiała mu pomóc kiedy cholernie się go boję. Nie chcę żyć w strachu. Nie chcę się codziennie bać czy nie wróci pijany lub naćpany. Nie chcę przez to przechodzić. Chcę choć raz żyć spokojnie. A po za tym zdradził mnie. Tak po prostu pieprzył inną. Zamknęłam oczy, nie chcąc żeby ktokolwiek zauważył zbierające się w nich łzy. Myśl o tym, że całował i dotykał inną dziewczynę..to po prostu rozrywa moje serce. Nie potrafiłabym mu tego wszystkiego wybaczyć. Tego było za dużo. Za dużo cierpienia. Ja już postanowiłam. Czas zadbać o siebie i zacząć żyć normalnie. Tym bardziej, że prawdopodobnie jestem w ciąży, a nie mogę narazić drugiego dziecka na niebezpieczeństwo i takie życie. Nie chcę tego dziecka, ale jeśli rzeczywiście jestem w ciąży to zamierzam je wychować i dać mu wszystko co najlepsze. Zastanawiam się też nad zabraniem praw Justinowi. Nie chcę się mścić, ja po prostu się boję. Jeśli któregoś dnia przyjdzie naćpany chcąc zabrać dziecko..albo jeśli zabierze dziecko bo będzie miał do tego prawo i naćpa się przy nim i stanie się jakieś nieszczęście? Wiem, to czarne scenariusze, ale ja już mu nie ufam. I nie uwierzę w żadne jego słowa i zapewnienia. Już nie tym razem.
***
Samochód zatrzymał się pod domem, który dobrze znałam. Przygryzłam wargę, patrząc na dom i starając się być spokojna. Postanowiłam, że pójdę tam sama. Chcę to załatwić sama. Nie wiem czy dam radę, nie jestem pewna, ale muszę. Muszę to zrobić dla Jasona. Nie chcę żeby zabierała go policja bo to najgorsze co może być dla dziecka.
-Gotowa? – mruknął Chris, a ja pokiwałam głową i przełknęłam ślinę, łapiąc za klamkę od drzwi, które po chwili otworzyłam. Wysiadłam powoli, zamykając drzwi za sobą i ruszyłam w stronę wejścia do domu. Moje serce biło tak szybko, że myślałam, że zaraz mi wyskoczy. Bałam się. Bałam się jak cholera. Nie tylko tego co się może stać, ale także tego, że może ich tu nie być, a wtedy będziemy musieli dalej ich szukać, a to może potrwać bardzo długo. Wypuściłam powietrze ustami i stanęłam przed drzwiami jak sparaliżowana. Cała ostatnia noc stanęła mi przed oczami. Próbowałam to wyrzucić z głowy, ale nie mogłam. Pokręciłam głową, przecierając twarz dłońmi i odetchnęłam głośno. Spojrzałam na drzwi ponownie i po krótkiej chwili wyciągnęłam dłoń, przyciskając dzwonek. Na całe szczęście drzwi się otworzyły po dłuższej chwili, a w ich progu stanął Justin z Jasonem na rękach. W moich oczach od razu pojawiły się łzy kiedy zobaczyłam mojego synka całego i zdrowego. Przy okazji zauważyłam też, że Justin jest już trzeźwy. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
-Mamusia – uśmiechnął się do mnie chłopiec, wyciągając w moją stronę rączki.
-Skarbie – mruknęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy kiedy złapałam go w pasie, zabierając do siebie. Ku mojemu zaskoczeniu, Justin nie protestował – Tak bardzo się o ciebie bałam – zapłakałam, przytulając go mocno do siebie i zaciskając powieki.
-Dlaczego? Przecież byłem z tatusiem – wzruszył ramionami, a ja przełknęłam ślinę i otworzyłam oczy, unosząc głowę żeby spojrzeć prosto w oczy człowiekowi, który narobił mi tyle świństw w kilka godzin.
-Wiem. Wiem, że byłeś z tatusiem – mruknęłam, zaciskając swoje wargi, a obok mnie stanął policjant – Idź z panem do autka, ja zaraz przyjdę.
-Ale mamo..
-Zaraz przyjdę – mruknęłam, uśmiechając się do niego słabo i pocałowałam chłopca w czoło, a policjant ruszył w stronę auta. Przeniosłam wzrok ponownie na Justina i wzięłam głęboki wdech – Masz mi coś do powiedzenia?
Chłopak nie odezwał się, ale też nie odrywał ode mnie wzroku.. wzroku pełnego bólu. Nie pozwoliłam sobie żeby to mnie ruszyło bo jeśli by mnie ruszyło, to mogłabym ulec, a nie mogłam. Nie tym razem.
-Nie masz? Bo to ostatnia szansa. To ostatni raz kiedy widzisz mnie i Jasona. Już nigdy więcej się nie spotkamy, Justin. Nigdy. To koniec – wymamrotałam pewnie i wyjęłam z kieszeni obrączkę, chwytając dłoń chłopaka. Szybko położyłam na niej obrączkę po czym zrobiłam krok do tyłu – Żegnaj, Justin – szepnęłam, czując, że zaraz mogę się rozpaść kompletnie, a nie chciałam tego. Musiałam odejść, nieważne jak to bolało. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę samochodu, zamykając za sobą rozdział zwany Justinem Bieberem.
Nobody’s pov
To był prawdziwy koniec. Kiedy Emily wsiadła do auta, patrząc przez szybę na wciąż stojącego w drzwiach Justina, czuła jakby coś najważniejszego w jej życiu, umarło, odeszło. Była jedna, mała część jej, która chciała przytulić Justina i zostać z nim, naprawić to wszystko, ale ta druga, zdecydowanie większa, nie mogła się na to zgodzić. Wiedziała co dla niej będzie najlepsze. Mimo że kochała Justina, to najlepiej będzie dla niej jeśli odejdzie od niego raz na zawsze. Pragnęła w końcu żyć normalnie i spokojnie. Pragnęła szczęścia i wolności od cierpień. Miała nadzieję, że teraz jej się to uda. Była silniejsza niż kiedykolwiek.
Nie to co Justin.. Kiedy zobaczył Emily, był kompletnie nieobecny. Chciał ją przepraszać i zapewniać, że się zmieni, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Nie może jej dalej ranić. Zrobił coś czego nawet sam sobie nie wybaczy. Zdradził ją, obraził, uderzył, a do tego będąc naćpany, porwał dziecko. To jest niewybaczalne. Mimo, że go to bolało, wiedział, że tak będzie lepiej dla jego najważniejszej rodziny.
Zamknął za sobą drzwi i zsunął się po nich, zaczynając płakać. Chociaż właściwie to nie był płacz. To była histeria. Płakał, krzyczał i uderzał dłońmi o drzwi oraz podłogę. Emily odjeżdżała. Raz na zawsze. Również cicho płakała. Czuła, że coś jest nie tak. Czuła to w środku, ale nie mogła i nie chciała wrócić. Justin wołał jej imię i przepraszał. Chyba nie był w pełni świadomy tego co właśnie robi, ale był świadomy tego, że stracił dziecko i żonę, a to bolało go tak bardzo, że nie mógł się opamiętać. Nienawidził siebie i tego co zrobił. Pragnął cofnąć czas i równocześnie pragnął umrzeć. Tak, chciał umrzeć. Nie było dla niego sensu życia bez Jasona i Emily. Oni byli wszystkim co się dla niego liczyło, ale spieprzył to. Sam był sobie winien tego co się stało i doskonale o tym wiedział. Oboje cierpieli w tym samym momencie. Ten sam ból, ten sam brak tchu.. jakby bez siebie nie mogli oddychać, ten sam wyrwany kawałek serca.
Dla Justina i Emily to było jak śmierć. Właśnie tak się czuli – jakby ich dusze umierały razem z ich miłością.
***
„Jesteś dokładnie tym, czym myślałam, że nigdy nie będziesz
I niczym z tego, czym myślałam, że mógłbyś być
Jednakże wciąż żyjesz w środku mnie,
więc powiedz mi - jak to jest?
Jesteś jedynym, o którym pragnę zapomnieć
I jedynym, którego kochałam wystarczająco, by mu nie wybaczyć
I chociaż łamiesz mi serce, jesteś tym jedynym
Mimo, że są momenty, kiedy Cię nienawidzę
Bo nie potrafię wymazać
Tych chwil, kiedy mnie zraniłeś
I powodowałeś łzy na mej twarzy
I nawet teraz, gdy Cię nienawidzę
Boli mnie mówienie o tym,
Że wiem, że będę tam na koniec dnia.”
---------------------------------------------------------
Hej :(
Taki smutny rozdział i do tego ta piosenka, że samej mi się cholernie smutno zrobiło. To miał być epilog tak właściwie, ale zmieniłam to trochę i dodałam trochę do tej historii. Nie chciałam zostawić tego takiego niedokończonego.
Dzisiaj znowu późno, ale chciałam dodać już dzisiaj, czego pewnie się nie spodziewaliście bo zwykle rozdziały są w niedziele, haha.
Boże już za chwilę koniec, za jakiś miesiąc rok odkąd zaczęłam publikować to ff na wattpadzie i WOW. To tak szybko minęło.
No nic, nie zanudzam Was i mam nadzieję, że rozdział się spodobał!
Komentujcie :)