Justin’s pov
-I jak wyglądam? – zapytałem, odwracając się w stronę Emily, na co uśmiechnęła się w moją stronę i zachichotała cicho. Miałem na sobie jasne jeansy, czarną koszulkę i jasną rozpinaną bluzę.
-Wyglądasz super, Justin.
-Na pewno? Wiesz, to pierwszy dzień w pracy.. Nie chcę wyjść na jakiegoś gówniarza – wymamrotałem, krzywiąc się, a Emily przewróciła swoimi oczami.
-Nie wyjdziesz. Wyglądasz dobrze. W końcu idziesz uczyć kosza, a nie matmy, nie? – uniosła brwi do góry.
-No tak, masz rację. Jak zwykle – westchnąłem, na co Emily uśmiechnęła się szeroko w moją stronę. Chwyciłem swój plecak i wrzuciłem do niego ciuchy na przebranie oraz dezodorant. Denerwowałem się. To tak naprawdę praca moich marzeń. Nie chcę tego spieprzyć. Mam nadzieję, że poradzę sobie z uczniami, a nauczyciele mnie polubią.
Podniosłem się i założyłem plecak na ramie. Podszedłem do Emily i nachyliłem się nad nią, składając krótki pocałunek na jej ustach.
-Będę po południu, kocham cię.
-I ja ciebie, skarbie.
Korki w Nowym Jorku to coś czego nienawidzę. Szczególnie kiedy się śpieszę. Jęknąłem zdenerwowany i wyjąłem ze schowka papierosy i zapalniczkę, a po chwili zaciągałem się już papierosem, czując jak powoli się rozluźniam. Tak, to było coś czego potrzebowałem. Włączyłem też swój ulubiony album, przez co moje nerwy minęły w ciągu kilku minut. Przecież nie ma się czym denerwować. To tylko praca. Nie pierwsza i nie ostatnia. Dobra, mam nadzieję, że ostatnia. Pokręciłem do siebie głową, odpalając auto ponownie i skupiłem się na prowadzeniu.
Nareszcie dojechałem. CUD. Wysiadłem z auta, biorąc ze sobą plecak i rozejrzałem się, wciągając nerwowo powietrze. To było całkiem duże i porządne liceum. Dlatego też zdziwiłem się kiedy zaproponowali mi tutaj pracę. Może nie jestem aż tak zły? A może to tylko zasługa Thomasa? Zresztą nieważne. Dostałem propozycję i mam zamiar ją dobrze wykorzystać. Ruszyłem w stronę wejścia, a kiedy byłem już w środku, poszedłem do sekretariatu żeby zapytać o pokój wf-istów. Dobra, to liceum jest naprawdę duże. Dojście do mojego pokoju zajęło mi jakieś 7 minut, to chore. Emily będzie się śmiała jak to usłyszy. Na myśl o niej, na moich ustach pojawił się uśmiech. Zszedłem po schodach na sam dół i podszedłem do drzwi, na których pisało „Pokój Nauczycieli”. Zapukałem po czym wszedłem do środka, gdzie siedziała całkiem młoda dziewczyna w sportowym ubraniu.
-Um, dzień dobry – mruknąłem, zamykając za sobą drzwi.
-Dzień dobry, a Pan tutaj..?
-Jestem nowym trenerem koszykówki. Justin Bieber – uśmiechnąłem się delikatnie, a dziewczyna od razu odwzajemniła uśmiech, kiwając ze zrozumieniem głową.
-No tak, wspominali mi, że dzisiaj Pan przyjdzie. Ale spodziewałam się kogoś um.. starszego? – zaśmiała się słodko, na co sam również się zaśmiałem i podszedłem do biurka.
-To źle, że jestem młodszy? – uniosłem brwi do góry.
-Nie, pewnie, że nie – machnęła ręką, lustrując mnie uważnie wzrokiem – To będzie teraz Pana pokój, ja swój mam w drugiej części korytarza. Jestem Paula, miło mi poznać – wysunęła dłoń w moją stronę, a ja od razu ją ścisnąłem.
-Mi również miło Panią poznać.
-Proszę, mówmy sobie po imieniu – przewróciła oczami, a ja pokiwałem głową – Ja już pójdę bo zaraz mam zajęcia, zresztą Ty też. Do zobaczenia potem – mrugnęła do mnie z figlarnym uśmiechem i wyszła. Zaśmiałem się cicho pod nosem i rozejrzałem po pokoju. Muszę przyznać, że był naprawdę fajny. Widząc, że zaraz będzie 8, wstałem i poszedłem się przebrać w strój sportowy, a potem zapoznałem się z nazwiskami uczniów i poszedłem na salę, gdzie na mnie czekali.
-Podobno całkiem dobrze Ci poszło – powiedziała z uśmiechem Paula kiedy szliśmy po kilku godzinach zajęć do mojego pokoju z kawami w dłoniach.
-Całkiem dobrze? Myślałem, że trochę lepiej – odpowiedziałem jej z głupim uśmiechem na twarzy, na co dziewczyna zaśmiała się cicho.
-Dobra, nie będę kłamać. Widziałam jedne twoje zajęcia i byłeś niesamowity – wyszeptała, patrząc mi w oczy, a potem przyśpieszyła kroku i weszła do pokoju, a ja zaraz za nią, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Cieszę się, że Ci się podobało. Mam nadzieję, że uczniom także.
-Jeszcze nigdy nie byli tak zadowoleni, uwierz mi – zaśmiała się. Usiadłem przy biurku, a Paula usiadła na nim, patrząc na mnie i cały czas się uśmiechając.
-To dobrze – skinąłem głową i upiłem łyka kawy, przyglądając się dziewczynie. Nie będę kłamał – była ładna, zgrabna i zabawna. Nie da się tego nie zauważyć.
-A dziewczynom podobały się te zajęcia najbardziej, tylko chyba bardziej ze względu na trenera i wcale im się nie dziwię – przygryzła wargę, nie odrywając ode mnie swojego wzroku, na co zaśmiałem się cicho.
-Tobie też z tego względu podobały się zajęcia? – wymamrotałem, przechylając głowę w bok.
-Może tak, a może nie.. Kto wie – mrugnęła do mnie, odstawiając kawę i zeskoczyła z biurka, ruszając do wyjścia i kręcąc przy tym seksownie tyłkiem. KURWA.
Emily’s pov
Weszliśmy z Jasonem do domu po 15 i od razu poszłam robić obiad. Byłam zmęczona, ponieważ to był bardzo ciężki dzień, ale przecież moje dziecko musi coś jeść, prawda? No i Justin. On też musi jeść. Swoją drogą, ciekawe jak mu poszedł pierwszy dzień w pracy. Powinien niedługo być w domu. Już się za nim stęskniłam. Może to chore, ale ostatnie kilka dni spędziliśmy całe razem, a teraz pół dnia bez siebie.. Tęsknie za nim kiedy tylko nie ma go ze mną i nic na to nie poradzę.
Kiedy nałożyłam już obiad na talerze i położyłam je na stole w kuchni, do domu wszedł akurat Justin.
-Tata – pisnął Jason, biegnąc do niego, na co cicho zachichotałam.
-Cześć, młody – powiedział radośnie Justin, a po chwili oboje zjawili się w kuchni.
-Cześć, Justin – uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił.
-Hej, skarbie. Jak tam? – wymamrotał, całując mnie szybko w policzek i usiadł przy stole.
-Jason, umyj rączki i przyjdź jeść – kiwnęłam głową do Jasona po czym usiadłam przy stole naprzeciwko Justina i od razu napiłam się soku – Dobrze, tylko pełno pracy. A u ciebie? Jak pierwszy dzień, trenerze co?
-Oh, świetnie. Super młodzież, liceum jest świetnie, nauczyciele wyluzowani i nie patrzą na moją przeszłość kryminalną.. Może dzięki temu, że wujek Thomasa jest dyrektorem i załatwił mi tam łatwe życie.
-To się cieszę, skarbie – uśmiechnęłam się do niego, a Jason podbiegł do stołu i po chwili przy nim usiadł.
Moje życie wróciło do normalności. Mam przy sobie swojego męża, mojego synka i jestem szczęśliwa. Wszystko jest tak jak było kiedyś, tylko, że jesteśmy starsi. Oboje wiele przeszliśmy, dojrzeliśmy i myślę, że tym razem nie pozwolimy naszej miłości upaść. Cieszy mnie nawet takie normalne, wspólne zjedzenie obiadu. Może to głupie, ale tak jest. Wspaniale jest usiąść rodzinnie do obiadu, porozmawiać ze sobą czy po prostu być. Mam nadzieję, że nie będziemy się mijać jak niektórzy zapracowani ludzie. To pewne, że nasz związek będzie wyglądał teraz inaczej niż kiedyś bo już nie jesteśmy nastolatkami, którzy mogą pozwolić sobie na wszystko. Mam po prostu nadzieję, że zawsze będziemy znajdować czas dla siebie.
Z rozmyślenia wyrwał mnie głos Jasona. Od razu spojrzałam na synka, oblizując wargi.
-Widziałem taki nowy, super samochód.. Chciałbym go – wymamrotał, robiąc maślane oczka.
-O nie, nie ma mowy. Masz masę zabawek, którymi się nie bawisz – powiedziałam od razu i westchnęłam ciężko. Kupowałam mu pełno zabawek, ale nie mogę robić tak, że będzie miał wszystkiego czego chce. Nie chcę go tak rozpieszczać. I tak większość zabawek leży w kącie, a on woli oglądać bajki. Jak praktycznie każde dziecko teraz.
-Mamo – jęknął, krzyżując ręce na piersi i przeniósł wzrok na Justina – Tatusiu, proszę.
-A jaki to samochód?
-Taki czerwony, który można przebudować w samolot. Jest super. Chłopak w przedszkolu go ma i ja też taki chcę – uśmiechnął się szeroko do swojego taty, na co westchnęłam cicho pod nosem.
-Dobrze, jak zjemy to pójdę ci kupić ten samochód, okej? – Justin odwzajemnił uśmiech, a ja rozszerzyłam oczy, nie wierząc w to co słyszę.
-Tak! – pisnął chłopiec, klaszcząc w dłonie. Wstałam od stołu, zaciskając swoje wargi i pokręciłam głową. Odłożyłam talerz na blat i wyszłam szybko z kuchni, ignorując spojrzenie Justina. Nie rozumiałam go. Przecież wyraźne słyszał jak powiedziałam Jasonowi, że nie dostanie tego autka. Chciał mi zrobić na złość? Chciał mnie wkurzyć? To mu się udało. I to cholernie.
Drzwi od domu otworzyły się kiedy akurat schodziłam po schodach żeby zrobić sobie herbaty. Do środka wszedł Justin z Jasonem, a w ręce miał pełną reklamówkę zabawek. Natomiast Jason miał w ręce swoje auto, które chciał. Przymknęłam na chwilę oczy, próbując się uspokoić, ale nie udało się. Kiedy tylko Jason pobiegł na górę, stanęłam przed Justinem, krzyżując ręce na piersi.
-Oszalałeś, tak?
-O co ci chodzi?
-Powiedziałam mu, że nie kupie mu tego autka, a ty poszedłeś i mu to kupiłeś, a do tego masę zabawek, którymi i tak nie będzie się bawił po kilku dniach – wymamrotałam, kręcąc delikatnie głową, a Justin przewrócił oczami.
-Przestań. Nie było mnie tyle czasu, chciałbym mu to jakoś wynagrodzić. Co w tym złego?
-Co w tym złego? – prychnęłam – Może na przykład to, że kompletnie nie liczysz się z moim zdaniem. Powinieneś najpierw porozmawiać ze mną, a tak to jeśli ja mu czegoś zabronię to poleci do ciebie bo będzie wiedział, że ty mu to dasz. Jak kiedyś zabronię mu narkotyków i poleci do ciebie to też mu dasz żeby mu wynagrodzić czas, przez który cie nie było i żeby być dobrym tatusiem?
-Przesadzasz – warknął Justin, kręcąc swoją głową – Kupiłem mu pieprzone zabawki, a nie narkotyki. Przestanie się nimi bawić? To trudno. Ale to dziecko. Chcę mu dać wszystko czego będzie chciał.
-Nie będzie cię przez to kochał bardziej. Rozpieszczasz go, a ja nie chcę żebyś to robił. Jak chcesz mu wynagrodzić to, że cie nie było to zabierz go na spacer, do parku, na lody, gdziekolwiek. Kupowaniem zabawek nie załatwisz wszystkiego, a już na pewno nie tego, że będziesz dobrym tatusiem.
-Nie wiedziałem, że stałaś się taką zrzędą przez te kilka lat – uśmiechnął się do mnie sztucznie, krzyżując ręce na piersi – Tak, rozpieszczam go bo to mój syn i zasługuje na wszystko czego będzie chciał. I będę to robił dalej, czy ci się to podoba czy nie.
-Wiesz co? – warknęłam, przechylając głowę na bok – Wolałam wychowywać go sama. Przynajmniej nie miałam takich problemów – wyrzuciłam z siebie, ruszając do kuchni.
-Tak? To się kurwa rozstańmy i się wyprowadzę, a tu wychowuj go sama jak tak bardzo tego chcesz – krzyknął za mną, przez co zacisnęłam swoją szczękę. Ten człowiek doprowadzał mnie do szału.
-No i dobrze. Może ci jeszcze pomóc? – zawołałam, wstawiając wodę na herbatę i oparłam dłonie o blat, wypuszczając powietrze ustami.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie – zaśmiał się sucho i usłyszałam jego zbliżające się kroki, aż stanął w kuchni.
-A może ty kogoś masz, co?
-Słucham?
-Może dlatego tak się do mnie odzywasz. Może dlatego tak łatwo mówisz o rozstaniu i wyprowadzce. Może dlatego robisz mi na złość. Może pieprzyłeś jakąś laskę zanim się zeszliśmy i nadal z nią jesteś, a może pieprzyłeś jakąś nauczycielkę dzisiaj – wyrzuciłam z siebie, odwracając się w stronę chłopaka, który uniósł w niedowierzaniu brwi do góry.
-Popieprzyło cię do reszty – prychnął, kręcąc swoją głową – Naprawdę myślisz, że po tym co przeszliśmy mógłbym cie zdradzić? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy, ale ja nie odpowiedziałam. Nie wiem czemu o tym pomyślałam. Przecież mu ufam i wiem, że by mnie nie zdradził. Chyba by mnie tak nie skrzywdził, prawda? Nie tym razem.
-Aha więc tak myślisz – pokiwał głową, zaciskając swoje wargi – Zajebiście kurwa, dzięki – warknął, odwracając się i wychodząc z kuchni. Zamknęłam oczy, opierając się o blat i chowając twarz w dłoniach. Cholera jasna. Czy za każdym razem kiedy jest dobrze coś musi się spieprzyć? To się chyba nigdy nie skończy. Nie w naszym związku.
***
"Mam już dość tej samej starej miłości, tego gówna, ono mnie rozdziera
Mam już dość tej samej starej miłości, moje ciało ma już dość
Mam już dość tej samej starej miłości, czuję się jakbym miała wybuchnąć
Mam już dość tej samej starej miłości, takiej, która łamie serce."
---------------------------------
Hej pod dłuuuugiej przerwie. (wiem zbyt długiej)
Przepraszam bardzo, ale tak jak pisałam w informacji, nie miałam jak dodać rozdziału i czegokolwiek napisać. Ale właśnie biorę się za pisanie, tylko najpierw chciałam dodać jakiś rozdział. Więc jest. Nie jest już tak kolorowo jak było, ale to i tak nic do tego co się wydarzy..
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Zostawcie po sobie komentarz. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest. Haha.
Kocham was i do następnego rozdziału! (niedługo koniec :c)
btw. wróciłam na twittera!
Ma się nic nie zdarzyć!! :D no i rozdział nawet bardzo fajny :*
OdpowiedzUsuńO nie pokłócili siè o takie byle co :C Muszą się pogodzić! Czekam nn ❤
OdpowiedzUsuń