27.05.2016

Rozdział 15

https://www.youtube.com/watch?v=JXmUYdOVJtc

Emily’s pov

Jechaliśmy już samochodem do domu, w którym mieszkali rodzice Justina. Chwila prawdy. Miałam nadzieję, że właśnie tam są bo chcę już zobaczyć Jasona i upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Musi być w porządku. Wciągnęłam głęboko powietrze, przymykając na chwilę swoje powieki. Chciałam żeby to wszystko się już skończyło. Chciałam już być w domu razem z moim dzieckiem. Równocześnie się bałam. Bałam się tego co będzie jak zobaczę Justina, jak on zareaguje, co zrobi i co powie. Bałam się tego co ma się wydarzyć. To chore, wiecie? Bać się osoby, którą kocha się całym sercem. Tak, nadal go kocham i to jest jeszcze bardziej chore, ale nie umiem tak po prostu przestać go kochać. Może kiedyś przestanę i będę szczęśliwa, ale teraz wiem, że jeszcze długo będę o nim myśleć, mimo wszystko. Jednak już nigdy mu nie wybaczę tego co zrobił. Za dużo jak na dwa dni. Zdecydowanie za dużo.

Spojrzałam na swoją dłoń i na palec, na którym była obrączka. Uśmiechnęłam się słabo, przypominając sobie dokładnie nasz ślub. To był piękny moment w moim życiu. Moment, którego na pewno nie zapomnę. Pierwsza prawdziwa miłość. Najpiękniejsza i najniebezpieczniejsza miłość, której nie będzie dało się tak po prostu wymazać z pamięci. Oblizałam wargi i ściągnęłam obrączkę z palca po czym wsunęłam ją do kieszeni jeansów. Niestety, ale to koniec. Koniec raz na zawsze. Mówiłam to już kilka razy w ciągu naszego związku, ale tym razem to ostateczny i definitywny koniec. Nie mogę z nim być choćby ze względu na Jasona. On musi być bezpieczny, a skąd mogę wiedzieć, że Justin nie zacznie znowu ćpać? Ja nie będę umiała mu pomóc kiedy cholernie się go boję. Nie chcę żyć w strachu. Nie chcę się codziennie bać czy nie wróci pijany lub naćpany. Nie chcę przez to przechodzić. Chcę choć raz żyć spokojnie. A po za tym zdradził mnie. Tak po prostu pieprzył inną. Zamknęłam oczy, nie chcąc żeby ktokolwiek zauważył zbierające się w nich łzy. Myśl o tym, że całował i dotykał inną dziewczynę..to po prostu rozrywa moje serce. Nie potrafiłabym mu tego wszystkiego wybaczyć. Tego było za dużo. Za dużo cierpienia. Ja już postanowiłam. Czas zadbać o siebie i zacząć żyć normalnie. Tym bardziej, że prawdopodobnie jestem w ciąży, a nie mogę narazić drugiego dziecka na niebezpieczeństwo i takie życie. Nie chcę tego dziecka, ale jeśli rzeczywiście jestem w ciąży to zamierzam je wychować i dać mu wszystko co najlepsze. Zastanawiam się też nad zabraniem praw Justinowi. Nie chcę się mścić, ja po prostu się boję. Jeśli któregoś dnia przyjdzie naćpany chcąc zabrać dziecko..albo jeśli zabierze dziecko bo będzie miał do tego prawo i naćpa się przy nim i stanie się jakieś nieszczęście? Wiem, to czarne scenariusze, ale ja już mu nie ufam. I nie uwierzę w żadne jego słowa i zapewnienia. Już nie tym razem.

***

Samochód zatrzymał się pod domem, który dobrze znałam. Przygryzłam wargę, patrząc na dom i starając się być spokojna. Postanowiłam, że pójdę tam sama. Chcę to załatwić sama. Nie wiem czy dam radę, nie jestem pewna, ale muszę. Muszę to zrobić dla Jasona. Nie chcę żeby zabierała go policja bo to najgorsze co może być dla dziecka.
-Gotowa? – mruknął Chris, a ja pokiwałam głową i przełknęłam ślinę, łapiąc za klamkę od drzwi, które po chwili otworzyłam. Wysiadłam powoli, zamykając drzwi za sobą i ruszyłam w stronę wejścia do domu. Moje serce biło tak szybko, że myślałam, że zaraz mi wyskoczy. Bałam się. Bałam się jak cholera. Nie tylko tego co się może stać, ale także tego, że może ich tu nie być, a wtedy będziemy musieli dalej ich szukać, a to może potrwać bardzo długo. Wypuściłam powietrze ustami i stanęłam przed drzwiami jak sparaliżowana. Cała ostatnia noc stanęła mi przed oczami. Próbowałam to wyrzucić z głowy, ale nie mogłam. Pokręciłam głową, przecierając twarz dłońmi i odetchnęłam głośno. Spojrzałam na drzwi ponownie i po krótkiej chwili wyciągnęłam dłoń, przyciskając dzwonek. Na całe szczęście drzwi się otworzyły po dłuższej chwili, a w ich progu stanął Justin z Jasonem na rękach. W moich oczach od razu pojawiły się łzy kiedy zobaczyłam mojego synka całego i zdrowego. Przy okazji zauważyłam też, że Justin jest już trzeźwy. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
-Mamusia – uśmiechnął się do mnie chłopiec, wyciągając w moją stronę rączki.
-Skarbie – mruknęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy kiedy złapałam go w pasie, zabierając do siebie. Ku mojemu zaskoczeniu, Justin nie protestował – Tak bardzo się o ciebie bałam – zapłakałam, przytulając go mocno do siebie i zaciskając powieki.
-Dlaczego? Przecież byłem z tatusiem – wzruszył ramionami, a ja przełknęłam ślinę i otworzyłam oczy, unosząc głowę żeby spojrzeć prosto w oczy człowiekowi, który narobił mi tyle świństw w kilka godzin.
-Wiem. Wiem, że byłeś z tatusiem – mruknęłam, zaciskając swoje wargi, a obok mnie stanął policjant – Idź z panem do autka, ja zaraz przyjdę.
-Ale mamo..
-Zaraz przyjdę – mruknęłam, uśmiechając się do niego słabo i pocałowałam chłopca w czoło, a policjant ruszył w stronę auta. Przeniosłam wzrok ponownie na Justina i wzięłam głęboki wdech – Masz mi coś do powiedzenia?
Chłopak nie odezwał się, ale też nie odrywał ode mnie wzroku.. wzroku pełnego bólu. Nie pozwoliłam sobie żeby to mnie ruszyło bo jeśli by mnie ruszyło, to mogłabym ulec, a nie mogłam. Nie tym razem.
-Nie masz? Bo to ostatnia szansa. To ostatni raz kiedy widzisz mnie i Jasona. Już nigdy więcej się nie spotkamy, Justin. Nigdy. To koniec – wymamrotałam pewnie i wyjęłam z kieszeni obrączkę, chwytając dłoń chłopaka. Szybko położyłam na niej obrączkę po czym zrobiłam krok do tyłu – Żegnaj, Justin – szepnęłam, czując, że zaraz mogę się rozpaść kompletnie, a nie chciałam tego. Musiałam odejść, nieważne jak to bolało. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę samochodu, zamykając za sobą rozdział zwany Justinem Bieberem.

Nobody’s pov

To był prawdziwy koniec. Kiedy Emily wsiadła do auta, patrząc przez szybę na wciąż stojącego w drzwiach Justina, czuła jakby coś najważniejszego w jej życiu, umarło, odeszło. Była jedna, mała część jej, która chciała przytulić Justina i zostać z nim, naprawić to wszystko, ale ta druga, zdecydowanie większa, nie mogła się na to zgodzić. Wiedziała co dla niej będzie najlepsze. Mimo że kochała Justina, to najlepiej będzie dla niej jeśli odejdzie od niego raz na zawsze. Pragnęła w końcu żyć normalnie i spokojnie. Pragnęła szczęścia i wolności od cierpień. Miała nadzieję, że teraz jej się to uda. Była silniejsza niż kiedykolwiek.
Nie to co Justin.. Kiedy zobaczył Emily, był kompletnie nieobecny. Chciał ją przepraszać i zapewniać, że się zmieni, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Nie może jej dalej ranić. Zrobił coś czego nawet sam sobie nie wybaczy. Zdradził ją, obraził, uderzył, a do tego będąc naćpany, porwał dziecko. To jest niewybaczalne. Mimo, że go to bolało, wiedział, że tak będzie lepiej dla jego najważniejszej rodziny.
Zamknął za sobą drzwi i zsunął się po nich, zaczynając płakać. Chociaż właściwie to nie był płacz. To była histeria. Płakał, krzyczał i uderzał dłońmi o drzwi oraz podłogę. Emily odjeżdżała. Raz na zawsze. Również cicho płakała. Czuła, że coś jest nie tak. Czuła to w środku, ale nie mogła i nie chciała wrócić. Justin wołał jej imię i przepraszał. Chyba nie był w pełni świadomy tego co właśnie robi, ale był świadomy tego, że stracił dziecko i żonę, a to bolało go tak bardzo, że nie mógł się opamiętać. Nienawidził siebie i tego co zrobił. Pragnął cofnąć czas i równocześnie pragnął umrzeć. Tak, chciał umrzeć. Nie było dla niego sensu życia bez Jasona i Emily. Oni byli wszystkim co się dla niego liczyło, ale spieprzył to. Sam był sobie winien tego co się stało i doskonale o tym wiedział. Oboje cierpieli w tym samym momencie. Ten sam ból, ten sam brak tchu.. jakby bez siebie nie mogli oddychać, ten sam wyrwany kawałek serca.
Dla Justina i Emily to było jak śmierć. Właśnie tak się czuli – jakby ich dusze umierały razem z ich miłością.

***

„Jesteś dokładnie tym, czym myślałam, że nigdy nie będziesz
I niczym z tego, czym myślałam, że mógłbyś być
Jednakże wciąż żyjesz w środku mnie,
więc powiedz mi - jak to jest? 
Jesteś jedynym, o którym pragnę zapomnieć
I jedynym, którego kochałam wystarczająco, by mu nie wybaczyć
I chociaż łamiesz mi serce, jesteś tym jedynym
Mimo, że są momenty, kiedy Cię nienawidzę
Bo nie potrafię wymazać
Tych chwil, kiedy mnie zraniłeś 
I powodowałeś łzy na mej twarzy
I nawet teraz, gdy Cię nienawidzę
Boli mnie mówienie o tym, 
Że wiem, że będę tam na koniec dnia.”

---------------------------------------------------------

Hej :(

Taki smutny rozdział i do tego ta piosenka, że samej mi się cholernie smutno zrobiło. To miał być epilog tak właściwie, ale zmieniłam to trochę i dodałam trochę do tej historii. Nie chciałam zostawić tego takiego niedokończonego. 

Dzisiaj znowu późno, ale chciałam dodać już dzisiaj, czego pewnie się nie spodziewaliście bo zwykle rozdziały są w niedziele, haha. 

Boże już za chwilę koniec, za jakiś miesiąc rok odkąd zaczęłam publikować to ff na wattpadzie i WOW. To tak szybko minęło.

No nic, nie zanudzam Was i mam nadzieję, że rozdział się spodobał!

Komentujcie :)


22.05.2016

Rozdział 14

https://www.youtube.com/watch?v=q7OwCs0snj4

Emily’s pov

-Uspokój się, Emily. Jak to go nie ma?
-No nie ma, Chris. Po prostu go nie ma. Przeszukałam cały dom i nie ma jego, ani jego rzeczy ani Justina – powiedziałam spanikowana do telefonu, chodząc po całym salonie ze łzami w oczach. Byłam przerażona jak cholera.
-To może gdzieś pojechali razem, co? Nie mówił Ci nic Justin?
-Justin się naćpał w nocy. Uderzył mnie, a teraz nie ma ani jego ani Jasona. On mógł mu zrobić krzywdę, przecież on był naćpany – wymamrotałam bez namysłu i przetarłam dłonią twarz, oddychając ciężko.
-Jak to Cię kurwa uderzył? – warknął do słuchawki i wciągnął głośno powietrze – Zabiję go. Zabiję go, przysięgam.
-To moja wina. To wszystko moja wina. Powinnam być przy Jasonie skoro Justin był naćpany. To przeze mnie..
-Nie, nie mów tak. Skąd mogłaś wiedzieć, że odbije mu tak bardzo żeby porwać swoje dziecko? – westchnął głośno – Dzwoniłaś do niego?
-Miliony razy – prychnęłam, kręcąc głową – Wyłączony telefon.
-Zaraz u Ciebie będę. Postaraj się uspokoić.

Nigdy nie sądziłam, że pójdę na policję żeby zgłosić cokolwiek na Justina. Ale nie miałam innego wyjścia. Zabrał moje dziecko. On jest nieobliczalny w takim stanie. Miałam tylko nadzieję, że mojemu synkowi nic się nie stało bo jeśli spadnie mu choć jeden włos z głowy to przysięgam, że własnoręcznie zabiję Justina. Nikomu nie pozwolę skrzywdzić mojego dziecka, dosłownie nikomu.
Wypuściłam powietrze ustami, siedząc na komisariacie i w ogóle nie słuchając tego co mówią policjanci. Nie potrafiłam się skupić. W końcu z zamyślenia wyrwał mnie Chris, który mnie szturchnął. Wszyscy na mnie patrzyli, prawdopodobnie oczekując jakieś odpowiedzi.
-Czy pani chłopak jest na coś chory? – powtórzył spokojnie policjant, przyglądając się mi. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie. Justin jest zdrowy. Po prostu się naćpał i mu odbiło.
-A czy ma on tutaj jakiś znajomych?
-Tak.. Ale u nich na pewno się nie zatrzymał. Wszystko sprawdziliśmy. Po za tym ma tylko jednego zaufanego, który również teraz szuka Justina i mojego synka – wymamrotałam, myśląc o Thomasie, który swoją drogą nieźle się wkurzył jak usłyszał co zrobił Justin. W końcu to on był jedyną osobą, która pomogła mu wyjść z uzależnienia i dzięki której wyszedł z paki. A on to spieprzył. Jak wszystko.
-Na pewno nie zabrał go na plaże czy gdzieś? – zapytał mężczyzna, powoli irytując mnie swoimi żałosnymi pytaniami.
-I zabrałby na plażę wszystkie rzeczy, tak? – uśmiechnęłam się sztucznie, a Chris objął mnie w pasie, próbując mnie uspokoić, ale prawda jest taka, że nic nie mogło mnie uspokoić. W końcu zaginęło mi dziecko.
-A rodzina? Rodzice, wujkowie, dziadk..
-Rodzice – przerwałam mu, rozszerzając. To było bardzo możliwe – Jego rodzice mieszkają w Kanadzie. Nie jestem pewna czy pojechał tam, ale to możliwe. Trzeba to sprawdzić.
-Wie Pani gdzie oni mieszkają?
-Tak, wiem i z tego co wiem są teraz na jakiś wakacjach więc dom jest pusty.
-Dobrze, w takim razie sprawdzimy to jak najszybciej. Proszę się uspokoić i poczekać na korytarzu.

Chodziłam po korytarzu jak jakaś nakręcana zabawka. Nie mogłam się uspokoić. To jedyna możliwość. Nie znam innych miejsc, w których mógłby być teraz Justin. To znaczy, w Kanadzie jeszcze jest Caitlin, ale najpierw trzeba sprawdzić dom jego rodziców. Nie dzwoniłam do nich bo nie chcę ich denerwować. Po za tym moją sprawą nie jest donoszenie na Justina. Niech sam się pochwali co tym razem odwalił. Odchyliłam głowę do tyłu, a w tym samym czasie złapał mnie mocny ból w brzuchu, przez co się zgięłam.
-Emily? Wszystko w porządku? – zapytała Carly, podbiegając do mnie.
-Brzuch mnie boli, ale zaraz przejdzie. To pewnie z nerwów..
-Usiądź i uspokój się trochę – wymamrotała, prowadząc mnie do krzesełek, a po chwili usiadłam na jednym z nich. Ból nie odchodził. Cały czas bolało tak samo. Zaczęłam brać głębokie wdechy i wydechy mając nadzieję, że to pomoże. Wcale nie pomagało. W dodatku robiło mi się niedobrze. Miałam wrażenie, że za chwile zwymiotuje.
-Jesteś pewna, że to od nerwów? Bo długo cię trzyma.. – powiedziała zmartwionym głosem Carly i podała mi butelkę wody, którą od razu od niej wzięłam i upiłam małego łyka wody, a ból w końcu powoli zaczął ustawać.
-Już jest lepiej. Nie martw się – szepnęłam.
-No okej, jeśli tak chcesz.
-Jest okej – szepnęłam, przymykając swoje powieki i oblizałam powoli wargi.
-Może jesteś w ciąży? – prychnęła, chyba próbując atmosferę co kompletnie jej nie wyszło.
To pytanie zwaliło mnie z nóg. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Spojrzałam na ścianę przed siebie, kręcąc w niedowierzaniu głową. Nie, nie, nie, nie.. To na pewno nie to. To niemożliwe. Nie w takim momencie. Nie mogę być w ciąży. Nie teraz. Nie z nim.
-Emily? – mruknęła dziewczyna, marszcząc w zdezorientowaniu swoje brwi przez moje zachowanie.
-Powinnam dostać okres prawie dwa tygodnie temu – wychrypiałam, będąc w kompletnym szoku, a Carly, wciągnęła głośno powietrze, rozszerzając oczy i łapiąc moją dłoń po czym ścisnęła ją uspokajająco.
-Spokojnie. Jeszcze nic nie jest wiadome. Nie denerwuj się na zapas. Sprawdzimy to i się dowiemy.
-Carly, ja nie chcę.. Ja nie chcę być w ciąży, nie chcę być z nim w ciąży, słyszysz? Nie chcę.. – zapłakałam pierwszy raz od kilkunastu godzin i wtuliłam się w przyjaciółkę, zaciskając mocno powieki.
-Shh, malutka – szepnęła moja przyjaciółka, gładząc moje plecy. Nie potrafiłam się uspokoić. Pękłam pierwszy raz od długich godzin i nie mogłam przestać płakać.

Ja po prostu nie mogę i nie chcę być w ciąży z Justinem. To nie może być możliwe. To musi być jakaś okropna pomyłka.

***
"Nigdy nie pytam cię,
Gdzie byłeś.
I nie czuję potrzeby,
Żeby wiedzieć z kim jesteś.
Nie mogę nawet normalnie myśleć,
Ale mogę powiedzieć,
Że właśnie z nią byłeś.
Wiem, że nie jestem twoją jedyną,
Ale przynajmniej jestem jedną.
Słyszałam że trochę miłości,
Jest lepsze niż nic."

--------------------------------------------------

Hej wszystkim.

Rozdział późno dzisiaj jak nigdy, ale tylko dlatego, że wattpad miał problemy i nie mogłam dodać. Cóż, właściwie to nie wiem co napisać.. Więc tylko zachęcam was do komentowania bo nie mam dzisiaj kompletnie nastroju do notki :(


2 rozdziały + epilog do końcaaa!

18.05.2016

Rozdział 13

https://www.youtube.com/watch?v=tg00YEETFzg

Emily’s pov

Trzask.
03:35
Kurwa mać. Czy on oszalał? 
Zerwałam się z kanapy, od razu kierując wzrok na przedpokój, w którym próbowałam dostrzec Justina. Próbowałam, ponieważ było ciemno i nie widziałam dosłownie nic. Po chwili jakaś postać weszła do salonu, a ja od razu zorientowałam się, że to Justin i że jest pijany. Chwiał się jak cholera. Cud, że jeszcze się nie przewrócił. Zacisnęłam swoje wargi. Przecież był uzależniony. On nie może się tak upijać. Wciągnęłam głośno powietrze, próbując się uspokoić i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Kochanie, tu jesteś – powiedział radosnym głosem, idąc powoli w moją stronę.
-Jesteś pijany.
-Nie jestem pijany. Wypiłem tylko jednego drinka – zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami, a ja przewróciłam oczami na jego słowa.
-Przestań, wiem, że było więcej. Śpisz dzisiaj na kanapie, dobranoc – wymamrotałam, ruszając w stronę przedpokoju, ale chłopak złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie z szerokim uśmiechem na twarzy – Justin, zostaw mnie..
-Tak bardzo za Tobą tęskniłem..
-Oh naprawdę? Nie wyglądasz – prychnęłam, wzdychając cicho i próbując się wyrwać, ale on przycisnął mnie do siebie mocniej, przez co zmarszczyłam brwi. W mojej głowie od razu zawitały słowa, które kiedyś do mnie mówił gdy opowiadał o swoim uzależnieniu. Nie jest sobą kiedy jest pijany. Przymknęłam powieki na chwilę, nie chcąc ukazywać strachu.
Cholera, co ze mną nie tak? Przecież to mój mąż. Nie mam czego się bać.
-Justin, proszę cię.. Puść mnie. Chcę iść spać – powiedziałam powoli i spokojnie, ale chłopak nie dawał za wygraną.
-A ja chcę się z Tobą pieprzyć. Teraz – mruknął, zaczynając całować moją szyję i wsunął dłonie pod moją koszulę nocną, przez co zacisnęłam wargi.
-Mam okres – skłamałam szybko, mając nadzieję, że to podziała.
-Nic mnie to nie obchodzi – popchnął mnie na ścianę i od razu zaczął mnie namiętnie całować, ale ja po prostu nie mogłam, nie umiałam. Nie znałam go takiego. To znaczy, na początku rzeczywiście ja nie chciałam seksu, ale miałam być jego zabawką, ale nawet wtedy nie traktował mnie tak jak teraz. Co do cholery się z nim stało w tym więzieniu?
-Justin – burknęłam, odrywając swoje usta od jego i uniosłam wzrok na chłopaka, który zacisnął szczękę, patrząc prosto w moje oczy, a ja zauważyłam coś, przez co przerażenie wzrosło o milion procent. Jego oczy. Czerwone i powiększone. On był naćpany. I to na pewno nie w małym stopniu. Był naćpany jak cholera. Dopiero teraz zaczynałam naprawdę się bać, ale nie mogłam pozwolić sobie na zmuszenie do seksu czyli gwałt. Przecież on mnie kocha, nie zrobi mi tego, prawda?
-Jesteś naćpany – mruknęłam, kręcąc głową i zaśmiałam się sucho – Zostaw mnie – odepchnęłam go, zaciskając wargi i kiedy chciałam już go minąć, chłopak mocno pchnął mnie na ścianę, przez co rozchyliłam w szoku wargi.
-Powiedziałem, że chcę się z Tobą pieprzyć. Czego w tym nie rozumiesz? – zawarczał, stając tak blisko mnie, że miałam ochotę się rozpłakać i krzyczeć o pomoc. Chore, prawda? Przecież to mój mąż. Nie powinnam się go bać. A jednak.
-Zostaw mnie do cholery w spokoju, nie jestem Twoją zabawką. Nie waż się mnie dotykać, jesteś kompletnym idiotą – wyrzuciłam z siebie i spojrzałam na niego, a to co stało się potem, kompletnie rozbiło na kawałki mnie i moje serce. Czułam jakby historia się powtarzała, tylko w gorszym wydaniu. Czułam jak właśnie w tym momencie całe moje życie runęło jak domek z kart. Złapałam się za policzek, w który z całej siły oberwałam od MOJEGO MĘŻA, a w moich oczach pojawiły się łzy z bólu fizycznego i psychicznego. Ale to nie był koniec. Justin postanowił mnie dobić.
-Dziwka – splunął głosem, w którym słychać było jad i nienawiść – Paula jakoś nie miała nic przeciwko, raczej świetnie się bawiła – zaśmiał się, a przez jego słowa, momentalnie spojrzałam na jego twarz. To zniszczyło wszystko. Łzy z moich oczu zaczęły spływać strumieniami, a serce zabolało mnie tak bardzo, że miałam wrażenie, że za chwilę pęknie.
-Nie tym razem. Nie będę kolejny raz workiem treningowym. Pożałujesz tego. Już nigdy więcej nie zbliżysz się do mnie, ani do mojego dziecka – powiedziałam najsilniej jak umiałam i spoliczkowałam go po czym szybko pobiegłam na górę – pewnie ze strachu – i zamknęłam się w sypialni. Oparłam się o drzwi i zsunęłam się po nich na podłogę, zaczynając płakać.

Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Wybaczyłam mu wszystko, dosłownie wszystko. Zaufałam mu. Kolejny raz. Ale to było za dużo. Zdecydowanie za dużo. Już raz byłam bita i to całkiem niedawno i nie chcę przechodzić przez to jeszcze raz. Wiem, że Justin nie był sobą bo był naćpany, ale to nie zmienia faktu, że mnie uderzył, zwyzywał i do tego jeszcze zdradził. Zdradził mnie z nią. Nie mogłam powstrzymać histerycznego płaczu, który mnie opanował. To był ból jakiego nie znałam wcześniej. On był moim wszystkim. Kocham go najmocniej na świecie i to właśnie on mi to zrobił. Właśnie to bolało najbardziej. To niszczyło mnie od środka. Chciałam żeby to już się skończyło albo żeby okazało się tylko złym koszmarem, z którego zaraz się obudzę, a potem wtulę się w jego tors i zapomnę o wszystkim co złe. Nie będzie tak. On to wszystko zniszczył. Kolejny raz mnie zniszczył. Kolejny raz. Ale ostatni. Nie będzie już więcej razy.

***
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale obudziłam się na podłodze. Przetarłam spuchniętą twarz dłońmi i spojrzałam na zegarek.
9:22
Pokręciłam głową, wstając z podłogi i podchodząc powoli do okna. Właściwie to nie czułam nic. Ani bólu, ani rozpaczy, ani tęsknoty. Pustka. Wszystko co miałam to pustka. Myślę, że w nocy się wypłakałam i wszystkie emocje puściły. Teraz już po prostu nie czuję. Zranił mnie i to cholernie, ale to nie może mnie zniszczyć. Nie tym razem. Mam dziecko, dla którego muszę być silna mimo wszystko. Muszę żyć dalej. Nie wybaczę mu tego. Tego się nie da wybaczyć. To co zrobił i powiedział było przekroczeniem granicy.
Weszłam do łazienki i kiedy stanęłam przed lustrem, w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Siniak na policzku, przypominał mi dokładnie o tym co się wydarzyło w nocy. Wypuściłam powietrze ustami i pokręciłam głową, nie pozwalając aby łzy wypłynęły na wierzch. Będę silna. Tym razem będę.

Postanowiłam wyjść w końcu z pokoju i zobaczyć jak ma się Jason. On był teraz jedyną osobą, która mogła sprawić, że się uśmiechnę. Zmarszczyłam brwi, nie słysząc niczego ani nikogo w korytarzu, ale zignorowałam to, będąc pewna, że Justin jeszcze śpi i poszłam do pokoju mojego synka. Otworzyłam drzwi, wchodząc od razu do środka, a widząc puste łóżko i otwartą szafę, rozszerzyłam w strachu oczy.
Gdzie jest moje dziecko?!

***

„To tak, jakbyś krzyczała i nikt tego nie słyszał.
Prawie się wstydzisz się tego, że ktoś może być dla ciebie aż tak ważny, że bez tej osoby czujesz się jak śmieć..nikt nigdy nie zrozumie jak bardzo to boli.
Czujesz się beznadziejnie. 
Czujesz się, jakby już nic nie mogło ci pomóc. 
A kiedy to już koniec 
i kiedy jest po wszystkim
to pragniesz, by wróciły złe czasy. 
Żeby razem z nimi mogły wrócić te dobre.„

--------------------------------------------------------------------

Hej!

Wiem, że rozdział miał być w weekend, ale nie miałam jak dodać więc jest dzisiaj. Co do kolejnego to nie wiem, ale POSTARAM SIĘ w weekend :)

Przepraszam, że rozdział znowu krótki, ale taki wyszedł niestety :( Nie jest to jeden z moich ulubionych. Przysięgam, że nienawidzę tego rozdziału i bolało mnie serce kiedy go pisałam. Tak, płakałam na tym. I przepraszam was za to, ale taka jest ich historia. Nie zdradzę wam co wydarzy się później, ale jeszcze trochę się stanie. Nie wierzę, że tak mało zostało do końca. Nie chcę :(

Okej, więc piszcie w komentarzach swoje wrażenia bo chcę zobaczyć waszą reakcje. Na twitterze też możecie bo ostatnio byliście bardzo aktywni tam, hahaha. Jak myślicie, o co chodzi z Jasonem?

Komentujcie. Kocham was! :) x


8.05.2016

Rozdział 12

https://www.youtube.com/watch?v=1HEAcWy7Zzk

Justin’s pov

Po skończonych lekcjach, odetchnąłem z ulgą, wychodząc spod prysznica szkolnego i przebrałem się szybko. Byłem zmęczony. Nie mogłem się doczekać kiedy wrócę do domu i położę się do łóżka. Marzyłem o tym. Wszedłem do swojego pokoju i wziąłem torbę, chowając do niej strój sportowy, a kiedy miałem już wychodzić, do pokoju weszła Paula. Świetnie.
-Hej, Justin.. Um, wiem, że już wychodzisz, ale to zajmie tylko chwilkę.
-O co chodzi tym razem? – burknąłem, przechylając głowę na bok.
-Chciałam cię przeprosić za tą sytuację z Twoją dziewczyną, naprawdę strasznie mi głupio. I dlatego chciałabym cię zaprosić na drinka.
-Nie, nie ma mowy. Nie mam ochoty na drinka.
-No proszę – westchnęła, uśmiechając się do mnie delikatnie – Napijemy się jednego drinka na zgodę i obiecuję, że potem puszczę cię do domu. To jak?
Przygryzłem wargę, zastanawiając się nad jej propozycją i w końcu odchyliłem głowę do tyłu, wypuszczając powietrze ustami. Pokręciłem głową, spoglądając ponownie na dziewczynę i uśmiechnąłem się delikatnie.
-No dobra, ale tylko jeden drink.

Emily’s pov

- I ona naprawdę wylała na ciebie wodę? – uniosła brwi Carly, patrząc na mnie w szoku, a ja zaśmiałam się cicho, kiwając głową.
-Tak, ale potem podbiegł Justin i trochę ją zwyzywał. Pewnie teraz będzie się od niego na kilometr trzymała.
-Oby – wskazała na mnie palcem dziewczyna i wzięła szklankę z sokiem do ręki, upijając małego łyka – A jak wam się układa?
-Jest dobrze. Dawno nie czułam się tak dobrze. Ostatnio trochę się pokłóciliśmy, ale to taka głupota, nawet nie ma o czym mówić – uśmiechnęłam się delikatnie, wzruszając ramionami – A Tobie i Chrisowi?
-Cudownie – uśmiechnęła się szeroko – W miłości i w łóżku i wszędzie..
-Zamknij się – klepnęłam dziewczynę w ramie, śmiejąc się cicho – Nie chcę wiedzieć szczegółów, naprawdę.
-Wiesz, że Chris ostatnio rozmawiał ze mną na temat dzieci?
-Naprawdę? – rozszerzyłam oczy, niedowierzając. Cholera, mój brat i dzieci? Cud świata.
-Mhm – pokiwała głową Carly z delikatnym uśmiechem – Mówił, że chciałby mieć dzieci. Może nie teraz, ale na pewno chciałby je mieć. I ogólnie to wszystko zrobiło się już takie poważne. Zastanawia się nawet nad odejściem z gangu, chociaż to nie będzie łatwe, ale jest szefem więc może oddać ten gang komuś. On się zmienia, Emily. Naprawdę się zmienia.
-To dobrze, bardzo się cieszę – uśmiechnęłam się, wzdychając cicho. Sięgnęłam po kawałek ciasta, zaczynając go jeść. Zastanawiałam się gdzie jest Justin. Powinien już wrócić. Obiecał, że będzie zaraz po pracy. No ale może przedłużyły mu się jakieś zajęcia albo coś w tym stylu.

Kiedy Carly wyszła po 19, od razu poszłam umyć Jasona, a potem położyłam go do łóżka i pożegnałam się z nim. Kolejny raz próbowałam dodzwonić się do Justina, ale niestety nie udawało mi się. Zaczynałam się denerwować. Może coś się stało? To dziwne, że jeszcze go nie ma, a do tego nie odbiera telefonu. Przygryzłam wargę, odganiając najgorsze myśli i zeszłam na dół do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, próbując skupić się na filmie.
Justin na pewno zaraz wróci.

Justin’s pov

-Świetnie tańczysz – zawołała Paula, śmiejąc się głośno kiedy wracaliśmy z parkietu do baru.
-Dzięki, dzięki, ty też nie jesteś w tym najgorsza – zaśmiałem się, siadając obok niej i spojrzałem na kelnera, zamawiając kolejne dwa drinki. Nie pytajcie ile ich już wypiłem bo nie mam zielonego pojęcia, ale czułem się świetnie. Dawno nie byłem tak wyluzowany. No i dawno nie byłem tak pijany.
-Jak my jutro wstaniemy do pracy, co?
-Oh, nie mam pojęcia. Może wcale nie wstaniemy? – uniosłem brew do góry z szerokim uśmiechem na twarzy i chwyciłem drinka, upijając od razu sporego łyka.
-Oj, takiemu przystojniakowi jak ty każdy wybaczy – mrugnęła do mnie dziewczyna, kładąc dłoń na moim udzie. Uśmiechnąłem się, oblizując wargi i przysunąłem się bliżej jej.
-Ta ręka mogłaby być gdzie indziej.. – wychrypiałem do ucha dziewczyny.
-Bardzo chętnie – szepnęła, przenosząc dłoń na moje krocze i ściskając je lekko, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Nagle pożądanie przejęło kontrolę nad moim ciałem i umysłem. Wstałem ze stołka, obejmując dziewczynę w pasie i pocałowałem ją namiętnie, a ona również wstała, stając jak najbliżej mnie. Nie przeszkadzało jej to, że błądzę dłońmi po całym jej ciele. Wręcz przeciwnie: bardzo jej się to podobało. Paula robiła kilka kroków do tyłu, nie przerywając pocałunku, a ja szedłem za nią, aż w końcu znaleźliśmy się w damskiej łazience. Wepchnąłem ją do jednej z kabin i zamknąłem ją za sobą po czym spojrzałem na dziewczynę i nie zastanawiając się długo, pocałowałem ją ponownie. Nasze dolne ubrania szybko znalazły się na jasnej posadzce. Ludzie wchodzili do łazienki, ale nas to nie obchodziło. Byliśmy zbyt zajęci sobą.
Byłem zbyt zajęty Paulą żeby obchodziło mnie cokolwiek czy ktokolwiek..

***

Nie miałem pojęcia, która była godzina. Chyba zapomniałem nawet jak wygląda mój telefon. Ale czułem się już tak okropnie, że musiałem wrócić do domu. Pomachałem Pauli, która odjeżdżała właśnie taksówką. Wyjąłem z kieszeni papierosa i odpaliłem go, od razu się zaciągając. Przymknąłem swoje powieki, rozkoszując się tym uczuciem, a kiedy je otworzyłem, zauważyłem chłopaka, przyglądającemu się mi. Od razu wiedziałem, że ma coś wspólnego z dragami. Zawsze poznaję to w ludziach. W końcu kiedyś sam byłem uzależniony. I właśnie wtedy wpadło mi coś do głowy.. Chory pomysł? Może, ale chciałem znów poczuć jak to jest. Nie wiem co się ze mną dzisiaj działo, ale nie miałem zamiaru o tym myśleć. Chciałem się naćpać.
Podszedłem do chłopaka i rzuciłem papierosa na ziemie, przydeptując go butem po czym przeniosłem wzrok ponownie na chłopaka.
-Wiem, że masz dragi. Ile?
-Bystry chłopak, no no – zaśmiał się rozbawiony i wyjął dyskretnie woreczki, na których była cena. Postanowiłem wziąć największy i najdroższy. Wyjąłem portfel i dałem chłopakowi kilka banknotów, biorąc w tym samym czasie woreczek.

Odwróciłem się i ruszyłem za parking baru, bawiąc się woreczkiem, a w końcu usiadłem na ławce w ciemnym i pustym skwerku. Spojrzałem na woreczek i przygryzłem wargę. Dlaczego tego potrzebowałem? Dlaczego teraz? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nie mogłem się po prostu powstrzymać. Chciałem to poczuć znów. Może chciałem poczuć się tak jak kiedyś. Pieprzyłem jakąś laskę w klubie, nawaliłem się i mogłem się naćpać, nie myśląc o niczym innym. Jakby wszystko inne po prostu wyparowało z mojej głowy. Uśmiechnąłem się do siebie zadziornie, otwierając woreczek. Nie chciałem już myśleć dłużej.
Zabawmy się, Bieber.

***

"Kochanie, bez ciebie jestem nikim, jestem taki zagubiony, przytul mnie
Potem powiedz mi jaki jestem okropny, ale że mimo tego zawsze będziesz mnie kochać
Po tym wszystkim popchnij mnie w następstwie destrukcyjnej ścieżki, na której jesteśmy
Dwóch psychopatów, ale wiemy, że nie ważne ile noży wbijemy sobie w plecy
To i tak będziemy je dla siebie osłaniać, bo mamy takie szczęście
Razem przenosimy góry, nie róbmy szczytów z pagórków."

----------------------------------------------

Hej!

Od razu PRZEPRASZAM za rozdział, haha. Nie zbijcie mnie, błagam :( Wiem, że to nie jest coś czego się spodziewaliście albo czego chcieliście, ale tak to wymyśliłam więc.. Chociaż szczerze mówiąc, sama chciałam to zmienić kiedy czytałam ten rozdział bo dosłownie serce mnie boli, a to jeszcze nie wszystko co się wydarzy.

Rozdział jest krótki, ale niestety taki musiał być. Za to myślę, że jest ciekawy (i okropny).


Kocham was bardzo i do następnego!! x

3.05.2016

Rozdział 11

https://www.youtube.com/watch?v=yUKCjHgaq0A

Justin’s pov

Spanie na kanapie nie jest zbyt wygodne. Nie polecam. Szczególnie kiedy wstaje się rano do pracy. Ale czasami lepiej przespać się na kanapie niż kłócić się cały wieczór i pół nocy i to jeszcze przy dziecku. No właśnie. Najgorsze w kłótniach jest to, że dziecko wszystko słyszy i tylko się tym niepotrzebnie przejmuje.

Wyszedłem z łazienki, przeglądając telefon i idąc w stronę kuchni żeby coś zjeść. Kiedy tam wszedłem, przy stole siedziała już Emily razem z Jasonem. Westchnąłem cicho i nachyliłem się, całując chłopca w czoło.
-Dzień dobry, synku.
-Cześć, tato – mruknął zaspanym głosem, przez co od razu się uśmiechnąłem. Podszedłem do lodówki, a po chwili, widząc że nie ma w niej niczego dobrego, wyjąłem sok i wlałem go sobie do szklanki. Oparłem się o blat, upijając łyka i nadal wpatrując się w telefon.
-Piszesz z nią? – zapytała monotonnym głosem Emily. Niemożliwe, że jeszcze jej nie przeszło. To było żałosne. Nie zdradziłem jej i nie zdradziłbym jej w życiu. Okej, tamta nauczycielka mnie podrywała, ale to ona mnie i nic między nami nie zaszło. Kocham Emily. Przecież kocham ją do bólu. Myślałem, że o tym wie i że mi ufa.
Postanowiłem nie odpowiadać żeby nie zaczynać znowu kłótni, tym bardziej, że Jason siedział przy stole i wszystko słyszał. Odstawiłem pustą już szklankę do zlewu i zablokowałem telefon, chowając go do kieszeni.
-Przyjadę dziś po ciebie do przedszkola, młody – wymamrotałem, spoglądając na Jasona, a on pokiwał głową z szerokim uśmiechem. Ten mały człowiek był dla mnie wszystkim. Nie umiem tego opisać bo miłość ojca do dziecka to coś niesamowitego.
Westchnąłem ciężko, wychodząc z kuchni i idąc do przedpokoju. Dziwnie się czułem, nie żegnając się z Emily, ale wolałem nie robić niczego, chociaż nieważne czy coś zrobię czy nie i tak będzie źle. Typowa kobieta.

Emily’s pov

Wyszłam dziś z pracy wcześniej bo po 12 więc postanowiłam wcześniej odebrać Jasona. I nie, nie chciałam zrobić na złość Justinowi. Właściwie to ochłonęłam i to bardzo i zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę zachowuję się jak jakaś zrzęda. Trochę przesadziłam, nie powinnam tak na niego naskakiwać, mimo że miałam powody bo jednak rodzicami jesteśmy oboje i powinniśmy razem podejmować jakiekolwiek decyzje. Ale przecież o tym zawsze można porozmawiać, prawda? I właśnie dlatego postanowiłam, że zabiorę Jasona i pojedziemy do Justina. Zresztą Jason chciał zobaczyć jak pracuje jego tatuś i nie ukrywam, że ja też. Mam nadzieję, że zrobię mu niespodziankę i wybaczy mi to co wczoraj powiedziałam.

Po 20 minutach byliśmy już w szkole. W ogromnej szkole. Cholera, miałam mega problem z trafieniem na sale gimnastyczną. Justin miał rację. Można się tutaj pogubić. Widząc drzwi z tabliczką „pokój nauczycieli – Justin Bieber”, uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę, łapiąc za klamkę i popychając drzwi, tak żeby się otworzyły. Uśmiech natychmiast zniknął z mojej twarzy kiedy zobaczyłam, że Justin siedzi przy biurku, na którym siedzi młoda i atrakcyjna kobieta, uśmiechając się zalotnie do niego. Chyba za bardzo mu to nie przeszkadzało. I pomyśleć, że przyjechałam tutaj żeby się pogodzić.
-Przepraszam, że przeszkadzam – odchrząknęłam, nie odrywając wzroku od swojego chłopaka, który właśnie zauważył, że ktoś w ogóle otworzył drzwi. Idiota.
-Emily – podniósł się od razu z zakłopotaniem na twarzy. I dobrze. Ja też na jego miejscu byłabym zakłopotana – Co wy tu robicie?
-Najwyraźniej przeszkadzamy – uśmiechnęłam się sztucznie w jego stronę, a Jason puścił moją rękę, podbiegając do Justina – Ale spokojnie, już idziemy.
-Nie, poczekaj – westchnął chłopak i odwrócił się, spoglądając na dziewczynę – Możesz zostawić nas samych?
-Oczywiście, Justin – mrugnęła do niego z żałosnym uśmiechem, przez co miałam ochotę walnąć jej w twarz. Ale była seksowna. Na pewno mu się podobała.
-Emily, to nie tak – mruknął kiedy tylko dziewczyna wyszła, zamykając za sobą drzwi.
-A jak? Hm? Przecież nie jestem ślepa – prychnęłam, zaciskając wargi i odwracając wzrok.
-Jason, idź się pobaw piłkami – powiedział chłopak do Jasona i wskazał na piłki po czym podszedł do mnie i zanim zdążyłam się odsunąć, objął mnie mocno w pasie, tak żebym nie mogła się ruszyć – Dobra, podrywa mnie, okej? Ale nie reaguje. Ona mnie nie obchodzi. Kocham cię, Emily. Kurwa, kocham cię tak mocno, że na pewno nie umiesz sobie tego wyobrazić.
-Ale ona tutaj siedziała.. – mruknęłam, podnosząc wzrok na chłopaka, który położył dłoń na moim policzku.
 -Wiem i przepraszam. Powinienem coś zrobić, ale jak wiesz, jestem idiotą – uśmiechnął się do mnie, na co przewróciłam oczami, a on nachylił się nad moim uchem – I wolałbym ciebie na tym biurku, uwierz mi.
-Przestań – zaśmiałam się, klepiąc go w tors – Kretyn.
-Ale twój.
-Mój – mruknęłam, uśmiechając się i całując go krótko w usta – Przepraszam za wczoraj. Trochę mi odbiło.
-Trochę? Miałem ochotę zamknąć cie w piwnicy.
-Spadaj – burknęłam, odsuwając się od niego i spojrzałam na Jasona, który odbijał piłkę do kosza – Chcesz zostać u taty na meczu?
-Tak, tak – pisnął z szerokim uśmiechem, na co cicho zachichotałam i pokiwałam głową, ponownie wtulając się w Justina.

Obserwowanie jak Justin uczy chłopaków i gra z nimi w kosza, mając na sobie sportowy strój to bardzo miły sposób na spędzanie czasu. Wyglądał tak seksownie będąc spocony i mając na czole grzywkę, a do tego tak dobrze grał. Byłam z niego dumna. Naprawdę zasłużył na tą pracę i było widać jak bardzo kocha to co robi.

Z zamyślenia wyrwała mnie osoba, która akurat weszła na salę. Paula. Przewróciłam oczami na jej widok. Niestety dziewczyna ruszyła w moją stronę. Miałam ochotę jęknąć. Akurat jej tutaj nie potrzebowałam i nie miałam zamiaru się z nią zaprzyjaźniać.
-Więc ty jesteś dziewczyną Justina, tak? – zapytała, a ja podniosłam na nią wzrok, wzdychając pod nosem.
-Żoną – uśmiechnęłam się sztucznie w jej stronę.
-Oh, biedny chłopak. Taki młody, żonaty i to jeszcze z taką osobą.. – westchnęła, udając smutek i zlustrowała mnie wzrokiem. Uchyliłam wargi, niedowierzając w to co usłyszałam i prychnęłam.
-No widzisz, a to jednak nie jesteś ty, tylko właśnie ja.
-Jeszcze – szepnęła, mrugając w moją stronę, a ja wstałam, zaciskając wargi.
-Jeśli myślisz, że Justin poleci na gołe nogi i jakieś żałosne flirtowanie to się mylisz. Kompletnie go nie znasz. Szkoda twojego czasu, ale jeśli tak bardzo chcesz to proszę, próbuj dalej – uśmiechnęłam się słodko, wzruszając ramionami.
-Dziwka.
-Odszczekaj to – syknęłam, mrużąc na nią swoje oczy.
-Mam odszczekać prawdę? Widać od razu, że jesteś dziwką.
-Oh i mówi to osoba, która właśnie próbuje wskoczyć do łóżka chłopakowi, którego w ogóle nie zna, nosi za krótkie spodenki i pewnie była w łóżkach połowy tej szkoły. Zabawne.
Nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że Jason był za mną, ale nie mogłam pozwolić jej sobą pomiatać. Co ona sobie wyobrażała? Niestety wkurzyłam ją chyba za bardzo bo nie minęło dużo czasu, a poczułam na swoich włosach, plecach i na swojej twarzy wodę, którą z butelki wylała na mnie Paula.
-Co ty robisz? Popieprzyło cię? – krzyknęłam, przecierając oczy i spojrzałam na twarz dziewczyny, która szeroko się uśmiechała.
-I tak nie widać różnicy, skarbie – wzruszyła ramionami ze słodkim uśmiechem i zanim zdążyłam coś powiedzieć, podbiegł Justin.
-Co tu się dzieje? Paula? – wydyszał, spoglądając na nią, a ona wzruszyła ramionami ponownie.
-Obraziła mnie.
-Nieprawda, to ona obraziła mamę – burknął Jason, krzyżując ręce na piersi i stając obok mnie. Przytulił się do mojej nogi, patrząc ze złością na Paulę. Widać, że to dziecko moje i Justina. Zdecydowanie.
-Zachowujesz się gorzej niż trzyletnie dziecko – warknął Justin, patrząc na Paulę i pokręcił głową w niedowierzaniu – Nie życzę sobie żebyś na moich zajęciach obrażała i tak traktowała moją rodzinę, zrozumiałaś?
-Idę stąd – mruknęłam, wycofując się i idąc do wyjścia z sali, a zaraz za mną poszedł Justin z Jasonem. Wyszłam z sali, przeklinając pod nosem i przetarłam mokrą twarz, czując się jak gówno. Ta dziewczyna jest psychiczna. Nie wiem co ona robi w tak dobrej szkole. Chyba wiadomo jak się tutaj dostała. Wypuściłam powietrze ustami, nie mogąc się uspokoić.
-Kochanie, przepraszam cię za nią – westchnął chłopak, stając naprzeciwko mnie i przygryzł wargę – Przegięła, wiem, ale nie denerwuj się już.
-Łatwo ci mówić bo to nie ciebie ktoś nazwał dziwką – wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Załatwię to, obiecuję. Ale już się uspokój – mruknął, kładąc dłonie na moich policzkach i złożył czuły pocałunek na moim czole.
-Już mi lepiej – szepnęłam, przymykając na chwilę powieki – Pojadę z Jasonem do domu i poczekam na ciebie bo nie mam ochoty zostać tu ani sekundy dłużej.
-Dobrze, skarbie  – uśmiechnął się delikatnie, kiwając głową i cmoknął moje usta, a potem pogładził Jasona po główce. Po krótkiej chwili wrócił do sali, a ja spojrzałam na synka, wzdychając i chwytając jego rączkę.
W naszym życiu nigdy nie będzie całkowitego spokoju. Zawsze będzie się coś dziać. Trzeba się do tego chyba w końcu przyzwyczaić.

--------------------------------

Hej, hej! :)

Rozdział jest szybko bo mam już napisane wszystko i niczego nie będę zmieniać więc mogę spokojnie dodawać rozdziały! Więc wracam i rozdziały będą regularnie. Nareeeeeeszcie.

Ogólnie to jest chyba 16 rozdziałów + epilog. I znienawidzicie mnie. Nie jesteście gotowi na to co się wydarzy. Więc od razu przepraszam, haha. (wiecie że was kocham)

I bardzo dziękuję za każdy komentarz, za wiadomości bo jesteście naprawdę cudowni i nie sądziłam, że moje ff będzie miało tylu odbiorców. To naprawdę cudowne uczucie móc pisać coś dla tylu ludzi.

I jeszcze jedna sprawa. Obserwujcie moje konto na tt (playtimegomezFF) bo tam pojawiają się różne wiadomości czy spojlery następnych rozdziałów!!!!

kocham was, do następnego! ♥


1.05.2016

Rozdział 10

https://www.youtube.com/watch?v=9h30Bx4Klxg

Justin’s pov

-I jak wyglądam? – zapytałem, odwracając się w stronę Emily, na co uśmiechnęła się w moją stronę i zachichotała cicho. Miałem na sobie jasne jeansy, czarną koszulkę i jasną rozpinaną bluzę.
-Wyglądasz super, Justin.
-Na pewno? Wiesz, to pierwszy dzień w pracy.. Nie chcę wyjść na jakiegoś gówniarza – wymamrotałem, krzywiąc się, a Emily przewróciła swoimi oczami.
-Nie wyjdziesz. Wyglądasz dobrze. W końcu idziesz uczyć kosza, a nie matmy, nie? – uniosła brwi do góry.
-No tak, masz rację. Jak zwykle – westchnąłem, na co Emily uśmiechnęła się szeroko w moją stronę. Chwyciłem swój plecak i wrzuciłem do niego ciuchy na przebranie oraz dezodorant. Denerwowałem się. To tak naprawdę praca moich marzeń. Nie chcę tego spieprzyć. Mam nadzieję, że poradzę sobie z uczniami, a nauczyciele mnie polubią.
Podniosłem się i założyłem plecak na ramie. Podszedłem do Emily i nachyliłem się nad nią, składając krótki pocałunek na jej ustach.
-Będę po południu, kocham cię.
-I ja ciebie, skarbie.

Korki w Nowym Jorku to coś czego nienawidzę. Szczególnie kiedy się śpieszę. Jęknąłem zdenerwowany i wyjąłem ze schowka papierosy i zapalniczkę, a po chwili zaciągałem się już papierosem, czując jak powoli się rozluźniam. Tak, to było coś czego potrzebowałem. Włączyłem też swój ulubiony album, przez co moje nerwy minęły w ciągu kilku minut. Przecież nie ma się czym denerwować. To tylko praca. Nie pierwsza i nie ostatnia. Dobra, mam nadzieję, że ostatnia. Pokręciłem do siebie głową, odpalając auto ponownie i skupiłem się na prowadzeniu.

Nareszcie dojechałem. CUD. Wysiadłem z auta, biorąc ze sobą plecak i rozejrzałem się, wciągając nerwowo powietrze. To było całkiem duże i porządne liceum. Dlatego też zdziwiłem się kiedy zaproponowali mi tutaj pracę. Może nie jestem aż tak zły? A może to tylko zasługa Thomasa? Zresztą nieważne. Dostałem propozycję i mam zamiar ją dobrze wykorzystać. Ruszyłem w stronę wejścia, a kiedy byłem już w środku, poszedłem do sekretariatu żeby zapytać o pokój wf-istów. Dobra, to liceum jest naprawdę duże. Dojście do mojego pokoju zajęło mi jakieś 7 minut, to chore. Emily będzie się śmiała jak to usłyszy. Na myśl o niej, na moich ustach pojawił się uśmiech. Zszedłem po schodach na sam dół i podszedłem do drzwi, na których pisało „Pokój Nauczycieli”. Zapukałem po czym wszedłem do środka, gdzie siedziała całkiem młoda dziewczyna w sportowym ubraniu.
-Um, dzień dobry – mruknąłem, zamykając za sobą drzwi.
-Dzień dobry, a Pan tutaj..?
-Jestem nowym trenerem koszykówki. Justin Bieber – uśmiechnąłem się delikatnie, a dziewczyna od razu odwzajemniła uśmiech, kiwając ze zrozumieniem głową.
-No tak, wspominali mi, że dzisiaj Pan przyjdzie. Ale spodziewałam się kogoś um.. starszego? – zaśmiała się słodko, na co sam również się zaśmiałem i podszedłem do biurka.
-To źle, że jestem młodszy? – uniosłem brwi do góry.
-Nie, pewnie, że nie – machnęła ręką, lustrując mnie uważnie wzrokiem – To będzie teraz Pana pokój, ja swój mam w drugiej części korytarza. Jestem Paula, miło mi poznać – wysunęła dłoń w moją stronę, a ja od razu ją ścisnąłem.
-Mi również miło Panią poznać.
-Proszę, mówmy sobie po imieniu – przewróciła oczami, a ja pokiwałem głową – Ja już pójdę bo zaraz mam zajęcia, zresztą Ty też. Do zobaczenia potem – mrugnęła do mnie z figlarnym uśmiechem i wyszła. Zaśmiałem się cicho pod nosem i rozejrzałem po pokoju. Muszę przyznać, że był naprawdę fajny. Widząc, że zaraz będzie 8, wstałem i poszedłem się przebrać w strój sportowy, a potem zapoznałem się z nazwiskami uczniów i poszedłem na salę, gdzie na mnie czekali.

-Podobno całkiem dobrze Ci poszło – powiedziała z uśmiechem Paula kiedy szliśmy po kilku godzinach zajęć do mojego pokoju z kawami w dłoniach.
-Całkiem dobrze? Myślałem, że trochę lepiej – odpowiedziałem jej z głupim uśmiechem na twarzy, na co dziewczyna zaśmiała się cicho.
-Dobra, nie będę kłamać. Widziałam jedne twoje zajęcia i byłeś niesamowity – wyszeptała, patrząc mi w oczy, a potem przyśpieszyła kroku i weszła do pokoju, a ja zaraz za nią, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Cieszę się, że Ci się podobało. Mam nadzieję, że uczniom także.
-Jeszcze nigdy nie byli tak zadowoleni, uwierz mi – zaśmiała się. Usiadłem przy biurku, a Paula usiadła na nim, patrząc na mnie i cały czas się uśmiechając.
-To dobrze – skinąłem głową i upiłem łyka kawy, przyglądając się dziewczynie. Nie będę kłamał – była ładna, zgrabna i zabawna. Nie da się tego nie zauważyć.
-A dziewczynom podobały się te zajęcia najbardziej, tylko chyba bardziej ze względu na trenera i wcale im się nie dziwię – przygryzła wargę, nie odrywając ode mnie swojego wzroku, na co zaśmiałem się cicho.
-Tobie też z tego względu podobały się zajęcia? – wymamrotałem, przechylając głowę w bok.
-Może tak, a może nie.. Kto wie – mrugnęła do mnie, odstawiając kawę i zeskoczyła z biurka, ruszając do wyjścia i kręcąc przy tym seksownie tyłkiem. KURWA.

Emily’s pov

Weszliśmy z Jasonem do domu po 15 i od razu poszłam robić obiad. Byłam zmęczona, ponieważ to był bardzo ciężki dzień, ale przecież moje dziecko musi coś jeść, prawda? No i Justin. On też musi jeść. Swoją drogą, ciekawe jak mu poszedł pierwszy dzień w pracy. Powinien niedługo być w domu. Już się za nim stęskniłam. Może to chore, ale ostatnie kilka dni spędziliśmy całe razem, a teraz pół dnia bez siebie.. Tęsknie za nim kiedy tylko nie ma go ze mną i nic na to nie poradzę.
Kiedy nałożyłam już obiad na talerze i położyłam je na stole w kuchni, do domu wszedł akurat Justin.
-Tata – pisnął Jason, biegnąc do niego, na co cicho zachichotałam.
-Cześć, młody – powiedział radośnie Justin, a po chwili oboje zjawili się w kuchni.
-Cześć, Justin – uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił.
-Hej, skarbie. Jak tam? – wymamrotał, całując mnie szybko w policzek i usiadł przy stole.
-Jason, umyj rączki i przyjdź jeść – kiwnęłam głową do Jasona po czym usiadłam przy stole naprzeciwko Justina i od razu napiłam się soku – Dobrze, tylko pełno pracy. A u ciebie? Jak pierwszy dzień, trenerze co?
-Oh, świetnie. Super młodzież, liceum jest świetnie, nauczyciele wyluzowani i nie patrzą na moją przeszłość kryminalną.. Może dzięki temu, że wujek Thomasa jest dyrektorem i załatwił mi tam łatwe życie.
-To się cieszę, skarbie – uśmiechnęłam się do niego, a Jason podbiegł do stołu i po chwili przy nim usiadł.

Moje życie wróciło do normalności. Mam przy sobie swojego męża, mojego synka i jestem szczęśliwa. Wszystko jest tak jak było kiedyś, tylko, że jesteśmy starsi. Oboje wiele przeszliśmy, dojrzeliśmy i myślę, że tym razem nie pozwolimy naszej miłości upaść. Cieszy mnie nawet takie normalne, wspólne zjedzenie obiadu. Może to głupie, ale tak jest. Wspaniale jest usiąść rodzinnie do obiadu, porozmawiać ze sobą czy po prostu być. Mam nadzieję, że nie będziemy się mijać jak niektórzy zapracowani ludzie. To pewne, że nasz związek będzie wyglądał teraz inaczej niż kiedyś bo już nie jesteśmy nastolatkami, którzy mogą pozwolić sobie na wszystko. Mam po prostu nadzieję, że zawsze będziemy znajdować czas dla siebie.
Z rozmyślenia wyrwał mnie głos Jasona. Od razu spojrzałam na synka, oblizując wargi.
-Widziałem taki nowy, super samochód.. Chciałbym go – wymamrotał, robiąc maślane oczka.
-O nie, nie ma mowy. Masz masę zabawek, którymi się nie bawisz – powiedziałam od razu i westchnęłam ciężko. Kupowałam mu pełno zabawek, ale nie mogę robić tak, że będzie miał wszystkiego czego chce. Nie chcę go tak rozpieszczać. I tak większość zabawek leży w kącie, a on woli oglądać bajki. Jak praktycznie każde dziecko teraz.
-Mamo – jęknął, krzyżując ręce na piersi i przeniósł wzrok na Justina – Tatusiu, proszę.
-A jaki to samochód?
-Taki czerwony, który można przebudować w samolot. Jest super. Chłopak w przedszkolu go ma i ja też taki chcę – uśmiechnął się szeroko do swojego taty, na co westchnęłam cicho pod nosem.
-Dobrze, jak zjemy to pójdę ci kupić ten samochód, okej? – Justin odwzajemnił uśmiech, a ja rozszerzyłam oczy, nie wierząc w to co słyszę.
-Tak! – pisnął chłopiec, klaszcząc w dłonie. Wstałam od stołu, zaciskając swoje wargi i pokręciłam głową. Odłożyłam talerz na blat i wyszłam szybko z kuchni, ignorując spojrzenie Justina. Nie rozumiałam go. Przecież wyraźne słyszał jak powiedziałam Jasonowi, że nie dostanie tego autka. Chciał mi zrobić na złość? Chciał mnie wkurzyć? To mu się udało. I to cholernie.

Drzwi od domu otworzyły się kiedy akurat schodziłam po schodach żeby zrobić sobie herbaty. Do środka wszedł Justin z Jasonem, a w ręce miał pełną reklamówkę zabawek. Natomiast Jason miał w ręce swoje auto, które chciał. Przymknęłam na chwilę oczy, próbując się uspokoić, ale nie udało się. Kiedy tylko Jason pobiegł na górę, stanęłam przed Justinem, krzyżując ręce na piersi.
-Oszalałeś, tak?
-O co ci chodzi?
-Powiedziałam mu, że nie kupie mu tego autka, a ty poszedłeś i mu to kupiłeś, a do tego masę zabawek, którymi i tak nie będzie się bawił po kilku dniach – wymamrotałam, kręcąc delikatnie głową, a Justin przewrócił oczami.
-Przestań. Nie było mnie tyle czasu, chciałbym mu to jakoś wynagrodzić. Co w tym złego?
-Co w tym złego? – prychnęłam – Może na przykład to, że kompletnie nie liczysz się z moim zdaniem. Powinieneś najpierw porozmawiać ze mną, a tak to jeśli ja mu czegoś zabronię to poleci do ciebie bo będzie wiedział, że ty mu to dasz. Jak kiedyś zabronię mu narkotyków i poleci do ciebie to też mu dasz żeby mu wynagrodzić czas, przez który cie nie było i żeby być dobrym tatusiem?
-Przesadzasz – warknął Justin, kręcąc swoją głową – Kupiłem mu pieprzone zabawki, a nie narkotyki. Przestanie się nimi bawić? To trudno. Ale to dziecko. Chcę mu dać wszystko czego będzie chciał.
-Nie będzie cię przez to kochał bardziej. Rozpieszczasz go, a ja nie chcę żebyś to robił. Jak chcesz mu wynagrodzić to, że cie nie było to zabierz go na spacer, do parku, na lody, gdziekolwiek. Kupowaniem zabawek nie załatwisz wszystkiego, a już na pewno nie tego, że będziesz dobrym tatusiem.
-Nie wiedziałem, że stałaś się taką zrzędą przez te kilka lat – uśmiechnął się do mnie sztucznie, krzyżując ręce na piersi – Tak, rozpieszczam go bo to mój syn i zasługuje na wszystko czego będzie chciał. I będę to robił dalej, czy ci się to podoba czy nie.
-Wiesz co? – warknęłam, przechylając głowę na bok – Wolałam wychowywać go sama. Przynajmniej nie miałam takich problemów – wyrzuciłam z siebie, ruszając do kuchni.
-Tak? To się kurwa rozstańmy i się wyprowadzę, a tu wychowuj go sama jak tak bardzo tego chcesz – krzyknął za mną, przez co zacisnęłam swoją szczękę. Ten człowiek doprowadzał mnie do szału.
-No i dobrze. Może ci jeszcze pomóc? – zawołałam, wstawiając wodę na herbatę i oparłam dłonie o blat, wypuszczając powietrze ustami.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie – zaśmiał się sucho i usłyszałam jego zbliżające się kroki, aż stanął w kuchni.
-A może ty kogoś masz, co?
-Słucham?
-Może dlatego tak się do mnie odzywasz. Może dlatego tak łatwo mówisz o rozstaniu i wyprowadzce. Może dlatego robisz mi na złość. Może pieprzyłeś jakąś laskę zanim się zeszliśmy i nadal z nią jesteś, a może pieprzyłeś jakąś nauczycielkę dzisiaj – wyrzuciłam z siebie, odwracając się w stronę chłopaka, który uniósł w niedowierzaniu brwi do góry.
-Popieprzyło cię do reszty – prychnął, kręcąc swoją głową – Naprawdę myślisz, że po tym co przeszliśmy mógłbym cie zdradzić? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy, ale ja nie odpowiedziałam. Nie wiem czemu o tym pomyślałam. Przecież mu ufam i wiem, że by mnie nie zdradził. Chyba by mnie tak nie skrzywdził, prawda? Nie tym razem.
-Aha więc tak myślisz – pokiwał głową, zaciskając swoje wargi – Zajebiście kurwa, dzięki – warknął, odwracając się i wychodząc z kuchni. Zamknęłam oczy, opierając się o blat i chowając twarz w dłoniach. Cholera jasna. Czy za każdym razem kiedy jest dobrze coś musi się spieprzyć? To się chyba nigdy nie skończy. Nie w naszym związku.

***

"Mam już dość tej samej starej miłości, tego gówna, ono mnie rozdziera
Mam już dość tej samej starej miłości, moje ciało ma już dość  
Mam już dość tej samej starej miłości, czuję się jakbym miała wybuchnąć
Mam już dość tej samej starej miłości, takiej, która łamie serce."

---------------------------------
Hej pod dłuuuugiej przerwie. (wiem zbyt długiej)

Przepraszam bardzo, ale tak jak pisałam w informacji, nie miałam jak dodać rozdziału i czegokolwiek napisać. Ale właśnie biorę się za pisanie, tylko najpierw chciałam dodać jakiś rozdział. Więc jest. Nie jest już tak kolorowo jak było, ale to i tak nic do tego co się wydarzy..

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Zostawcie po sobie komentarz. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest. Haha.

Kocham was i do następnego rozdziału! (niedługo koniec :c)

btw. wróciłam na twittera!