3.07.2016

Epilog

https://www.youtube.com/watch?v=77AT2zdw9C8

Nie wiedział czemu to zrobił. Ale był tu. Chyba chciał się pożegnać, już tak oficjalnie. Bolało go to, ale czuł, że musi iść do przodu i po prostu zapomnieć. Czuł się naprawdę dobrze, będąc z Caitlin. Uwielbiał ją i z czasem po prostu przestał porównywać ją do Emily. Czasem jeszcze o niej myślał, ale dzisiaj chciał to zakończyć raz na zawsze. I chyba dlatego przyjechał na tą plażę – „ich plażę”. To tutaj Emily zaszła w pierwszą ciążę. Uśmiechnął się lekko na to wspomnienie i oparł się o jedną ze skał, podziwiając piękny widok przed nim. Kiedy byli tu pierwszy raz, nie pomyślałby, że tak to wszystko może się skończyć. Wierzył, że będą razem już na zawsze. Był pewien, że tego nie spieprzy. Cholernie się pomylił. Teraz jest tutaj sam, bez swojej miłości. On ma nową dziewczynę, a ona nowego chłopaka. Oboje zaczynają nowe życie, próbując zapomnieć o starym. Kiedyś przechodzili przez wszystko co złe i dobre razem, walczyli o swoją miłość, a teraz pozwolili jej po prostu upaść. W głębi serca Justin wiedział, że tak musiało być. Prędzej czy później ona i tak by od niego odeszła. Nie zasługiwał na nią od samego początku. Powinien przejechać obok niej obojętnie albo chociaż pozwolić jej odejść po spędzonej razem nocy. Zrobił kompletnie co innego. Zatrzymał ją, a potem po prostu ją zniszczył. Nigdy sobie tego nie wybaczy. Ona na to nie zasłużyła. Nie zasłużyła na to całe cierpienie, które jej zgotował, ale było już za późno na przeprosiny. Trzeba po prostu iść dalej.

Chłopak wyjął z kieszeni okrągłą, złotą obrączkę i zaczął się jej przyglądać. Zdjął ją dopiero gdy pierwszy raz po odwyku przyjechał do Nowego Jorku. Nie chciał by Emily widziała, że nadal miał nadzieję. Nosił ją jeszcze czasem, ale teraz nadszedł moment żeby się z nią pożegnać. To już nie wróci, a on nie może ciągle trwać w tym gównie. Jutro wraca do Kanady, a chce zakończyć wszystkie sprawy tutaj – w Nowym Jorku.
Po dłuższej chwili przyglądania się obrączce, ścisnął ją mocno w dłoni, wypuszczając powietrze ustami po czym ukucnął i zagryzł dolną wargę.
-Żegnaj, Emily – szepnął ledwo słyszalnie i wcisnął obrączkę pod jedną z małych skał i przycisnął nią pierścionek, czując mocne ukłucie w sercu. To naprawdę koniec. Po tak długim czasie po prostu koniec.

Podniósł się do pozycji stojącej i odwrócił się, chcąc już stąd iść, ponieważ wiedział, że jeśli zostanie tu dłużej to źle na niego wpłynie. Ale wtedy zobaczył postać przed sobą. Nie wiedział czy to jego wyobraźnia czy prawda. Ale stała tutaj. Piękna i idealna. Taka jaką kochał i kocha nadal. Stała przed nim, patrząc mu prosto w oczy, a on nadal nie był pewny czy sobie tego po prostu nie wyobraża. Zamknął swoje oczy, ściskając powieki mocno i po chwili je uchylił, a ona nadal tam była. Jego serce momentalnie nabrało szybkiego tempa.
-Co ty tu robisz? – udało mu się w końcu wydusić. Nie odrywał zszokowanego i uważnego wzroku od dziewczyny swoich marzeń, a ona uśmiechnęła się słabo, wzruszając ramionami.
-Czasami tu po prostu przychodzę..
-Naprawdę? – szepnął z nadzieją w głosie.
-Tak, ale nigdy nie sądziłam, że spotkam tutaj Ciebie.
-Jestem tu ostatni raz – mruknął, patrząc jej w oczy, a serce dziewczyny dosłownie się zatrzymało. Albo pękało. Sama nie wiedziała. Czuła po prostu ogarniający ją smutek. Ruszyła na przód, ale nadal go kochała. Chciała go mieć obok siebie mimo że ją zranił. Wiedziała, że powinna się odwrócić i stąd pójść, ale coś silnego ją zatrzymywało i nie potrafiła zrobić nawet jednego kroku.
-Wracasz do Kanady? – zapytała, odchrząkając cicho i próbując nie brzmieć jakby była zawiedziona, ale Justin to usłyszał. I chyba nawet trochę się ucieszył, ale to niczego nie zmieniało. Pokiwał twierdząco głową, zbliżając się do niej powoli i westchnął cicho.
-Teraz tam jest mój dom.
-Z Caitlin?
-Z Caitlin – mruknął, powodując tym ból u dziewczyny. Szybko odwróciła od niego wzrok, ale pokiwała ze zrozumieniem głową. Nie chciała żeby to ją bolało. Oboje ruszyli do przodu i powinna się z tym pogodzić, ale dlaczego nie umiała?
-Będę przyjeżdżał do Jasona i Charlotte i będę zabierał ich czasem do siebie. Nie zapomnę o nich, o to nie musisz się martwić.
-Wiem, Justin – uśmiechnęła się słabo, unosząc wzrok na chłopaka, którego kochała całym sercem, nieważne jak bardzo ją zranił – Wiem, że o nich nie zapomnisz.
-O Tobie też nie zapomnę, Em – szepnął z bólem i przełknął z trudem ślinę, patrząc w pełne cierpienia oczy dziewczyny. Emily zaniemówiła. Sama nie wiedziała co powiedzieć więc po prostu na niego patrzyła. Jej serce biło jak oszalałe, tak samo jak i serce Justina. Jego słowa ją raniły. Nie chciała tego słyszeć. Chciała żeby po prostu odszedł.
-A ja o Tobie, Justin – mruknęła, przykładając dłoń do jego policzka, na co wciągnął głośno powietrze. Dawno nie czuł jej tak blisko siebie i chyba zapomniał jak cudowny i delikatny był jej dotyk.

Milczeli, patrząc sobie nawzajem w oczy. Emily gładziła delikatnie jego policzek, czym jak zawsze go uspakajała. Nigdy tego nie rozumiał. Wystarczył jej dotyk, a całe zdenerwowanie mijało. Ona była jak jego anioł. Ona była dla niego wszystkim, a on był całym światem dla niej. Kochali siebie pomimo ciężkich ran. Kochali siebie do bólu i oboje o tym wiedzieli.
Nie zastanowił się ani chwili nad tym co chciał zrobić. Nie wiedział czy robi dobrze czy źle, ale to było silniejsze od niego. Potrzebował tego. Nachylił się nad dziewczyną, nie odwracając od niej uważnego wzroku i po krótkiej chwili złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Tak bardzo tęsknił za tym smakiem.. Emily także. Chciała się od niego oderwać. Przecież jest z Jay’em. Jest jej z nim dobrze. Nie może mu tego zrobić. Ale nie potrafiła się ruszyć. Całe jej ciało potrzebowało właśnie Jego. Żadne z nich nie zastanawiało się nad konsekwencjami, a ich pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Oboje tak bardzo za sobą tęsknili, tak bardzo siebie potrzebowali. Nie myśleli o niczym, skupiali się tylko na sobie i może właśnie to był ich największy błąd?
Ich ubrania w szybkim tempie znalazły się na piasku, a ich oddechy mieszały się ze sobą podczas namiętnego pocałunku. Justin przesuwał dłońmi po ciele Emily, na którym miała tylko bieliznę. Odetchnął w jej usta, popychając ją na piasek, a ona chwyciła go za kark, przyciągając go do siebie. Pożądanie wzięło górę. Oboje myśleli o tym jak dopasowani do siebie byli. Ich ciała, usta, dłonie.. Zawsze to w sobie kochali. Ale w tym momencie chyba nie byli do końca świadomi tego co właśnie robili.

Jest ciemno. Na niebie jest pełno gwiazd, a chłodne powietrze wywołało ciarki na nagim ciele Emily. Dziewczyna leżała na piasku, patrząc w niebo i szybko oddychając. Chyba właśnie do niej dotarło co się przed chwilą stało. Zdradziła Jay’a. Zdradziła go. Zdradziła go. Zdradziła go. Powtarzała to sobie w głowie, nie mogąc uwierzyć, że do tego doprowadziła. To miał być koniec. Czuła do siebie obrzydzenie. Nie chciała tego czuć.
To nie powinno się wydarzyć.
Gwałtownie podniosła się z miejsca, ignorując zdezorientowane spojrzenie Justina. Chłopak patrzył jak Emily zaczyna się ubierać w szybkim tempie i nie rozumiał jej zachowania. Przecież przed chwilą uprawiali seks. Myślał, że jego Emily wróciła, ale chyba się pomylił.
-Emily? Co ty robisz? – mruknął, podnosząc się i wsunął na siebie swoje bokserki.
-A na co Ci to wygląda? – warknęła, zapinając guzik od swoich spodni i powstrzymując z całej siły łzy – Wracam do domu.
-Ale dlaczego? Przecież dopiero co..
-Tak, wiem do cholery, że przed chwilą się z Tobą pieprzyłam – wyrzuciła z siebie kiedy założyła na siebie koszulkę i odwróciła się w stronę ubranego już chłopaka, a on przełknął z trudem ślinę, dostrzegając łzy w jej oczach – Ale to był błąd. Impuls, którego teraz żałuję. To nie powinno się stać.
-Chciałaś tego, Emily. Chciałaś tego tak samo jak ja tego chciałem – wymamrotał chłopak, robiąc krok w jej stronę i uniósł brwi do góry – Dlaczego tak się zachowujesz?
-Dlaczego? – prychnęła, uśmiechając się sztucznie i pokręciła swoją głową w niedowierzaniu – Bo żałuję. Cholernie żałuję. Poddałam Ci się bo poczułam, że Cię potrzebuję, a nie mogę Cię potrzebować. Nie chcę tego. Zniszczyłeś mnie, cierpiałam przez Ciebie jak cholera i nie chcę tego znowu. My nie możemy być razem.
-Emily.. – szepnął, kręcąc głową i ruszył w jej stronę, ale dziewczyna od razu uniosła dłoń do góry, pokazując mu tym żeby się zatrzymał.
-Nie, zostaw mnie – warknęła, patrząc na niego uważnie, a po jej policzkach zaczęły spływać długo wstrzymywane łzy – To się nie uda. Ja nie zapomnę tego co zrobiłeś. Nie mogę do Ciebie wrócić, Justin i wiesz o tym. Nieważne jak się staraliśmy, zawsze któreś z nas cierpiało, zawsze coś się psuło i teraz też by tak było. A ja chcę w końcu zacząć żyć normalnie. Chcę być szczęśliwa. Chcę iść do przodu.. bez Ciebie.
-Nie, nie mów tego.. – szepnął Justin, kręcąc swoją głową i czując zbierające się łzy w jego oczach, a jego oddech się przyśpieszył przez ból, który zadawały mu słowa Emily.
-Kocham Cię, słyszysz? – szepnęła, patrząc mu w oczy i uśmiechnęła się słabo – Kocham Cię cholernie mocno i zawsze będę bo nieważne jak cierpiałam to nie potrafię przestać bo jesteś całym moim światem, ale.. – urwała, zaczynając się trząść z płaczu i pociągnęła nosem, czując jeszcze większy ból kiedy ujrzała łzy na policzkach Justina – Ja po prostu nie potrafię, Justin. Muszę odejść raz na zawsze. Musimy iść dalej. Ja mam Jay’a, a ty Caitlin i musimy zacząć nowe życie z nimi. Jeśli nadal będziemy trwać w czymś co nas zniszczy to źle to się dla nas skończy. Chcę żebyś był szczęśliwy, żeby Ci się udało z Caitlin, nieważne jak bardzo to boli, chcę tego. Bo Cię kocham i jeśli Ty też kochasz mnie, musisz pozwolić mi odejść.
-Emily – pociągnął nosem, czując jak świat wokół niego się zawala i spojrzał na zapłakaną twarz dziewczyny, zaciskając mocno szczękę i próbując się uspokoić, co w ogóle mu nie wychodziło – Masz rację – szepnął w końcu i pokiwał swoją głową, przełykając z trudem ślinę i robiąc krok w jej stronę – Nie chcę znowu Cię ranić. Zasługujesz na coś o wiele lepszego. Zasługujesz na największe szczęście. I mam nadzieję, że oboje będziemy choć ja nie będę nigdy w pełni szczęśliwy bez Ciebie. Tak bardzo Cię kocham, wiesz? Zmieniłaś mnie, zmieniłaś mnie na lepsze, nauczyłaś mnie kochać i pokazałaś jak wygląda szczęście. Dałaś mi więcej niż ktokolwiek inny mógłby mi dać i jestem Ci bardzo wdzięczny. I żałuję, że Ci się za to wszystko nie odwdzięczyłem, tylko ciągle Cię raniłem, ale obiecuję, że to się więcej nie stanie. Teraz będziesz szczęśliwa. Może go pokochasz, może nawet mocniej niż mnie? – uśmiechnął się przez łzy, wyciągając dłoń w jej stronę i przyłożył ją do policzka dziewczyny, która płakała coraz mocniej, słysząc jego słowa – Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i nigdy, przenigdy o Tobie nie zapomnę. Zawsze będziesz w moim sercu, to się nie zmieni. Ale masz racje, lepiej będzie jeśli teraz się pożegnamy. Nie chciałbym znowu Cię skrzywdzić. Kocham Cię i właśnie dlatego pozwalam Ci odejść.. odejść do lepszego życia.
-Czemu to tak bardzo boli? – zapłakała, wtulając policzek w dłoń chłopaka, na co wzruszył ramionami, czując jak łzy spływają na jego koszulkę.
-Może kiedyś przestanie?
-A co jeśli nie? Nie chcę żyć bez Ciebie, Justin, ale wiem, że muszę i to jest najgorsze uczucie na świecie – wymamrotała, patrząc z bólem w jego oczy. Justin przełknął z trudem ślinę, nie odrywając wzroku od dziewczyny po czym cofnął swoją dłoń, wsuwając ją do kieszeni spodni.
-Powinnaś już iść.
-Justin..
-Po prostu już idź – mruknął stanowczym głosem i odwrócił od niej wzrok, zaciskając wargi.
-Kocham Cię, Justin – szepnęła, a kiedy chłopak nic nie powiedział, zacisnęła mocno swoją szczękę – No powiedz to. Powiedz do cholery, że też mnie kochasz. Słyszysz? Powiedz to – krzyknęła zapłakanym głosem, na co chłopak wypuścił nerwowo powietrze ustami i pociągnął nosem, unosząc na nią wzrok.
-Ja Ciebie też kocham, zawsze. Ale powinnaś już iść.. Żegnaj, Emily.
Po tych słowach pełnych bólu, chłopak odwrócił się tyłem do dziewczyny, bojąc się, że nie zniesie widoku odchodzącej od niego Emily. Odchodzącej od niego na zawsze. Dziewczyna patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, chcąc go przytulić, cokolwiek, ale bała się, że wtedy znowu mu się podda, a nie mogła tego zrobić. Przetarła twarz dłońmi, chcąc zetrzeć z niej łzy i zrobiła krok do tyłu, zagryzając mocno wnętrze policzka po czym się odwróciła i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia z plaży.

I odeszła. Odeszła zostawiając za sobą coś co kiedyś było dla niej wszystkim, coś o co mogła walczyć do ostatniego tchu. A teraz to wszystko po prostu straciło sens i oboje musieli ruszyć dalej, nieważne jak wiele ich to kosztowało.

***

"Wszystkie twoje obietnice,
i wszystkie te plany, które mieliśmy.
Co się z nimi stało?

Boom, nie ma.
Tak, idziemy do przodu.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć.

Miłość będzie pamiętała Ciebie
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Zburzmy mury,
wpuśćmy niebo do środka.
Gdzieś w wieczności
znowu zatańczymy.
Byliśmy nierozłączni.
Myślałam, że
jestem niezastąpiona. 
Rozświetliliśmy cały świat,
zanim wysadziliśmy go w powietrze. 
Nadal po prostu nie wiem,
jak to zepsuliśmy."

---------------------------------------------

Heeeej kochani!

Okej, zacznę od przeprosin, które wam się należą, ponieważ epilog powinien być dodany już dawno. Nie będę się tłumaczyć, po prostu przepraszam.

#2 EPILOG?!?!?!?!?!

Choleraaaa, nie wierzę, że właśnie dodaję epilog drugiej części mojego ff.. Wow. Szybko to minęło. I przy okazji, nie zabijcie mnie za ten epilog. Tak to sobie wymyśliłam. Trochę bolesne i wiem, że jest sporo osób, które wolałoby szczęśliwe zakończenie, ale niestety.. Mam jednak nadzieję, że rozdział wyszedł mi w miarę okej :)

Dobra więc teraz czas na podziękowania bo należą wam się cholernie. Pisałam to ff rok. Rok to długo i zdążyłam się przyzwyczaić do wchodzenia na wattpada/bloga gdzie miałam pełno powiadomień, do czytania komentarzy, do starania się znalezienia czasu na napisanie rozdziału czy dodanie go.. Teraz będzie tak "pusto". Ale z drugiej strony nie będę już za nic odpowiedzialna. Zakończyłam to i nie muszę się martwić, że muszę znaleźć czas na dodanie rozdziału, a uwierzcie - nie zawsze było to łatwe.

W każdym razie DZIĘKUJE WAM. Dziękuje za wszystkie komentarze, gwiazdki, wiadomości tu i na twitterze. Dziękuję za wspieranie. Bo bez was teraz bym tego nie pisała. Zakładam, że szybko skończyłaby się moja przygoda z pisaniem ff. A jednak pierwsza część osiągnęła dużo wyświetleń, za co jestem wdzięczna. Są osoby, które się po prostu tym znudziły i przestały czytać, ale dużo osób zostało i dziękuję. Wiem, że to nie jest najlepsze ff. Nie musicie mi mówić, że jest bo czytałam miliony o wiele lepiej napisanych i rozwiniętych ffs, ale skoro mam tyle czytelników to znaczy, że chyba jest całkiem dobre? Haha. Nie jestem najlepsza w pisaniu, ale lubię to ff i cieszę się, że wam się spodobało, że dotrwaliście do końca. Niektórzy są tutaj od pierwszego rozdziału i WOW. Rok. Jesteście cudowni. Nie wiem jak wam dziękować. Na pewno nigdy o was nie zapomnę ani o tym ff bo dużo mnie to nauczyło, pokazało, że jednak coś potrafię i poznałam was, poznałam też super osobę (tak Paulinka, to o tobie).. Jestem po prostu szczęśliwa, że mogłam podzielić się z wami tą historią i na pewno będę ją zawsze pamiętać bo dzięki niej dostałam tyle miłych i kochanych komentarzy i jezu, to po prostu był cudowny rok. Jesteście najlepsi na świecie.

NIE BĘDZIE kolejnej części. Na tym kończy się Unconditionally. Co do innego ff? Raczej nie. Nie mam ostatnio czasu lub siły na nic. Teraz wakacje i chcę je spędzić jak najlepiej, a po za tym wątpię żebym miała jak pisać ff. Chciałabym bo kocham pisać, ale niestety.. Może kiedyś. Zobaczymy. Jeśli się zdecyduje, na pewno dam wam o tym znać, ale na ten moment, nie będę pisać nic.

No okej, to chyba wszystko co chciałam wam napisać.. Trzeba się pożegnać :(

Będzie mi Was bardzo brakowało. Dziękuje wam za ten rok BARDZO. Jesteście najlepszymi czytelnikami EVER. Kocham Was.

DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA,


Justyna x