20.02.2016

Rozdział 6

Emily’s pov

Uśmiechnęłam się, mrucząc pod nosem kiedy poczułam jak czyjaś dłoń gładzi moje udo, a potem je ściska. Przygryzłam delikatnie wargę, rozchylając uda, a dłoń zaczęła sunąć do góry po czym ścisnęła mój pośladek. Jęknęłam, od razu uchylając oczy i zobaczyłam przed sobą, głupio uśmiechniętego Justina.
-Nie przygryzaj tak tej wargi – wyszeptał, przysuwając się bliżej mnie, przez co mogłam poczuć na sobie jego oddech. Patrzyłam na niego nic nie mówiąc i kiedy docisnął swoje ciało do mojego, pożądanie wzięło górę i pocałowałam chłopaka, mrucząc w jego usta. Justin nachylił się nade mną i zaczął się o mnie ocierać, szybko oddychając i jęcząc przy tym, przez co kompletnie straciłam głowę. Już zapomniałam jak ten człowiek potrafił doprowadzać mnie do szaleństwa..

***

No tak, czego ja się mogłam spodziewać? Justin był przez ponad dwa tygodnie sam, a w lodówce praktycznie nic. Same niezdrowe i okropne rzeczy. Przydałoby mu się walnąć w łeb za takie odżywianie. Pokręciłam głową, stojąc w kuchni w samej jego koszulce i dolnej bieliźnie i zastanawiając się co mam zrobić na śniadanie. W końcu postanowiłam, że przygotuję jajecznicę bo nic innego nie było. Wyjęłam jajka i podeszłam do blatu, zaczynając wszystko szykować.

Do pokoju weszłam po 30 minutach i podeszłam do łózka, kładąc na nim tacę po czym spojrzałam na chłopaka. Zasnął. Westchnęłam cicho, siadając obok niego i uśmiechnęłam się, przyglądając się mu. Nie żałowałam. Tego byłam pewna. Nie miałam pojęcia co będzie dalej, ale nie żałowałam. To była cudowna noc. Naprawdę za nim tęskniłam. No i potrzebowałam go. Zranił mnie, tak samo jak Chris, ale nie umiałam przestać go kochać. Dlatego tu wczoraj przyszłam. Chciałam z nim po prostu porozmawiać, coś wymyślić, zaplanować.. Ale kiedy mnie pocałował.. nie chciałam żeby przestawał. Nie oceniajcie mnie, minęły cholerne trzy lata! Nie wiem jeszcze co zrobię kiedy skończy się ta piękna bajka, ale nie chcę nad tym myśleć teraz.
Nachyliłam się nad chłopakiem i pogładziłam jego policze, a potem zaczęłam składać słodkie i krótkie pocałunki na jego wargach. Chłopak mruknął zachrypniętym głosem, od razu się uśmiechając i w końcu otworzył oczy żeby na mnie spojrzeć.
-Tęskniłem za takim budzeniem.. – wychrypiał, oblizując swoje wargi.
-Mhm, zrobiłam śniadanie – powiedziałam, podnosząc się i wskazałam na tacę z jedzeniem. Usiadłam tak żebym mogła się wygodnie oprzeć i odetchnęłam, usmiechając się do chłopaka. Justin zaśmiał się cicho i również usiadł po czym wzięliśmy talerzyki, zaczynając jeść śniadanie. Czułam się trochę dziwnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić.. W końcu nie widzieliśmy się trzy lata, potem cały czas go olewałam, a teraz kochałam się z nim całą noc i ranek. To wszystko jest takie popieprzone.
-Emily.. żałujesz, prawda? – mruknął po dłuższej ciszy Justin i spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem. Westchnęłam cicho, przełykając jedzenie. Nienawidziłam kiedy tak na mnie patrzył, kiedy się bał, że mnie straci i kiedy cierpiał.
-Nie. Nie żałuję. Gdybym żałowała, już dawno by mnie tutaj nie było – powiedziałam, wzruszając ramionami i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-Naprawdę? Bałem się, że to był tylko taki impuls i że zaraz wrócisz do niego..
-Bo to był impuls, ale nie żałuję – oblizałam wargi, odkładając talerzyk na tacę i przysunęłam się do niego, wtulając się w jego plecy – To była wspaniała noc, Justin.
-Mam nadzieję, że nie ostatnia.. – wyszeptał, również odkładając talerzyk, a ja zaczęłam składać krótkie pocałunki na jego plecach.
-A chcesz żeby była ostatnia?
-Nie. W życiu – prychnął i odwrócił głowę w moją stronę, a ja zachichotałam, wzruszając ramionami po czym oplotłam ręce wokół jego pasa i spojrzałam na niego, czując to samo uczucie w brzuchu, które czułam kiedy go poznałam. To chore, to się nigdy nie zmieni. Zawsze będę się przy nim czuła jak zakochana nastolatka.
-Więc nie była ostatnia.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.

-I co będzie teraz? – zapytałam, siedząc na kolanach Justina na tarasie i patrząc na morze, a chłopak westchnął, obejmując mnie w pasie.
-Nie wiem, Emily. Nie mam pojęcia – wymamrotał, przytulając mnie do siebie i przymknął swoje powieki – Jason jest z nim?
-Nie, Jason jest u Carly. Niedługo będę musiała po niego pojechać.
-Oh, okej – skinął głową i zamilkł na chwilę. Czułam się tak dobrze i tak spokojnie jak chyba nigdy wcześniej. Mogłabym tak siedzieć w ciszy, przytulona do Justina całymi dniami, naprawdę. Już nigdy w życiu nie pozwolę mu odejść. Za bardzo go kocham. To nie do opisania jak bardzo za nim tęskniłam i jak się czuję teraz, kiedy mam go znów przy sobie. Będzie trudno, zdaję sobie z tego sprawę, ale będziemy musieli jakoś przez to wszystko przejść. Ja w szczególności – Emily, a co z Rickiem? – zapytał po chwili, a ja westchnęłam cicho, wzruszając ramionami.
-Będę musiała mu powiedzieć jeszcze dzisiaj – wymamrotałam, splatając nasze dłonie i przymknęłam swoje powieki, opierając się plecami o tors chłopaka.
-Jesteś tego pewna? Możesz z tym jeszcze poczekać jeśli nie jesteś gotowa.
-Mówisz serio? Mam być z wami dwoma na raz bo nie jestem gotowa? – prychnęłam, kręcąc głową – Nie, Justin. To nie jest wyjście. Chcę być z nim szczera. Zdradziłam go i będę musiała mu o tym powiedzieć, a on będzie musiał się jakoś z tym pogodzić..
-Dziwnie to brzmi, wiesz? Że zdradziłaś kogoś ze mną.. – zaśmiał się cicho. Otworzyłam oczy i odwróciłam głowę w jego stronę z delikatnym uśmiechem po czym pokiwałam głową.
-Racja, dziwnie. Ale to wszystko jest twoją winą..
-To nie jest moja wina, że jesteś na mnie napalona nawet kiedy jesteś wściekła – powiedział od razu, uśmiechając się głupio, a ja przewróciłam oczami, wzdychając głośno. I właśnie za takim Justinem tęskniłam najbardziej – Ale wiesz, mnie to nie przeszkadza. Muszę pamiętać żeby częściej cię denerwować żebyś potem mogła się na mnie wyładować – mrugnął do mnie, przez co prychnęłam, wstając z jego kolan i podeszłam do barierki, oblizując wargi. Nie minęło dużo czasu, a Justin również stanął obok mnie, obejmując mnie ręką w pasie. Położyłam głowę na jego ramieniu, patrząc przed siebie i zastanawiając się co dalej. Jak ja powiem o tym wszystkim Rickowi? Nie mam pojęcia jak to zrobię, ale będę musiała bo chcę być z Justinem. Chcę do niego wrócić i wszystko naprawić. On jest jedyną osobą, którą kocham i z którą chcę być do końca swojego życia. Nieważne co między nami się działo, on zawsze był i będzie częścią mnie. To się nie zmieni, nigdy.

Kiedy było już po 12, wyszłam z domu Justina, wcześniej się z nim żegnając po czym wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu Carly. Justin chciał jechać ze mną i doceniałam to, ale wiedziałam że muszę załatwić to sama. Carly dzisiaj spała u rodziców, a nie u Chrisa więc na szczęście nie będę musiała się z nim widzieć. Nie chcę z nim na razie rozmawiać. Rozumiem, że Justin jest dla niego ważny, ale ja jestem jego siostrą i mimo obietnicy, którą mu złożył, powinien mi cokolwiek powiedzieć, widząc w jakim stanie byłam. No ale nieważne. Na pewno się od niego nie odwrócę, ale potrzebuję po prostu trochę czasu, tylko tyle. Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie kiedy w radiu zaczęło lecieć Just the way you are i pokręciłam głową, chichocząc do siebie. Kochałam tego człowieka szalenie mocno, to było chore. Sprawiał, że byłam szczęśliwa i czułam się o wiele lepiej. Wreszcie czułam się sobą bo wróciła do mnie część, której brakowało przez ostatnie trzy lata.

-Jesteśmy – zawołał Jason kiedy tylko weszliśmy do domu. Odłożyłam jego torbę na szafkę po czym zdjęłam z siebie kurtkę, a po chwili zdjęłam też jego, wieszając je na wieszaku.
-No nareszcie, właśnie miałem dzwonić – powiedział Rick z uśmiechem na twarzy, wychodząc z kuchni – Zrobiłem już obiad bo po południu muszę iść do pracy. Głodni?
-Nie, już jadłem – uśmiechnął się Jason, a ja spojrzałam na Ricka, wymuszając uśmiech.
-Muszę z tobą porozmawiać, poczekaj na mnie w kuchni, okej? – powiedziałam do niego i chwyciłam Jasona za rączkę, ruszyłam z nim do salonu. Kiedy chłopiec usiadł na kanapie, wzięłam pilota i spojrzałam na niego.
-Co chcesz obejrzeć, skarbie?
-Spiderman! – zawołał, chichocząc, przez co na moich ustach pojawił się uśmiech. Włączyłam chłopcu bajkę i pocałowałam go w czoło. Wyszłam z salonu, biorąc głęboki wdech. To będzie bardzo ciężkie i trudne.
Weszłam do kuchni, gdzie przy stole akurat usiadł Rick i uśmiechnął się do mnie, a ja westchnęłam cicho, siadając naprzeciwko niego. Oblizałam wargi, spoglądając na talerz, na którym było spaghetti i zaczęłam sobie powtarzać w myślach, co dokładnie chcę mu powiedzieć. To było cholernie trudne, wiecie? Nie kochałam go, ale był dla mnie jak rodzina i wiele dla mnie zrobił w ciągu tych trzech lat. A teraz zamierzałam złamać jego serce. Cholera, czułam się tak okropnie.
-I jak było u Carly? – zapytał po chwili chłopak, patrząc na mnie, a ja westchnęłam, wzruszając ramionami.
-Jak zawsze, wiesz – mruknęłam, bawiąc się spaghetti.
-Nie jesteś głodna? Wszystko w porządku, Emily? – zmarszczył brwi, nie odrywając ode mnie swojego intensywnego wzroku.
-Rick, muszę ci o czymś powiedzieć, to ważne.
-O czym? – mruknął, a ja westchnęłam cicho, oblizując nerwowo wargi. Bałam się. Bałam się jak cholera. Wiedziałam do czego to może doprowadzić, nie chciałam tego znów. Wypuściłam powietrze ustami i uniosłam niepewnie wzrok na chłopaka.
-Byłam wczoraj u Justina i ja um.. zostałam u niego na noc – wymamrotałam cicho, a chłopak wciągnął gwałtownie powietrze, zaciskając dłonie w pięści, jednak postanowiłam kontynuować – Zdradziłam cię. Przepraszam, tak strasznie mi przykro, Rick. Ale prawda jest taka, że ja nigdy nie przestałam go kochać, nieważne jak bardzo mnie zranił. Spędziłam z nim naprawdę długi czas, mamy razem dziecko.. Nie da się tak po prostu o tym zapomnieć i przestać czuć tej miłości. Przepraszam cię. Jestem wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiłeś, nigdy ci tego nie zapomnę. I przepraszam za to, że właściwie cię wykorzystałam, nie zasłużyłeś na to. Przepraszam – przełknęłam ślinę, czując łzy w oczach po czym wstałam od stołu – Pójdę się spakować.
W tym samym momencie Rick wstał gwałtownie, zaciskając swoją szczękę i podszedł do mnie ze wściekłym wyrazem twarzy przez co cofnęłam się szybko do tyłu..

-----------------------------

Hej!
Od razu mówie, że mogą być błedy bo sprawdzam i dodaje rozdział na telefonie.
I jak wam się podobał rozdział? Emily postanowila być z Justinem i od razu powiedzieć o tym Ryanowi.. Jaka będzie jego reakcja? dowiecie się w następnym rozdziale!!!!
Komentujcie i do następnego!

13.02.2016

Rozdział 5

https://www.youtube.com/watch?v=JC2yu2a9sHk

Justin’s pov

Nareszcie w domu.

Ostatnie dwa dni były naprawdę ciężkie. Spędziłem je u Thomasa i Kelsey. Dlaczego? Właściwie bez powodu. Kazali mi zostać i oboje zajęli się mną tak, że wszystko co mnie tak cholernie bolało, teraz już tylko pobolewa. Dziwne, co? Dali mi pełno tabletek, jakieś okłady i inne gówna, o których sam bym w życiu nie pomyślał. Dobrze było spędzić z nimi trochę czasu, nie myśląc o problemach i po prostu się bawiąc, ale jednak nie ma to jak w domu. Potrzebuję trochę odpoczynku i samotności. Chociaż parę godzin.

Poszedłem do kuchni po czym wstawiłem wodę na herbatę, a potem zacząłem przygotowywać sobie kanapki, ponieważ umierałem z głodu po trzygodzinnym graniu w gry z Thomasem. Nie chciałem im już dłużej siedzieć na głowie więc postanowiłem, że zjem w domu. Po kilku minutach poszedłem leniwym krokiem na górę po czym wszedłem do sypialni i usiadłem na łóżku, odkładając tacę i łapiąc za pilot. Miałem ochotę na swoją ulubioną komedię więc ją włączyłem, a potem zabrałem się za jedzenie swojej kolacji.

Nie potrafiłem jednak skupić się na filmie. Moje myśli kompletnie od niego odbiegały, a włączyłem go właśnie po to żeby przestać myśleć. Cóż, nie udawało się. Odwróciłem głowę i spojrzałem na ścianę, na której były nasze wspólne zdjęcia z Emily. Uśmiechnąłem się słabo, przyglądając się im. Mamy tyle wspaniałych wspomnień, przeżyliśmy razem tyle cudownych chwil, ale były też złe chwile, które mimo wszystko zbliżyły nas do siebie. Zawsze sobie radziliśmy z problemami, nieważne co się działo. Byliśmy razem tacy szczęśliwi, byliśmy tacy zakochani. Co się z tym stało? Czy ona naprawdę mnie już nie kocha? Wiem co zrobiłem, wiem, że wszystko spieprzyłem i wiem że minęło sporo czasu, ale ja nigdy nie przestałem jej kochać. Chciałbym żeby ona czuła dokładnie to samo. Chciałbym budzić się obok niej każdego ranka, całować ją na powitanie i na pożegnanie, chciałbym móc ją przytulać, pocieszać, rozbawiać, chodzić z nią na randki, chciałbym się z nią kochać. Chciałbym widzieć jej uśmiech każdego dnia i ten blask w oczach kiedy tak słodko się śmieje. Chciałbym wracać do domu i wiedzieć, że czeka na mnie z przepysznym obiadem i Jasonem. Chciałbym znów zabierać ich na spacery, leżeć z nimi na łóżku i rozmawiać bo teraz Jason też by z nami rozmawiał. Chciałbym oglądać z nią te romantyczne bzdury, robić miliony zdjęć bo na wszystkich niby wychodzi źle, chciałbym widzieć jak szykuje się do wyjścia. Chciałbym widzieć ją w piżamie, w sukienkach, w ciuchach po domu, w makijażu i bez makijażu. Chciałbym brać z nią prysznice, kąpiele, chciałbym z nią tańczyć i się wygłupiać, zachowywać jak dzieci. Chciałbym móc jej przypominać jak bardzo piękna jest.
Chciałbym żeby tu była i powtarzała mi szeptem do ucha jak bardzo mnie kocha.

***
Ding ding.

Kurwa. Prosiłem tylko o kilka godzin samotności i spokoju. Czy to tak wiele? Westchnąłem z irytacją, podnosząc się po czym odłożyłem tacę na komodę i zatrzymałem film, idąc do wyjścia z sypialni.
-Zaraz, zaraz – zawołałem kiedy dzwonek się powtórzył i pokręciłem głową, schodząc po schodach leniwie. Naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty na jakiekolwiek odwiedziny. Chciałem po prostu pobyć sam i odpocząć choć trochę, ale przecież jestem Justin Bieber. Ja nigdy nie mam spokoju i zawsze ktoś coś ode mnie chce. Podszedłem do drzwi i chwyciłem za klamkę, otwierając je i kiedy chciałem już naskoczyć na kogoś, myśląc że to któryś z chłopaków, spojrzałem na osobę, stojącą przede mną i rozchyliłem wargi w zdziwieniu.
-Próbowałam – mruknęła dziewczyna ze łzami w oczach, zanim zdążyłem o cokolwiek zapytać – Próbowałam przestać cię kochać bo mnie zraniłeś i przeszłam z twojego powodu przez kolejne gówno w moim życiu. Każdego dnia przez cholerne trzy lata próbowałam zapomnieć, znienawidzić cię i pokochać kogoś innego, ale wiesz co? Nie umiem – zapłakała, kręcąc bezradnie swoją głową – Wszystko mi się z tobą kojarzyło, wszystko mi ciebie przypominało i w głębi duszy pragnęłam znów cię zobaczyć, nieważne jak bardzo mnie zraniłeś. I teraz kiedy wróciłeś, nie mogę przestać o tobie myśleć i nie mogę przestać myśleć o tym, co by było gdybyś nie pociągnął tego pieprzonego spustu – warknęła robiąc krok w moją stronę, a ja przełknąłem cicho ślinę, czując jak mój oddech się przyśpiesza – Ja po prostu nie potrafię, nie potrafię, nie potrafię.. Nie potrafię kurwa przestać cię kochać – krzyknęła, głośno płacząc i bijąc mnie kilkakrotnie w tors.
-Emily, uspokój się.. – mruknąłem, próbując ją złapać.
-Nie, ja nie potrafię. Nienawidzę siebie za to.. – dziewczyna cały czas płakała, kompletnie na nic nie zwracając uwagi i bijąc co chwile mój tors, a mnie po prostu bolał ten widok jak cholera. Nienawidziłem widywać jej w tak bezradnym stanie.
-Uspokój się – krzyknąłem, łapiąc gwałtownie jej nadgarstki, a Emily podniosła głowę żeby na mnie spojrzeć. W jej oczach widoczny był szok, strach i bezsilność. Patrzeliśmy na siebie nic nie mówiąc, a nasze głośne oddechy zmieszały się ze sobą. Rozluźniłem trochę uścisk na rękach dziewczyny po czym przysunąłem się bliżej i nachyliłem się, nie odwracając wzroku od oczu Emily. Złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku, który na szczęście Emily odwzajemniła. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej z każdym dotknięciem ust dziewczyny. Tęskniłem, tak cholernie za tym tęskniłem. Puściłem jej ręce i objąłem ją w pasie, a pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Zrobiłem kilka kroków do tyłu, ciągnąc dziewczynę za sobą, a kiedy byliśmy już w domu, zamknąłem nogą drzwi. Popchnąłem ją na ścianę, dociskając się do niej i pogłębiając coraz bardziej pocałunek. Emily odetchnęła cicho w moje usta po czym zsunęła z siebie kurtkę, która opadła na podłogę, a potem objęła rękoma moją szyję i wplotła palce w moje włosy, zatapiając się w pocałunku.

Emily’s pov

To nie było tym co planowałam, ale nie potrafiłam i nie chciałam przestać. Nie liczyło się dla mnie w tym momencie nic prócz Justina. Nie myślałam o tym co będzie jutro czy nawet za kilka godzin. Teraz chciałam zapomnieć o wszystkim. Chciałam skupić się tylko na nim, jego ustach i szybko bijącym sercu.

Wsunęłam dłonie pod koszulkę chłopaka i zaczęłam ją podnosić do góry, a po chwili oderwałam się od jego ust i zdjęłam z jego ciała koszulkę, rzucając ją na podłogę. Justin spojrzał na mnie z tęsknotą i pożądaniem w oczach i nie był dłużny bo po krótkiej chwili zdjął ze mnie również moją koszulkę. Położyłam rękę na jego szyi i przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta kolejny raz. Chłopak chwycił moje biodra i podniósł mnie tak, że podskoczyłam i oplotłam nogi wokół jego pasa.

Nawet nie zorientowałam się kiedy znaleźliśmy się w jego.. lub naszej sypialni. Opadłam na materac i spojrzałam na człowieka, którego kochałam tak szalenie mocno, a on zaczął całować moją szyję, a potem dekolt. Przygryzłam wargę, odchylając głowę do tyłu i czując jak robi mi się coraz bardziej gorąco. Tęskniłam za jego dotykiem. Tęskniłam za nim. Pieprze wszystko co mówiłam wcześniej. Kocham go i trzy lata bez niego i bez pełnego miłości seksu z nim to coś okropnego. Wplotłam palce w idealnie ułożone włosy chłopaka i wygięłam swoje ciało w łuk, a on w tym samym czasie odpiął i szybkim ruchem zsunął ze mnie spodnie więc zostałam w samej bieliźnie. Mimo tego, że byliśmy razem tyle czasu i widział mnie nago wiele razy, poczułam się niepewnie. W końcu nie robiłam tego przez całe trzy lata, chyba zapomniałam jak to jest.
-Emily.. – szepnął chłopak, powodując tym że na niego spojrzałam i uśmiechnął się do mnie delikatnie – Jesteś piękna, nie zapominaj o tym nigdy – wyszeptał, a ja po prostu rozpłynęłam się przez jego słowa i przygryzłam wargę, nie mogąc powstrzymać uśmiechu – Cała.. idealna.. piękna.. cudowna.. – wyszeptał, zostawiając mokre pocałunki na mojej skórze, przez którą przebiegły ciarki.
Po krótkiej chwili, Justin uniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się, zbliżając swoją twarz do mojej po czym pocałował moje usta ponownie. Mruknęłam cicho, kładąc dłonie na jego wyrzeźbionym torsie. Zaczęłam zjeżdżać nimi w dół, aż w końcu dotarłam do jego spodni i je rozpięłam, zsuwając je na tyle ile mogłam. Justin swoimi dłońmi błądził po moim ciele, szybko oddychając w moje usta, co tylko podkręcało mnie bardziej. Zmarszczyłam brwi kiedy oderwał się od moich ust i przymknął swoje powieki, kręcąc głową.
-O co chodzi? – wymamrotałam cicho, patrząc na niego uważnie, ale też ze zmartwieniem.
-Nie chcę.. nie chcę żebyś jutro pomyślała o mnie jak o dupku. Jeśli nie chcesz uprawiać teraz seksu, to powiedz. Przecież to nie jest najważniejsze. Nie chcę żeby to był impuls, którego będziesz żałować.
-Ale ja chcę. Chcę, Justin. Słyszysz? – westchnęłam, kładąc dłoń na jego policzku, przez co otworzył swoje oczy - Jestem pewna, że tego chcę i jestem pewna, że jestem gotowa. I nie będę tego żałować.
-Przysięgasz?
-Przysięgam – uśmiechnęłam się, a Justin mi zawtórował po czym pokręcił głową, przewracając oczami i odsunął się, sięgając do szuflady, z której wyjął gumkę.
Nie minęło dużo czasu, a byliśmy już nadzy, natomiast nasze wargi nie odrywały się od siebie. Oboje byliśmy siebie tak spragnieni. Czuliśmy to samo – ból, cierpienie, tęsknotę, bezsilność i pragnienie. Pragnęliśmy siebie nawzajem, nie myśląc o konsekwencjach. To nas nie obchodziło. Najważniejsi byliśmy my w tym momencie, nic innego.
Justin rozchylił delikatnie moje uda i oblizał wargi, gładząc mój policzek oraz patrząc mi w oczy po czym wszedł we mnie powoli i delikatnie, a z naszych ust wydobyły się jęki ulgi. Przygryzłam wargę, rozchylając uda bardziej, a Justin chwycił moją dłoń, splatając nasze palce razem.
-Emily?
-Hm?
-Kocham cię, kocham cię szalenie mocno – wydyszał chłopak, zaczynając coraz szybciej poruszać swoimi biodrami. Nie odrywaliśmy od siebie swoich wzroków. Patrzeliśmy na siebie, kochając się i doznając cudownej rozkoszy.
-I ja kocham Ciebie, Justin. Tylko Ciebie.

***

"Jesteś wszystkim, co się dla mnie liczy
Nie martwię o nikogo innego
Jeśli nie ma ciebie, nie jestem sobą
Sprawiasz, że jestem spełniony."

----------------------------

Hej!

Więc w końcu jeden z moich ulubionych rozdziałów w tej części. Mam nadzieję, że wam również się spodobał ;) Ale piszcie co myślicie o tym co zrobiła Emily i o tym, że się przespali. Myślicie, że do siebie wrócą czy może jednak to tylko chwila słabości? :)

Przy okazji.. rozdziałów nie będzie dużo bo ok 15 + może jeszcze jakieś special chapters, ale to zobaczymy. Więc jeszcze trochę i oficjalny koniec tego ff!

Komentujcieeee, do następnego!

6.02.2016

Rozdział 4

https://www.youtube.com/watch?v=6axlNgarVvo

Dwa tygodnie później

Justin’s pov


Wsunąłem na siebie szarą koszulkę, a potem szarą bluzę i wziąłem kluczyki z szafki, ruszając w stronę wyjścia z sypialni. Nadal byłem w Nowym Jorku i mieszkałem w domu moim i Emily na plaży. Tak, wiem. To był zły pomysł, ale nie chciałem go sprzedawać. Postanowiłem, że trochę w nim pomieszkam, a potem pomyślę. Co do Emily.. Po ostatniej rozmowie nie widziałem się z nią ani razu. Z Chrisem również się pokłóciła i powiedziała mu, że ma się do niej nie zbliżać i że nigdy nam tego nie wybaczy. Całkowicie ją rozumieliśmy, ale mi było cholernie głupio. Z mojego powodu spieprzyła się ich relacja, to nie fair. Chociaż myślę, że z czasem Emily mu wybaczy. Na szczęście udało mi się namówić Carly do tego żeby przyprowadzała mi czasem Jasona bo jeśli chodzi o niego to nie mogłem tak po prostu odpuścić. No a Emily nie mogła mi zabronić widywania się z nim bo nadal mam do niego prawa. Widywałem się z nim co jakieś trzy dni i razem spędzaliśmy całe dnie. Dzisiaj zamierzałem zabrać go do siebie na noc. Niestety Carly była zajęta i sam musiałem po niego pojechać. No trudno, Emily będzie musiała to jakoś przeboleć. W końcu to też mój syn i mam prawo go do siebie zabrać. 


Po upływie 20 minut byłem już na miejscu i wysiadłem z auta. Nie wiedziałem czy jest Rick czy go nie ma i szczerze mówiąc miałem to w dupie. Przyszedłem po swoje dziecko i gówno mu do tego. Podszedłem do drzwi po czym zadzwoniłem dzwonkiem i zrobiłem krok do tyłu, czekając aż ktoś otworzy mi drzwi. Nie minęły dwie minuty, a w progu stanęła Emily, która momentalnie zacisnęła wargi kiedy mnie zobaczyła.

-Przyszedłem po Jasona – mruknąłem, wsuwając dłonie do kieszeni i patrząc na nią.
-Miałeś go wczoraj – skrzyżowała ręce na piersi, unosząc brwi do góry.
-Ale dzisiaj chcę go zabrać do siebie na noc – westchnąłem cicho, wzruszając ramionami, a dziewczyna zaśmiała się sucho.
-Słucham? Nie, nie ma mowy – pokręciła głową.
-A to niby dlaczego? – uniosłem brew do góry, patrząc na nią uważnie.
-Bo nie? Możesz go zabierać sobie na dzień, ale nie na noce. Nie jesteś wystarczająco odpowiedzialny żeby mieć go na noc, jeszcze coś się stanie.
-Nie jestem dzieckiem do cholery i mam prawo go zabrać do siebie więc spakuj go łaskawie albo..
-Albo co? – spojrzała na mnie z ironią i złością na twarzy.
-Albo spotkamy się w sądzie.
-Dupek – burknęła pod nosem, kręcąc głową po czym odwróciła się i weszła do środka, a ja razem z nią. Kiedy dziewczyna poszła na górę, zacząłem się rozglądać po domu. Było nawet okej, ale nie w moim stylu. Zrobiłbym tutaj bardziej nowocześnie i oczywiście kupiłbym o wiele większy dom niż ten, w lepszym miejscu. Emily miałaby wszystko czego zapragnie bo widać, że teraz tak nie jest. No ale ja nie mogę niczego zmienić. Wybrała. Chce być z nim więc nie będę się mieszał. Przynajmniej się postaram.
-Tata! – krzyknął Jason, schodząc powoli ze schodków, a za nim szła Emily. Uśmiechnąłem się, patrząc na chłopca po czym ukucnąłem i kiedy do mnie podbiegł, przytuliłem go mocno do siebie.
-Cześć, maluszku. Jak tam?
-Doooobrze – zachichotał, a ja mu zawtórowałem. Spojrzałem na niego, czując ciepło w sercu. On był jedyną osobą, która teraz mnie tutaj trzymała. Gdyby nie on, już dawno bym stąd wyjechał i spróbował ułożyć sobie życie gdzie indziej. Jednak nie mogę. Chcę opiekować się swoim synkiem. On mnie potrzebuje, wiem to.
-Mam dla ciebie niespodziankę. Pojedziemy teraz na lody i na plac zabaw, a potem odebrać wspaniałych gości i będziesz spał dzisiaj u taty. Podoba ci się? – uniosłem brew do góry, a kiedy chłopiec pokiwał szybko głową z szerokim uśmiechem, zaśmiałem się cicho. Był taki uroczy. Podniosłem się i spojrzałem na Emily, która zaciskała swoje usta.
-Jeśli chcesz go zapoznać z jakąś swoją nową..
-Spokojnie, zapoznam go z jakąś swoją nową kiedy przestanę cię kochać i kogoś sobie znajdę, a teraz chcę żeby moi rodzice i mój brat spędzili z nim trochę czasu więc nie bądź taka zazdrosna – powiedziałem z nutką rozbawienia w głosie, a Emily wciągnęła głośno powietrze, mrużąc na mnie oczy.
-Tutaj masz rzeczy dla Jasona, dbaj o niego i dzwoń jakby coś było nie tak i lepiej mnie nie denerwuj – powiedziała sucho, ale ja miałem zbyt dobry humor żeby się tym przejmować. Zawsze miałem dobry humor kiedy nadchodził dzień spędzania czasu z Jasonem, a teraz mogłem mieć go na dłużej co tylko sprawiało, że byłem naprawdę szczęśliwy. Wziąłem torbę z rzeczami od Emily i chwyciłem rączkę chłopczyka.
-Chodźmy bo mamusia ma swoje dni i zaraz mnie zabije – mrugnąłem do Jasona, a dziewczyna zrobiła minę typu skąd-wiesz-że-mam-okres. Miałem ochotę zaśmiać się do siebie bo znałem ją nadal jak nikt inny, mimo że tyle czasu minęło. Ona tak naprawdę się nie zmieniała. I wiedziałem, że nawet kiedy trochę pożartuję to i tak niczego nie zmieni. Wiedziałem to bo nadal patrzyła na mnie ze złością, ale myślę, że już trochę jej przeszło, przynajmniej taką mam nadzieję. Jeśli nie możemy być razem, chciałbym mieć z nią w miarę dobre relacje. To by wiele dla mnie znaczyło.
-Pa mamo – powiedział Jason z uśmiechem, a Emily nachyliła się, przytulając go i szepcząc mu coś do ucha po czym się wyprostowała, a my wyszliśmy z domu, kierując się do mojego samochodu.

***


Odwiozłem rano Jasona do przedszkola, a potem musiałem jechać do Thomasa żeby z nim porozmawiać. Odkąd wróciłem jakoś nie miałem nawet chwili żeby z nim pogadać bo cały czas pracował. Zatrudnił się gdzie indziej i już więcej nie będzie dla mnie pracował, ale nie miałem mu tego za złe. Byłem z niego dumny i byłem wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobił. Cieszyłem się, że po tym wszystkim nadal jest moim przyjacielem bo znał mnie praktycznie jak nikt inny.


Była już 11:34. Czyli spóźniłem się już cztery minuty na spotkanie z mamą. Umówiliśmy się z jednej z kawiarni w mieście żeby ze sobą porozmawiać jeszcze przed ich wyjazdem. Opowiedziałem im wszystko dokładnie, nie chciałem ich okłamywać. Zdziwiło mnie to, że mnie zrozumieli i nie wyjechali od razu po tym jak usłyszeli gdzie byłem ostatnie trzy lata. Byli dla mnie naprawdę wyrozumiali. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem od razu w stronę kawiarni, a kiedy tam wszedłem i zobaczyłem siedzącą mamę przy stoliku, uśmiechnąłem się podchodząc do niej i witając się z nią.


Rozmowa przebiegała przyjemnie i spokojnie. Tęskniłem za mamą naprawdę bardzo mocno. I źle czułem się z tym, że ją okłamałem, ale cieszyłem się, że mi wybaczyła. Jest naprawdę cudowną osobą. Mama właśnie opowiadała mi o wakacjach na jakiejś plaży, kiedy do kawiarni weszła..Emily? Cholera jasna. Zlustrowałem ją wzrokiem i momentalnie poczułem jak robi mi się sucho w gardle. Wyglądała tak seksownie.. Miała na sobie obcisłą białą bokserkę oraz czarną i obcisłą spódniczkę do ud, a na stopach czarne szpilki. Włosy miała rozpuszczone, a lekko pofalowane i do tego te czerwone usta.. Wpatrywałem się w nią, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Wyglądała tak dojrzale i tak idealnie. I nie była kurwa moja. Mama spojrzała w tym samym kierunku co ja po czym westchnęła, patrząc na mnie ze współczuciem. Emily natomiast usiadła po drugiej stronie pomieszczenia przy stoliku, najprawdopodobniej mnie nie widząc. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Już zapomniałem jak potrafiła podniecić mnie samym wyglądem..

Dingding.
Do kawiarni znowu ktoś wszedł, ale nie zwróciłem na to uwagi, nie przestając patrzeć na Emily. Jednak kiedy zobaczyłem osobę, siadającą obok niej, zacisnąłem wargi, czując złość i zazdrość.

Emily’s pov


W końcu mogę iść na przerwę. 

Przysięgam, że dzisiaj nie dawałam rady. Lubiłam swoją pracę, ale czasami było tyle roboty, że tylko marzyłam o położeniu się do łóżka. Poszłam oczywiście do swojej ulubionej kawiarni przy banku i usiadłam przy stoliku, przy którym zawsze siadam. Lubiłam tutaj przychodzić. Lubiłam tutaj odpoczywać od wszystkiego wokół. Tylko tutaj miałam tak naprawdę chwilę spokoju. No, ale niestety nie dziś..
-Hej, mała – usłyszałam znajomy głos i miałam ochotę jęknąć z irytacją, ale zamiast tego spojrzałam na chłopaka, który usiadł obok mnie i wymusiłam uśmiech.
-Hej, co tu robisz? – spytałam, unosząc brew.
-Przyszedłem cię odwiedzić, to źle?
-Nie, no co ty – zaśmiałam się cicho, wzruszając ramionami. Tak, źle. Kelner w tym samym momencie przyniósł moje zamówienie. Ja już nawet nie składam zamówień bo pracownicy tej kawiarni przyzwyczaili się do tego co zawsze biorę. Kawa i kawałek ciasta. Kiedy znów zostaliśmy z Rickiem sami, spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
-A ty nie masz dzisiaj pracy?
-Mam, ale mogę się tym zająć później.. – uśmiechnął się do mnie, co na siłę odwzajemniłam i zaczęłam pić swoją kawę, a potem pogrążyliśmy się w rozmowie tak naprawdę o niczym. Czyli jak zawsze. Chciałam żeby sobie poszedł i dał mi odpocząć, ale nie spełniło się to. Został do końca mojej przerwy, jak na złość.
Wstałam od stolika, a Rick zrobił to samo, uśmiechając się do mnie. Naprawdę irytował mnie tym ciągłym szczerzeniem się w moją stronę. To znaczy, byliśmy razem i tak dalej, ale nie miałam dzisiaj humoru i wszystko mnie wkurzało, a on szczególnie.
-Muszę już iść, mam dużo pracy – powiedziałam, wzdychając cicho, a chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem po czym złapał mnie w pasie, przyciągając do siebie i łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Co do kurwy? Zmarszczyłam brwi w zdezorientowaniu, ale odwzajemniłam pocałunek, nie chcąc go zdenerwować i robić scen w miejscu publicznym. Chłopak jednak nie przystał na samym pocałunku i położył jedną dłoń na moim pośladku, ściskając go delikatnie.
-Rick – warknęłam cicho w jego usta, a on tylko zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami – Przestań do cholery, jesteśmy w kawiarni – powiedziałam cicho, patrząc na niego z irytacją w oczach. Westchnęłam, odsuwając się i wyszłam z kawiarni, ukrywając złość. Jak on do cholery mógł się tak zachować w pieprzonej kawiarni? 

Justin’s pov


Podczas rozmowy z mamą, co chwile obserwowałem Emily i Ricka. Ona nadal mnie nie widziała, ale myślę, że za to Rick zauważył mnie od razu. Bolał mnie ten widok. Emily wyglądała na naprawdę szczęśliwą z nim. Miałem ochotę wstać i mu przyjebać kiedy zaczął ją obmacywać i całować.. Ale nie mogłem, ona nie przerywała i nie wyglądała jakby jej to przeszkadzało. I to było w tym wszystkim najgorsze. Kochała go, nie mnie.

Kiedy po kilku chwilach mama wyszła z kawiarni, wcześniej się ze mną żegnając, zapłaciłem za rachunek i wyszedłem na zewnątrz. Odetchnąłem, czując świeże powietrze i ruszyłem w stronę parkingu, a kiedy zobaczyłem tam stojącego i opartego o swoje auto Ricka, zacisnąłem szczękę. Co on tu jeszcze robił? Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się głupio, bawiąc się kluczykami.
-Cześć, stary przyjacielu. Kupę lat! – zaśmiał się, na co przewróciłem tylko oczami, stając naprzeciwko niego.
-Czego chcesz?
-Niczego. Po prostu zastanawiam się jak tam ci się żyje samemu, hm? – uniósł brwi do góry, a ja westchnąłem pod nosem.
-Żałosny jesteś. Jesteś zwykłym debilem, Rick – przewróciłem oczami, krzyżując ręce na piersi.
-Może i tak, ale to moje imię jęczy Emily codziennie wieczorem, a nie twoje – mrugnął w moją stronę z głupim uśmiechem, a złość we mnie dosłownie się zagotowała. 
-Gówno prawda, Emily nigdy by ci się nie oddała – splunąłem, patrząc na niego ze złością.
-Czyżby? Rozkłada nogi na pierwsze zawołanie – zaśmiał się, wzruszając ramionami, a ja po prostu wybuchłem. Zacisnąłem szczękę i od razu rzuciłem się na niego z pięściami, bluźniąc pod nosem. Nie pozwolę temu chujowi mówić tak o Emily, nigdy w życiu. Po chwili okładania go pięściami, Rick zdobył nade mną przewagę i zaczął mnie bić i kopać z całej siły. Nie miałem nawet chwili żeby mu oddać. Zadawał mi coraz mocniejsze ciosy, a ja po prostu po dłuższej chwili się poddałem, czując jak całe ciało zaczyna mnie boleć.
-Nigdy więcej mnie nie dotykaj bo naprawdę pożałujesz – wysyczał, odpychając mnie po czym wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.

Złapałem się za brzuch i jęknąłem, czując cholerny ból. Chyba pierwszy raz w życiu pozwoliłem komuś siebie tak pobić. I to tylko dlatego, że w mojej głowie była tylko Emily. Pokręciłem głową i wyplułem krew wraz ze śliną, ruszyłem powoli, decydując się, że nie wsiądę za kierownicę bo nie dam rady skupić się na prowadzeniu. Wypuściłem powietrze ustami, będąc wykończony i słaby i idąc powolnym krokiem w stronę miasta.

Po kilku minutach drzwi od banku trzasnęły, a na ulicę wybiegła Emily, rozszerzając swoje oczy.
-Justin, co ci się stało? – pisnęła, patrząc na mnie wystraszona.
-Nic mi nie jest, spokojnie – uśmiechnąłem się w jej stronę najszczerzej jak potrafiłem i wzruszyłem ramionami. Nie chciałem żeby widziała mnie w takim stanie. Nie chciałem żeby znów musiała się o mnie martwić.
-Właśnie widzę. Kto ci to zrobił? – westchnęła głośno.
-A nieważne. Muszę już iść, na razie – wymamrotałem, ruszając powoli, ale ręka dziewczyny mnie zatrzymała. Odwróciłem się i spojrzałem na nią, unosząc pytająco brwi.
-Nigdzie nie idziesz. Przecież wyglądasz okropnie i słabo, nie możesz tak iść przez miasto. Opatrzę cię.
-Emily, nie musisz tego robić..
-Idziemy.
Weszliśmy z Emily do banku, w którym jak się dowiedziałem pracowała i poszliśmy na zaplecze gdzie był pokój dla pracowników. Rozejrzałem się, a dostrzegając brązową kanapę, usiadłem na niej. Spojrzałem na Emily, która weszła do jakiegoś pomieszczenia, które było chyba łazienką. Oblizałem swoje obolałe wargi i westchnąłem cicho, przymykając na chwilę powieki. Po krótkim czasie Emily wróciła do pokoju, a w rękach trzymała apteczkę. Podeszła do mnie i położyła apteczkę na stoliku po czym wyjęła z niej jakieś tabletki, a potem wlała wodę z butelki do szklanki i włożyła tam tabletkę.
-Masz, to pomoże ci trochę z bólem – mruknęła, podając mi szklankę, którą od razu od niej wziąłem, dziękując cichym głosem. Wypiłem całą zawartość szklanki i odłożyłem ją na stolik.
-Jesteś cały w krwi, Justin – powiedziała, kręcąc zrezygnowana głową.
-To nic takiego, nie przejmuj się – wymamrotałem, uśmiechając się słabo, a ona tylko przewróciła oczami. Wyjęła jakieś waciki i wodę utlenioną z apteczki. Kiedy wszystko sobie naszykowała, podeszła bliżej mnie, nachylając się i przykładając wacik do mojej twarzy po czym zaczęła ją oczyszczać z krwi.
-Dlaczego to robisz? – zapytałem po chwili i spojrzałem na nią uważnie. Emily lekko się speszyła, nie odpowiadając przez moment, ale potem na mnie spojrzała, wzruszając ramionami.
-Jesteś ojcem mojego dziecka, a po za tym może i jestem na ciebie wściekła i jesteś dupkiem, ale nie mogłam cię tak zostawić.
-No tak, to ma sens – zaśmiałem się słabo, a na ustach Emily pojawił się cień uśmiechu. Tak cholernie za nią tęskniłem. Brakowało mi jej uśmiechu, spojrzeń, żartowania sobie ze mnie. Brakowało mi wszystkiego. A myśl, że to już nigdy nie wróci zabijała mnie od środka.
-Co robiłeś w tych okolicach? – zapytała po chwili, odsuwając się i odkładając wacik, a potem sięgnęła po następny i po wodę utlenioną.
-Spotkałem się z mamą na mieście przed jej wyjazdem. A co? Myślałaś, że za tobą chodzę? – uniosłem brwi, a dziewczyna spojrzała na mnie, wzruszając ramionami – Nie, spokojnie. Nawet nie wiedziałem, że tutaj pracujesz.
-Chris ci nie powiedział?
-Chris nie mówił mi praktycznie nic o tobie – westchnąłem, a Emily pokiwała głową, podchodząc ponownie bliżej mnie i nachyliła się nade mną, przykładając wacik do rany na mojej wardze. Przełknąłem ślinę, czując jej słodki zapach i mając praktycznie przed samymi oczami jej dekolt. Kurwa mać. Musiałem przymknąć oczy żeby nie wybuchnąć i nie rzucić się na nią bo przysięgam, że jeszcze moment i bym to zrobił.
-To był Rick, prawda? – usłyszałem głos Emily i uchyliłem powieki, spoglądając na nią, ale nic nie odpowiedziałem, zastanawiając się jakim cudem się domyśliła – Tak myślałam – westchnęła, kręcąc głową, a ja zmarszczyłem brwi.
-Emily, spałaś z nim? – zapytałem, nie mogąc się powstrzymać.
-Kiedy ostatni raz sprawdzałam nie byłeś moim chłopakiem więc nie rozumiem tego pytania. Nie twój interes z kim śpię, a z kim nie – wymamrotała od razu, oczyszczając powoli i ostrożnie moją ranę, ale w ogóle na mnie nie patrząc.
-Wiem, ale pytam po prostu bo rozmawiałem z Rickiem..
-Nie, nie spałam z nim.
-Nigdy? Bo on pieprzył o tobie różne gówna i..
-Boli cię głowa, tak? – mruknęła szybko i zacisnęła swoje wargi, ignorując kompletnie moje słowa, przez co westchnąłem cicho, ale postanowiłem odpuścić.
Emily nalała na wacik trochę więcej wody utlenionej i przyłożyła go ponownie do mojej rany, a ja uniosłem wzrok na jej twarz. Spojrzałem na jej piękne oczy, idealną cerę, pulchne usta i.. co to kurwa było? Moim oczom od razu rzucił się mały siniak na policzku dziewczyny. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się mu po czym zacisnąłem wargi.
-Takie dobry ciosy ma też na tobie? – rzuciłem od razu i spojrzałem w jej oczy, a dziewczyna uchyliła delikatnie swoje wargi i po chwili zaśmiała się krótko.
-Nie, co ci strzeliło do głowy?
-A co to jest? – spytałem, dotykając delikatnie jej siniaka, a dziewczyna oblizała delikatnie wargi, przewracając oczami.
-Uderzyłam się prostownicą ostatnio – wzruszyła ramionami.
-Przysięgasz, że mnie teraz nie okłamujesz? – wymamrotałem, czując niepewność.
-Nie kłamię, Justin. Rick nigdy w życiu by mnie nie uderzył – westchnęła dziewczyna, patrząc na mnie uważnie, a ja po chwili pokiwałem powoli głową, starając się uwierzyć w jej słowa. Może po prostu sam sobie wmawiam takie rzeczy żeby udowodnić, że ona nie jest z nim szczęśliwa? Tak, to jest bardzo możliwe.
-No dobrze – szepnąłem, patrząc w jej oczy i poczułem jak serce zaczyna mi szybciej bić. Emily uśmiechnęła się delikatnie w moją stronę, również nie odwracając ode mnie wzroku, a kiedy spojrzałem na jej usta, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Przysunąłem się bliżej i przycisnąłem swoje usta do jej. Kurwa, tak. Ten sam smak. Tęskniłem za tym. Emily przez pierwszą chwilę się zawahała, bardzo delikatnie odwzajemniając pocałunek, ale również bardzo szybko się odsunęła, prostując się i odchrząknęła. Kurwa, idioto. Westchnąłem cicho, patrząc na nią i chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążyłem, ponieważ ona była pierwsza.
-Myślę, że powinieneś już pójść – powiedziała, odwracając głowę w drugą stronę, a ja westchnąłem zrezygnowany i pokiwałem głową, podnosząc się. Spojrzałem na nią ostatni raz po czym poszedłem wolnym krokiem do wyjścia, czując się zawiedziony jak cholera.
A czego ja się kurwa spodziewałem?

***

"Jeszcze wczoraj byłeś mój
teraz nie mam pojęcia kim jesteś
To tak jakbyś był zamaskowany

Ale dobrze jest cię znów tutaj zobaczyć
Nie chcę się żegnać
Ale jest już w pół do jedenastej
i muszę złapać mój autobus  

Pamiętam kiedy rozmawialiśmy całymi nocami
Ale czas nie jest dla nas łaskawy, jak może umrzeć miłość?"

-----------------------------------------


Hej wszystkim w sobotni poranek! :)

Chyba pierwszy raz dodaje rozdział tak wcześnie, ale rozchorowałam się i nie śpię od 4 i nie mam co robić więc dodaje.

Co do rozdziału.. nie wiem, moim zdaniem nie jest najlepszy, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. I jak myślicie, Emily mówiła prawdę, że uderzyła się prostownicą? Co sądzicie o zachowaniu Ricka? O Justinie? O ich pocałunku? Piszcie!!!

I mam jeszcze WAŻNĄ sprawę. Widzę tutaj mało osób, komentujących rozdziały. Prosiliście żebym zostawiła ff tutaj to zostawiłam, ale nie widzę w tym sensu chyba. Jeśli mają dwie osoby komentować to lepiej zostawić to po prostu tylko na wattpadzie. Jeszcze nad tym pomyślę, ale myślę, że nie ma sensu dłużej pisać na blogu. 

Do następnego :)