13.03.2016

Rozdział 8

https://www.youtube.com/watch?v=O1-4u9W-bns

Justin’s pov

Odłożyłem już ostatnie spodnie Jasona do szafy w jego pokoju i odetchnąłem z ulgą, a w tym samym momencie do jego pokoju weszła Emily z delikatnym i nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Odwróciłem się i spojrzałem na nią, czując ciepło w sercu.

-Skończyłaś już?

-Mhm, nareszcie – westchnęła, wzruszając ramionami, a jej wzrok skierował się ku bawiącemu się Jasonowi na podłodze. Na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, taki uśmiech, którym zawsze matki obdarzają swoje dzieci. Dobrze było ich widzieć tutaj znów. Miałem wrażenie, że to już jest ten moment. Musieliśmy przejść przez najgorsze chwile żeby się złączyć i udowodnić naszą wzajemną miłość do siebie.
Wstałem, zamykając szafę i ruszyłem w stronę dziewczyny mojego życia, mojej żony. Momentalnie przeniosła wzrok na mnie, rumieniąc się delikatnie, a ja objąłem ją w pasie, całując czule jej czoło.

-Tęskniłem.

-Ja też tęskniłam, nawet nie wiesz jak bardzo..

Z westchnieniem, przymknąłem powieki, opierając brodę o jej głowę. Chciałem ją trzymać w swoich objęciach i już nigdy, przenigdy nie wypuszczać.

***

20:34

Jason miał wielki problem z zaśnięciem. Podejrzewam, że to przez szok po dzisiejszych wydarzeniach. Był przerażony. I nie ma się co dziwić. Przecież to jest trzyletnie dziecko. To co dzisiaj widział i słyszał, nie powinno nigdy się zdarzyć. A Rick? Rick powinien ponieść za to srogą karę. Jednak nie mogłem tego zrobić. Najważniejsze dla mnie było teraz bycie przy nich. Nie chciałem znów ich stracić. To byłoby coś, czego już zapewne bym nie przeżył. I nie wiem jak zniosłaby to Emily. Nawet nie chcę o tym myśleć.

-Śpi? – mruknęła dziewczyna, odwracając głowę w moją stronę kiedy wszedłem do pokoju, a ja pokiwałem twierdząco swoją głową.

-Miał problem, ale zasnął – powiedziałem, siadając obok niej na kanapie, a Emily od razu przysunęła się, wtulając się we mnie. Uśmiech na moich ustach pojawił się dosłownie w ciągu kilku sekund. Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy, słuchając swoich oddechów i bicia serc. Jednak nie przeszkadzało mi to. Miałem swoją żonę przy sobie, to się dla mnie liczyło najbardziej. Nie potrzebowałem nawet słów i rozmów. Wystarczyło mi to, że była przy mnie.

-Jak tam było? – Emily po jakimś czasie, przerwała przyjemną ciszę. Zmarszczyłem brwi w zdezorientowaniu i spojrzałem na nią pytająco.

-No w więzieniu.. Jak tam było? – wymamrotała cicho jeszcze raz, a w jej oczach zabłysnęła iskierka współczucia i bólu. Oblizałem wargi, odwracając wzrok na chwilę i pokręciłem głową. Nie chciałem o tym rozmawiać. To nie był dobry temat do rozmów. Emily ma już wystarczająco dużo na głowie. Nie chcę jej zadręczać jeszcze tym.

-Tak jak w więzieniu. Nie ma o czym mówić – wzruszyłem obojętnie ramionami i wypuściłem powietrze ustami., mając nadzieję, że dziewczyna odpuści. Jednak nie stało się tak.

-Justin.. Ja naprawdę chcę wiedzieć – szepnęła cicho, a jej dłoń znalazła się na moim policzku, gładząc go delikatnie. Przymknąłem powieki, rozkoszując się jej ciepłym dotykiem.

-Okropnie. Niedobre jedzenie, brak normalnej łazienki, normalnych ubrań.. – przerwałem na chwilę żeby spojrzeć na dziewczynę, która wpatrywała się we mnie uważnie – I ci ludzie tam.. Musiałem się powstrzymywać żeby ich wszystkich nie pozabijać.

-Bili cię?

-Tak, ale nie martw się, to nie było coś wielkiego. W końcu przeżyłem – uśmiechnąłem się do niej słabo, ale jej wargi nawet nie drgnęły. Patrzyła na mnie z bólem i współczuciem, a ja tego nie chciałem.

-Zrobiłem sobie więcej tatuaży przez te trzy lata – dodałem po chwili żeby choć trochę zmienić temat i na szczęście udało mi się odwrócić jej uwagę od okropnych myśli. Zdjąłem bluzę, ukazując dwa wypełnione rękawy – Nie masz nic przeciwko?

-Uh.. Nie.. – szepnęła, a na jej ustach w końcu pojawił się krótki uśmiech – Wyglądasz z tym seksownie – jej słowa sprawiły, że zacząłem się cicho śmiać.

-To dobrze, skarbie. Cieszę się, że ci się podobają. Po za tym każdy ma dla mnie jakieś znaczenie. Tutaj jesteś ty.. – wskazałem palcem na tatuaż na przedramieniu, na którym była ciemnowłosa dziewczyna.

-Justin.. – szepnęła, uśmiechając się i nie odrywając wzroku od tatuażu.

-Tutaj.. – wskazałem na tatuaż na biodrze – chodzi o to żeby sobie wybaczać. Nie tylko sobie nawzajem. Wiesz, trudno było mi wybaczyć samemu sobie, okłamałem cię i zostawiłem, to było dla mnie ciężkie. Nadal tak do końca nie wybaczyłem sobie tego, ale jest inaczej niż było jeszcze dwa lata temu – przerwałem, patrząc na reakcję Emily. Dziewczyna pokiwała głową, rozumiejąc moje słowa, a ja wskazałem na kolejny tatuaż: „purpose” – Cel. To z myślą o tobie i Jasonie. Wy byliście i jesteście moim celem. Przetrwałem to całe piekło żeby dotrzeć do celu, do was. I udało się.

-Jesteś cudowny, tak bardzo cię kocham – zapłakała dziewczyna, przytulając się do mnie, co od razu odwzajemniłem.

Trwaliśmy w takim uścisku przez dobre kilka minut, a kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy, otarłem łzy dziewczyny i westchnąłem cicho. Bałem się zapytać bo bałem się odpowiedzi, ale chciałem to wiedzieć. Musiałem to wiedzieć.

-Teraz twoja kolej. Powiedz mi co się działo przez te trzy lata. Wszystko. Dosłownie wszystko.

-Naprawdę chcesz to wiedzieć? – westchnęła cicho, a ja posadziłem ją na swoich kolanach, kiwając twierdząco głową i nie odrywając od niej swojego wzroku.

-Na początku przechodziłam przez koszmar.. Nie mogłam sobie poradzić z myślą, że ciebie już nie ma, że odszedłeś. Nie dawałam rady z wychowaniem Jasona. Chris i Carly ciągle mi w tym pomagali, a potem Rick.. Próbowałam wielokrotnie się zabić, nie chciałam.. nie chciałam żyć bez ciebie – wzięła głęboki wdech, powstrzymując łzy, a ja poczułem ból w całym ciele, jednak chciałem słuchać dalej – To trwało długo. Upijałam się, nie wracałam do domu kiedy Chris zajmował się Jasonem. W końcu jednak cała trójka zaciągnęła mnie do psychologa i zaczęłam się leczyć. To mi pomogło, bardzo. Poszłam do szkoły żeby dokończyć ten ostatni rok, co też oderwało mnie od wszystkiego innego. Rick był cały czas przy mnie. To drań, ale bardzo mi pomógł. Potem zaczęłam pracę i z biegiem czasu, coś mnie połączyło z Rickiem.. Ale cały czas myślałam o tobie. Byłam pewna, że już nie wrócisz, ale chciałam dla ciebie jak najlepiej. Opowiadałam o tobie Jasonowi bo sądziłam, że powinien wiedzieć jaki jest jego tata. Ja.. ja się podniosłam i poszłam przed siebie, ale nigdy o tobie nie zapomniałam, nigdy nie przestałam cię kochać, nieważne jak bardzo próbowałam – wyszeptała ostatnie słowa z wyraźnie zaszklonymi oczami. Moje oczy wyglądały tak samo. Kiedy odchodziłem ze szpitala, nie miałem pojęcia, że przejdzie przez to aż tak źle. Zraniłem ją bardziej niż ktokolwiek inny i wiem to. Czuję się z tym jak ostatni gnojek. Najgorsze jest to, że nie mogę naprawić przeszłości. Jednak wiem, że mogę zapobiec podobnym rzeczom w przyszłości i to zamierzam robić.

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam.. – wyszeptałem, czując jak łzy spływają po moich policzkach i przytuliłem Emily do siebie z całych sił – Nigdy więcej. Nigdy więcej cię nie zostawię, choćby nie wiem co. Przysięgam. Ufasz mi? – odchyliłem głowę żeby na nią spojrzeć, a dziewczyna po krótkiej chwili uniosła wzrok, patrząc mi prosto w oczy.

-Ufam ci, Justin.

***

Emily’s pov

Obudziły mnie promienie słoneczne, padające na moją twarz i skrzywiłam się, pragnąc spać dalej. Uchyliłam po chwili swoje powieki i zaczęłam się rozglądać. Gdzie ja kurwa jestem? Oh, no tak. U Justina. Odwróciłam głowę w stronę swojego męża, który spał słodko, mocno mnie obejmując. Byłam za niego wdzięczna. Naprawdę bardzo wdzięczna. Nie wyobrażam sobie życia dalej gdyby on się pojawił. Przecież ja w życiu nie odeszłabym od Ricka. Za bardzo bym się bała. Cieszę się, że ten koszmar się skończył, że to już koniec i Rick zniknął z mojego życia. 

Chris bardzo się wkurzył. Justin wczoraj do niego zadzwonił i kiedy przyjechał, wszystko mu opowiedzieliśmy. Był na mnie wściekły, że niczego mu nie powiedziałam i miał rację. Jest moim bratem, a ja okłamywałam go cały czas. Co prawda, on mnie też więc jesteśmy sobie kwita. Tak jakby. Mam nadzieję, że Chris zostawi tą sprawę i nie będzie robił głupich rzeczy bo naprawdę nie chcę go stracić. Nie wiem jak przeżyłabym gdyby trafił do więzienia.

Pokręciłam głową, starając się odrzucić chore myśli i położyłam dłoń na policzku Justina, zaczynając go gładzić. Tęskniłam za tym widokiem. Tęskniłam za patrzeniem na niego kiedy śpi, tęskniłam za zasypianiem, będąc w niego wtulona. Uśmiechnęłam się delikatnie i przymknęłam swoje powieki, ponownie zatracając się w śnie..



-Mamo, mamo. Tato – piskliwe krzyki echem odbijały mi się w uszach. Zacisnęłam wargi, czując skakanie po łóżku i westchnęłam, chowając głowę pod poduszkę.

-Mamo, nie udawaj. Widzę, że nie śpisz – burknął Jason, a ton jego głosu był zabawnie oburzony, aż musiałam się uśmiechnąć.

-No już, mały – usłyszałam ciche chrypnięcie Justina, a chwilę potem głośne ziewanie – Musisz tak skakać?

-Tak, ja lubię skakać – zaśmiał się chłopiec, a razem z nim Justin. To był cudowny dźwięk. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu śmiały się radośnie. Mogłabym słuchać tego do końca swojego życia. Odkryłam głowę i spojrzałam na nich, od razu się uśmiechając.

-Dzień dobry, kochanie – mruknął Justin, odwzajemniając mój uśmiech i cmoknął moje usta czule.

-Fuuuj, przestańcie – krzyknął Jason, przez co oboje głośno się zaśmialiśmy. Był takim uroczym dzieckiem.

-O co ci chodzi? Nie chcesz żeby tatuś i mamusia się kochali? – zapytał Justin, pokazując mu swoje idealnie białe zęby, a Jason westchnął głośno.

-No dobra, ale pod jednym warunkiem..

-Druga mamusia – burknął Justin, a ja chwyciłam poduszkę, uderzając go od razu w twarz.

-Ej, uważaj sobie – prychnęłam.

-O nie, przegięłaś Emily – krzyknął Justin i zdjął z siebie Jasona, sadzając go bezpiecznie na łóżku, a potem podniósł się, łapiąc poduszkę i zaczął mnie nią bić. Co za kretyn. Nie ma mowy, że dam mu wygrać. Chwyciłam swoją poduszkę i zaczęłam robić to samo, a po krótkiej chwili głośny śmiech Jasona, wypełnił cały pokój.

-Uważaj sobie, bo naprawdę poniesiesz srogą karę w nocy.. – wyszeptał mi Justin do ucha. Położyłam dłoń na jego policzku, odpychając go i spojrzałam na naszego cholernie rozbawionego synka.

-To jaki jest ten warunek, śmieszku co? – uniosłam brwi do góry, a chłopiec uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Pójdziemy dzisiaj na plażę – krzyknął, klaszcząc w dłonie.



Jeszcze tylko troche pudru i to koniec. Nareszcie wyglądałam jak człowiek. Siniaki są zasłonięte makijażem, dzięki czemu od razu lepiej się poczułam. Nie mogłam na siebie patrzeć z tymi siniakami, wyglądałam okropnie. Kiedy tylko spojrzałam na siebie w lustrze, wzdrygałam się, przypominając sobie wszystko co się stało dzień wcześniej. Trudno będzie mi zapomnieć, ale mam przy sobie Justina i dzięki niemu, czuję się silniejsza. No i może to trochę dziwne, ale w pewnym sensie myśląc o tym co zrobił mi Rick, czuję pewną ulgę.. Uwolniłam się od niego. Raz na zawsze. I wszystko wróciło do normy.

Przerywając zamyślenie, wyszłam z łazienki i biorąc po drodze torbę, wyszłam z sypialni.

-Masz wszystko? - zapytał Justin kiedy włożyłam torbę do bagażnika i wsiadłam do auta. Pokiwałam twierdząco głową, usmiechając się przelotnie - Więc jedziemy na zakupy, a potem na plaże!

Justin włączył głośno muzykę, z szerokim i szczęśliwym uśmiechem na twarzy. Jason zaczął tańczyć i śpiewać tak jak potrafił, przez co na moje usta wkradł się rozbawiony uśmiech. Zaczęłam przyglądać się widokom za oknem, słuchając śpiewu moich dwóch chłopców.



Takim sposobem w ciągu 20 minut po zakupach, byliśmy już na plaży niedaleko od naszego domu. Zdjęłam z siebie luźną sukienke, odkładając ją na torbę i spojrzałam na Justina, który lustrował mnie wzrokiem z bezczelnym uśmiechem. Do cholery! Miałam na sobie tylko czarny jednoczęściowy strój, a on zachowywał się jak napalony nastolatek. Fakt faktem, było to urocze i to bardzo. Cholera, naprawdę kocham tego człowieka całym sercem.

-Wyglądasz cholernie seksownie, niunia - wychrypiał do mojego ucha, na co zachichotałam, składając na jego ustach krótki i słodki pocałunek. Odwróciłam się i usiadłam na kocu, rozbierając Jasona do zielonych kąpielówek. Chłopiec uśmiechnął się do mnie, składając na moim policzku całusa, przez co zachichotałam. Był tak cholernie słodki. Jak jego tatuś.

-Chodź, młody. Idziemy do wody - powiedział Justin, a Jason od razu złapał jego ręke, ruszając za nim w strone wody. Ja nie zamierzałam się kąpać bo nie chciałam zmyć makijażu, ale dobrze było tutaj przyjechać. Przynajmniej troche odpocznę i popatrzę jak Justin i Jason spędzają razem czas. Usmiechnęłam się, kładąc sie na kocu wygodnie i nałożyłam okulary na nos.

***

-Zmęczeni? – zapytałam, zerkając na chłopaków, którzy właśnie usiedli obok mnie, dysząc cicho. Z moich ust wydobył się cichy chichot kiedy patrzyłam na nich w takim stanie.

-Jak cholera – burknął Justin.

-Justin – skarciłam go wzrokiem za słownictwo i pokręciłam zrezygnowana swoją głową.

-A kupicie mi lody? – wtrącił się Jason ze swoim słodkim i szerokim uśmiechem. Oboje z Justinem przewróciliśmy w tym samym momencie oczami. Jason był taki mały, ale dobrze wiedzieć co zrobić i jak się zachowywać żeby osiągnąć to czego chciał. Po za tym wiedział też, że kochamy go najmocniej na świecie więc wiadomo, że trudno nam jest mu odmówić.

-Dobrze, ja pójdę. Jakie chcesz? – wstał Justin, nie odrywając wzroku od swojego synka.

-Czekoladowe.

-A ty, Emily?

-Śmietankowe – uśmiechnęłam się w jego stronę delikatnie. Chłopak wziął ze swoich spodni portfel i ruszył w stronę budek z jedzeniem i lodami. Patrzyłam na niego chwilę, nie mogąc uwierzyć, że znowu tu jest, przy mnie. Czułam się tak jakbym miała w końcu wszystko czego mi brakowało przez ostatnie lata. Moje rozmyślania przerwał ktoś kto zasłonił słońce na mnie padające. Odwróciłam głowę w stronę osoby, która stała przede mną i uśmiechnęłam się delikatnie, widząc Jay’a – mojego kolegę z pracy.

-Hej, Jay. Co tu robisz?

-Odpoczywamy z kolegami na plaży – wzruszył ramionami z uśmiechem i usiadł obok mnie, całując mnie na przywitanie w policzek – Domyślam się, że ty również odpoczywasz, hm?

-Tak, coś w tym stylu. Jason koniecznie chciał iść na plażę dzisiaj więc jesteśmy – odwzajemniłam uśmiech i oblizałam wargi, patrząc na chłopaka.

Jay był miłym kolegą. Od samego początku go lubiłam. Zawsze się dogadywaliśmy. Jest zabawny, mądry i naprawdę bardzo pomocy. Nigdy się na nim nie zawiodłam. Kiedyś zaprosił mnie na randkę, zanim jeszcze związałam się z Rickiem i poszłam z grzeczności, ale skończyło się to tylko na jednej randce. Więcej się nie spotkaliśmy w takiej sytuacji bo po prostu nie byłam gotowa na związek, a Jay na szczęście to zrozumiał i oboje o tym zapomnieliśmy.

-Wiesz, stęskniłem się za Tobą. Powinnaś już wrócić do pracy bo naprawdę jest tam bez Ciebie sztywno - wyszczerzył się w moją stronę, na co momentalnie się zaśmiałam.

-Spokojnie, po weekendzie wracam do pracy - posłałam mu delikatny uśmiech, patrząc na jego twarz. Naprawdę uwielbiałam tego człowieka. Myślę, że w przyszłości moglibyśmy zostać dobrymi przyjaciółmi.

Po kilku minutach zabawnej rozmowy z Jay’em, usłyszałam odchrząknięcie przez co momentalnie przygryzłam wargę, odwracając głowę w stronę mężczyzny mojego życia. Kurwa. Był zły. Już zapomniałam jak bardzo i szybko potrafił być o mnie zazdrosny.

-Masz, Jason – mruknął Justin do chłopca, podając mu lody po czym podał mi moje i skierował swój wzrok na Jay’a.

-Um, to jest mój kolega z pracy – Jay, a to mój..

-Mąż, Justin – syknął Justin ze sztucznym uśmiechem w stronę Jay’a, tym samym mi przerywając.

-Mąż? – uniósł brwi Jay, będąc wyraźne zszokowany i przeniósł na mnie swój wzrok – Mąż? Czekaj.. a co z Rickiem? Myślałem, że..

-To długa historia, Jay – machnęłam dłonią, wymuszając uśmiech i spuściłam wzrok.

-Okej, cóż.. Rozumiem - zmarszczył brwi przyglądając się mi uważnie po czym powoli wstał z piasku, otrzepując swoje kąpielówki.

-Pogadamy w pracy, okej?

-Oh, no okej.. To ja już pójdę i do zobaczenia w poniedziałek Emi – uśmiechnął się szeroko, wstając. Pomachał jeszcze do Jasona, a potem zniknął w tłumie ludzi na plaży. Natomiast Justin usiadł obok mnie wpatrując się tępo przed siebie, a jego szczęka była zaciśnięta. Nie powiem, wyglądał bardzo seksownie kiedy był taki zły i to z powodu jakiegoś innego chłopaka. Uśmiechnęłam się na samą myśl pod nosem. Cholera, on jest jedynym człowiekiem, który potrafi mnie doprowadzić do takich myśli w jedną sekundę.

-Bawi cię to? Bo mnie nie bardzo? – burknął Justin, patrząc na mnie przelotnie kątem oka.

-Jeju, skarbie.. Nie obrażaj się – przewróciłam oczami, przysuwając się do chłopaka i położyłam dłoń na jego zgiętym kolanie – Albo wiesz co? – szepnęłam do jego ucha – Obrażaj się bo wyglądasz wtedy bardzo bardzo bardzo seksownie..

-Emily – warknął, odchrząkając, ale i tak wiedziałam, że spodobało mu się to co do niego powiedziałam. Zbyt dobrze go znałam.

-Tak, szkoda, że nie jesteśmy w sypialni.. – wyszeptałam do jego ucha ponownie z szerokim i zadziornym uśmiechem na twarzy.

Chłopak pokręcił momentalnie głową i wstał gwałtownie, idąc w stronę wody, a ja zachichotałam pod nosem, zaczynając w końcu jeść mojego loda i przyglądając się pływałącemu Justinowi.

***

18:45

Jason był tak zmęczony po całym dniu na plaży, że zasnął w drodze powrotnej do domu. Właściwie to wcale mu się nie dziwię, w końcu cały dzień pływał, biegał i był na słońcu. Musiał być naprawdę wykończony. Ale to dobrze, przynajmniej się wyśpi.

Weszłam do sypialni, rzucając torbę z rzeczami z plaży na ziemię i ziewnęłam szeroko, przeciagając się, a po chwili podskoczyłam, słysząc trzask drzwi. Odwróciłam się, a przede mną stanął wściekły Justin. Patrzył na mnie tym swoim pełnym złości, ale pociągającym wzrokiem. Momentalnie popchnął mnie na ściane i wpił swoje wargi w moje, przyciskając swoje ciało do mojego. Sapnęłam w jego usta, obejmując jego szyję rękoma i wplątując dłonie w jego włosy. Szarpnęłam za jego włosy, a Justin podciągnął moją sukienkę do góry, po chwili ją ze mnie zdejmując.

-Przegięłaś dzisiaj, wiesz o tym? – warknął, nie odwracając wzroku od moich oczu. Uśmiechnęłam się tylko do niego głupio i zaczęłam powoli podciągać jego koszulkę do góry, a kiedy opadła na podłogę, wzruszyłam ramionami.

-I co z tym zrobisz?

-Oh, ty już kurwa wiesz co ja z tym zrobię.



-Justin? – mruknęłam, jeżdżąc palcami po torsie chłopaka, a on gładził moje ramie.

-Hm?

-Wiesz, że ten Jay jest tylko moim kolegą, prawda? Nie masz o co być zazdrosny.

-Wiem, wiem – westchnął ciężko, chyba kiwając głową – Ale i tak jestem zazdrosny. Zawszę będę i ty dobrze o tym wiesz.

Pokiwałam głową, uśmiechając się delikatnie i przymknęłam swoje powieki. Czułam się tak dobrze. Byłam cholernie szczęśliwa. Nigdy nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę czuć się w taki sam sposób jak pare lat temu. Chciałabym żeby to nigdy się nie kończyło. Żeby tak było już zawsze, do końca życia.

-Emily, muszę ci coś powiedzieć.. – ciszę po kilku minutach przerwał Justin. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę tak, żebym mogła na niego spojrzeć.

-O co chodzi, Justin?

-Jakiś czas temu dostałem propozycję pracy jako nauczyciel koszykówki w jednym z Nowojorskich liceum. Wujek Thomasa jest dyrektorem i Thomas załatwił mi tą pracę bo wiedział, że trudno mi będzie jakąś znaleźć po więzieniu.

-Naprawdę? – uniosłam brwi, uśmiechając się szeroko – To świetnie, Justin!

-No tak, ale.. myślisz, że będę się nadawał? Nie robiłem żadnych studiów, ani nic.. – skrzywił się, wzruszając ramionami.

-Żartujesz? Przecież bardzo dobrze grasz w kosza. Nie potrzebujesz żadnych studiów ani nic innego. Liczy się to co umiesz, a grać w kosza naprawdę umiesz. Będziesz się nadawał i nie ma się tutaj nawet nad czym zastanawiać, Bieber.

-Tak myślisz? – przygryzł wargę, na co uniosłam brwi do góry, karcąc go wzrokiem – Dobrze, to chyba przyjmę tą pracę i zacznę od razu.

-I bardzo dobrze. Jestem z ciebie bardzo dumna, skarbie – cmoknęłam go w policzek po czym położyłam głowę na jego torsie i spojrzałam przed siebie. Naprawdę się cieszyłam, że Justin będzie miał tak dobrą pracę, którą do tego będzie kochał. Chciałam dla niego jak najlepiej. Zasługiwał na wszystko co najlepsze. Był najcudowniejszym człowiekiem na ziemi. Nieważne co zrobił w przeszłości. Liczy się to jaki jest teraz. 

-Jesteś dla mnie wszystkim, Justin. Bardzo Cię kocham - wyszeptałam po chwili, czując jak moje powieki opadają, a ja powoli odpływam, wtulona w człowieka, który jest całym moim światem.

***

"Nie zrezygnuję z nas
Nawet gdy niebo pogrąży się w mroku
Oddaje ci całą moją miłość
I wciąż będę spoglądać na horyzont."

-------------------------------------------------------

Hej!!!

Witam was w nowym rozdziale! :) Zostało jeszcze tylko kilka do końca, wow...

Ten rozdział jest jednym z najspokojniejszych i najnudniejszych moim zdaniem. Nie wiem co wy o nim sądzicie, ale dla mnie nie jest po prostu najlepszy. Niestety takie rozdziały też muszą się pojawiać, ALE niedługo zacznie się dziać..


Komentujcie, do następnego! (nie jestem pewna czy będzie za tydzień)

btw. POSŁUCHAJCIE TEJ PIOSENKI Z GÓRY BO JEST PIĘKNA BARDZO.


3.03.2016

Rozdział 7


Emily’s pov

Wpadłam na ścianę, przez co miałam ochotę przekląć pod nosem i spojrzałam wystraszonym wzrokiem na Ricka. Chłopak oddychał szybko, patrząc na mnie z wyraźną złością w oczach, co tylko przeraziło mnie bardziej.
-Rick, posłuchaj. Naprawdę przepraszam..
-Jesteś moja, rozumiesz? – warknął ostro, tym samym mi przerywając i chwycił mocno moje nadgarstki, przyciskając mnie do ściany, przez co syknęłam z bólu. Spojrzał prosto w moje oczy, w których widoczne były łzy. Aż takiego wściekłego go jeszcze nigdy nie widziałam i to mnie przerażało najbardziej.
-Nie, Rick. Przestań, proszę – wyszeptałam powoli i ostrożnie, chcąc go jakoś uspokoić – Przepraszam, że zrobiłam ci nadzieję, naprawdę nie chciałam cię zranić. Przepraszam, że nigdy nie umiałam pokochać ciebie tak jak ty mnie – wymamrotałam cicho, ale chłopak nic nie odpowiedział, natomiast to co stało się chwilę później, sprawiło, że poczułam się znów jak kompletne gówno. Chłopak uderzył mnie mocno pięścią w twarz, zaciskając szczękę po czym się odsunął, a kiedy chciałam się ruszyć i uciec, zrobił to samo jeszcze dwa razy, a potem wyszedł z kuchni, mijając stojącego w progu Jasona i po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Złapałam się za twarz, nie mogąc powstrzymać płaczu. Bolało, piekło.. Czułam się tak jakbym miała zaraz zemdleć. Ból, który opanował nie tylko moją twarz i nie tylko nadgarstki, ale także całe moje ciało, był nie do zniesienia. Nie mogłam, po prostu nie mogłam przestać płakać.
-Mamusiu – zakwilił cicho chłopiec, nie odrywając ode mnie swojego wystraszonego i załzawionego wzroku. Przełknęłam z trudem ślinę, ocierając krew z twarzy i ukucnęłam. To była ostatnia rzecz jaką chciałam żeby mój syn kiedykolwiek w życiu zobaczył. Spojrzałam na chłopca, wyciągając w jego stronę ręce, a kiedy do mnie podbiegł, wtuliłam go w siebie, kolejny raz wybuchając płaczem. Jason płakał razem ze mną, trzymając mnie tak mocno, jakby nie chciał żebym kiedykolwiek od niego odeszła. Chciałabym żeby to zapomniał, żeby zapomniał ten koszmar.
Ale to nie był koniec.
Kolejny trzask drzwi.
Ktoś wbiegł po schodach na górę. Byłam pewna, że to Rick, przez co mój oddech stał się jeszcze szybszy niż przed sekundą. Chwyciłam Jasona najmocniej jak potrafiłam, modląc się żeby Rick zabrał swoje rzeczy i po prostu stąd poszedł.
Ale nie żyjemy w bajce. Szczególnie ja. Ja żyje w koszmarze.
Nie minęło dużo czasu, a Rick pojawił się w kuchni, śmiejąc się obleśnie na nasz widok. Zacisnęłam powieki, opierając się o ścianę i nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
-Idź sobie – mruknął Jason. Kurwa. Usłyszałam jak Rick wciąga głośno powietrze po czym zrobił kilka kroków w naszą stronę. Nie zorientowałam się nawet w jak szybkim tempie, odsunął ode mnie gwałtownie i bez namysłu synka, tym samym go popychając, na co chłopiec przewrócił się, uderzając głową o podłogę. Moje serce po prostu stanęło, widząc jak Jason wybucha głośnym i histerycznym płaczem. To było za wiele. Rick nachylił się nade mną, przez co mogłam poczuć zapach jego perfum.
-Jeszcze do mnie wrócisz, kiedy twój pierdolony Justin skończy w grobie – wysyczał, patrząc mi prosto w oczy po czym odepchnął mnie tak, że uderzyłam plecami i głową o ścianę, od razu sycząc z bólu.
-Jason – krzyknęłam i ruszyłam w stronę osoby, która była dla mnie wszystkim. Zignorowałam cały ból, który czułam bo w tym momencie liczył się tylko on i to czy wszystko z nim w porządku. W tym samym czasie Rick wyszedł z domu, a ja podniosłam chłopca, wtulając go w siebie i zaczęłam dłonią delikatnie dotykać jego główki. Odetchnęłam z ulgą kiedy nie poczułam krwi w żadnym miejscu. Jason cały czas płakał, a ja razem z nim. Powinnam to przewidzieć. Powinno go tu nie być kiedy zamierzałam powiedzieć Rickowi o zdradzie. To wszystko moja wina. Jak mogłam być tak głupia? Przecież wiedziałam jaki jest Rick i do czego to może doprowadzić, a jednak postanowiłam przyprowadzić Jasona tutaj ze sobą. Kompletna idiotka.
-Przepraszam, skarbie, tak bardzo cię przepraszam.. – zapłakałam cicho, podnosząc się powoli i ruszyłam w stronę salonu, a kiedy usiadłam na kanapie z Jasonem na kolanach, drżącą ręką wyjęłam telefon – Zadzwonimy do tatusia, dobrze? – wymamrotałam, a Jason tylko pokiwał delikatnie głową. Po kilku nieudanych próbach, w końcu udało mi się wybrać numer osoby, do której musiałam teraz zadzwonić. On był jedyną osobą, która może nam teraz pomóc i wiem, że zrobi to najlepiej jak potrafi. Bo nas kocha. Mocniej niż ktokolwiek inny.
-Halo, skarbie? I jak tam? Przyjeżdżasz dzisiaj na noc? – odezwał się Justin po dwóch sygnałach, a jego głos był cholernie radosny. Ja natomiast nie mogłam przestać płakać, przez co między nami zapadła  chwila ciszy – Em? Em, co się dzieje?
-Justin, przyjedź tu.. Błagam cię, po prostu przyjedź do nas – zapłakałam głośno do słuchawki i oparłam policzek o główkę synka, a w słuchawce usłyszałam pisk opon i głośne wciąganie powietrza, a potem odpowiedź.
-Będę za 5 minut.

***

Leżeliśmy z Jasonem na kanapie, wtuleni w siebie, cały czas cicho płacząc. Z jednej strony bałam się tego jak zareaguje Justin. W końcu już jedną osobę z mojego powodu zabił. Nie chciałam żeby to się powtórzyło. Nie chciałam kolejny raz go stracić. Potrzebowaliśmy go, oboje go potrzebowaliśmy.
-Emily? – zawołał po chwili Justin, trzaskając za sobą drzwiami, a potem usłyszałam zbliżające się kroki – Co się dzieje? Dlaczego.. Kurwa mać, co ci się stało? – warknął, zaczynając szybko oddychać i stanął przed nami, patrząc na nas przerażonym wzrokiem. Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co i jak powiedzieć. Nie miałam siły. Pokręciłam po prostu głową, zaciskając powieki i cały czas się trzęsąc.
-Jason, skarbie. Chodź do tatusia – wymamrotał po chwili ciszy Justin, a Jason odsunął się ode mnie delikatnie po czym poczułam jak chłopak zabiera go z kanapy – Powiesz mi co się tutaj stało? Hm? Dlaczego płaczesz?
-Wujek pobił mamusie – zapłakał, pociągając nosem, a Justin momentalnie wciągnął powietrze – I mnie popchnął i uderzyłem się w główkę i boli – jęknął, zapłakanym głosem, a moje serce po prostu łamało się na kawałki kiedy słyszałam cierpienie w jego głosie. Nie chciałam tego. Nie powinnam była dopuścić do tego żeby to się stało.
Justin posadził chłopca obok mnie na kanapie, zaciskając mocno swoją szczęke, a jego wzrok był morderczy i przerażający. Tylko nie to.
-Zabije go. Znajde go i zabije - wysyczał, ruszając w strone drzwi, a mój oddech nabrał okropnie szybkiego tempa. Nie mogłam na to pozwolić. Nie tym razem.
-Justin, proszę nie.. - zapłakałam cicho, odwracając głowe w jego strone i na szczęście chłopak się zatrzymał, ale nie odwrócił - Nie chce cię znowu stracić. Potrzebujemy cię. Zostan z nami, proszę cie.. Nie rób tego znów.
-Ale Emily, on was..
-Błagam - wybuchłam niekontrolowanym płaczem, przykładając dłoń do ust. Chłopak wypuścił powietrze przez zęby i odwrócił się odpuszczając i podchodząc do nas ponownie.
-Już, skarbie. Już jestem i nic wam się więcej nie stanie – wyszeptał Justin po chwili przyglądania się nam ze złością i z bólem w oczach. Usiadł na kanapie obok mnie. Poczułam jak jego dłoń ląduje na moim policzku, zaczynając go gładzić – Nie pozwolę żeby ktokolwiek wam zrobił krzywdę. Słyszysz, Emily? Już nigdy, nawet na chwilę was nie opuszczę, przysięgam – wyszeptał. Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego, w których oprócz łez, mogłam zobaczyć ból i cierpieniel. Pokręciłam głową, podnosząc się po czym wtuliłam się w niego i w Jasona, zaczynając płakać od nowa.

-Jason nareszcie zasnął – powiedział Justin, schodząc ze schodów, na co pokiwałam głową. Kiedy się uspokoiliśmy, Justin zrobił nam okłady, a potem po prostu siedzieliśmy wtuleni w siebie, nawet nic nie mówiąc. I właściwie to właśnie tego potrzebowałam. Potrzebowałam choć trochę spokoju, a Justin potrafił mi to dać. I potrafił sprawić, że znowu zaczęłam czuć się bezpieczna. Wtuliłam się w chłopaka ponownie kiedy usiadł obok mnie, a on westchnął ciężko, całując moją głowę.
-To nie był pierwszy raz, prawda? – wymamrotał cicho, a ja przełknęłam ślinę, bawiąc się palcami.
-Tak mocno? To pierwszy raz – wyszeptałam, wzruszając ramionami.
-Pamiętasz może jak kilka dni temu zapytałem czy cię bije? Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy?
-Nie chciałam. To nie tak, że bił mnie często, ale zdarzało się. Myślę, że nie panował nad sobą kiedy na przykład opowiadałam Jasonowi o tobie albo zdarzyło mi się coś o tobie powiedzieć. Był chorobliwie zazdrosny. Albo kiedy powiedziałam coś nie tak.. Wiesz, jeśli byłam chamska czy coś. Należało mi się.
-Nawet tak nie mów. Nikt nie powinien położyć na Tobie ręki i już na pewno nie za takie głupoty. I mimo wszystko, powinnaś powiedzieć prawdę. Może wtedy by do tego wszystkiego nie doszło – westchnął cicho, gładząc moje ramie i pokręcił zrezygnowany swoją głową – Najchętniej pozbyłbym się go z powierzchni ziemi.
-Nawet tak nie mów – mruknęłam od razu i uniosłam na niego wzrok – Masz nas już nigdy nie zostawiać, pamiętasz? – chłopak pokiwał swoją głową, uśmiechając się krótko w moją stronę po czym dotknął czule ustami mojego czoła.
-Emily, ty naprawdę opowiadałaś o mnie Jasonowi? – zapytał Justin po chwili ciszy i spojrzał na mnie z nadzieją i miłością w oczach, a ja uśmiechnęłam się delikatnie, kiwając głową.
-Tak, Justin. Opowiadałam mu o tym jaki jesteś, że umiesz śpiewać, tańczyć, że jesteś słodki i kochany, co lubisz robić, jakie filmy oglądać.. Opowiadałam mu dosłownie o wszystkim – wymamrotałam, wzruszając swoimi ramionami, a na usta chłopaka wkradł się uśmiech.
-Naprawdę o wszystkim? Cholera, mówiłaś tak małemu dziecku, jak dobry w łóżku jestem? – uniósł brwi z głupim uśmiechem na twarzy, przez co zaśmiałam się głośno i szczerze, pierwszy raz od kilku godzin. Wiedziałam, że robił to specjalnie. Chciał pozbyć się tej okropnej atmosfery i jak zwykle - udawało mu się to. Jeden z powodów, dla którego tak bardzo go kochałam.
-Idiota – prychnęłam, przewracając oczami.
-Ale twój idiota – szepnął, mrugając do mnie. Cmoknął moje usta i odsunął się, ponownie na mnie spoglądając – Pomóc ci się spakować?
-Co? – mruknęłam, marszcząc swoje brwi w zdezorientowaniu.
-No jak to „co”? – zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami – Jeszcze dzisiaj zamieszkacie znów w naszym domu i nie ma sprzeciwu. Ja tu nie zostanę, a samych was też nie zostawię więc nie masz innego wyjścia.
-I rozumiem, że to jest rozkaz? – uniosłam brew do góry, patrząc na człowieka, którego kochałam najbardziej na świecie.
-Tak, kochanie. To jest rozkaz.
-A co jeśli go złamię? – wyszeptałam, kładąc dłoń na jego torsie.
-Hm.. poniesiesz cholernie srogą karę w nocy.. – wyszeptał do mojego ucha, powodując u mnie uśmiech, a także ciarki na całym ciele.

Czułam się tak jakby wszystkie kawałki puzzli w końcu się ułożyły i dopasowały do siebie. Mimo bólu, przez który przeszłam tego dnia, czułam się też dobrze mając przy sobie Jego. Byłam spokojna. I chciałam żeby tak zostało. Żeby już zawsze była tylko nasza szczęśliwa trójka i spokój.
Tylko czy w moim popieprzonym życiu jest to możliwe?

***

"Za każdym razem kiedy próbuję się wznieść
Upadam bez moich skrzydeł
Czuję się taka mała
Sądzę, że cię potrzebuję kochanie
I za każdym razem kiedy widzę Cię w moich snach 
Widzę twoja twarz, to mnie nawiedza 
Sądzę, że cię potrzebuję kochanie."

----------------------------------------------------

Hej wszystkim!

Przepraszam za brak rozdziału w ostatni weekend, ale niestety nie miałam jak go dodać. Dlatego jest dzisiaj i może następny będzie w weekend, a jak nie to za tydzień. Zobaczymy jak mi się uda :)

A co do rozdziału.. szczerze to ostatnio naczytałam się świetnych ffs i teraz czytałam ten rozdział i miałam ochotę napisać go od nowa. Ale nie wiem. Mam nadzieję, że wam się spodobał i nie jest taki zły. To znaczy.. najlepszy to rozdział nie jest bo jest smutny i raniący, ale niestety taki też musiał się pojawić. I co sądzicie o wszystkim co się wydarzyło w tym rozdziale? Piszcie!!!

Zbliżamy się do końcaaaaaaaa ;)