Emily’s pov
Ciepła woda, spływająca po moim nagim ciele dawała mi ukojenie. Pozwalała mi zapomnieć. A przynajmniej tak mi się wydawało. Musiałam się rozluźnić. Ostatnio tak dużo się dzieje. Potrzebowałam chwili dla siebie, relaksu i zapomnienia o wszystkim dookoła.
Minęły już dwa tygodnie od kiedy Justin pierwszy raz przyszedł do mojego mieszkania. I to był ostatni raz kiedy rozmawialiśmy. Przychodził potem do Jasona i Charlotte, ale unikał jakiejkolwiek rozmowy ze mną. Zabawne, bo to ja powinnam ignorować jego po tym wszystkim co mi zrobił. Nie rozumiałam go. Jego krótkie odpowiedzi albo ich brak doprowadzały mnie do szału. Zachowywał się dosłownie jak gówniarz, a oboje byliśmy już dorośli i powinniśmy ze sobą rozmawiać jak dorośli. On jednak chyba nie bardzo tego chciał. Zmieniał się tylko w towarzystwie dzieci, był przy nich zupełnie kimś innym. Był szczęśliwy. Od razu pokochał Charlotte. Przysięgam, że się wystraszyłam kiedy przyszedł pierwszy raz i zobaczył małą, ale wiedziałam, że go nie okłamię. On i tak by mi nie uwierzył. I chyba nie żałuję. Kiedy na nich patrzę, czuję ciepło w sercu, ale także smutek. Moglibyśmy być razem, szczęśliwi, razem z naszymi dziećmi, a musimy być oddzielnie i nasze dzieci muszą na to patrzeć. Myślę, że powinniśmy się jakoś dogadać ze względu na nich, ale za każdym razem kiedy próbowałam z nim rozmawiać, kończył temat, olewając mnie. To było irytujące. Chodziło mu o Jaya. Wiedziałam to. Nie miał prawa się tak zachowywać z tego powodu bo nie jesteśmy i nie będziemy już razem. Jesteśmy już prawie rok po rozwodzie. Jestem wolna i mogę się umawiać z kim chcę. Okej, może jest zazdrosny, ale musi się z tym pogodzić.
Ja i Jay nie byliśmy parą. Poszliśmy razem na kilka randek, ale to wszystko. Właściwie to zgodziłam się pierwszy raz tylko przez Carly. Ona uważała, że powinnam iść do przodu, chociaż spróbować. Więc to zrobiłam. I nie żałuję. Znam Jay’a od kilku lat, w końcu pracujemy razem i mamy dobry kontakt. Nie zbliża się do mnie na siłę i bardzo mi się to w nim podoba. Jest inny niż Justin. Ale może właśnie tego mi potrzeba – kogoś innego niż Justin.
Dzisiaj jest impreza urodzinowa Thomasa. Zdziwiło mnie, że dostałam zaproszenie po tym jak zerwałam z nim kontakt i nie odezwałam się nigdy więcej. Jednak to bardzo miłe, że mnie zaprosił. Zaprosił też Chrisa, ale on stwierdził, że zostanie z Jasonem i Charlotte bo jakby miał się pojawić tam Justin to nie chce robić afery, a wiadomo że nie zapanowałby nad sobą. Idę z Jay’em. I nie, nie po to żeby pokazać Justinowi, że ruszyłam do przodu i to naprawdę koniec. Po prostu kiedyś byłam z Jay’em na ślubie jego siostry i głupio by mi było gdybym teraz go nie zaprosiła skoro mogę przyjść z osobą towarzyszącą. A po za tym lubię go i chcę z nim spędzić ten wieczór. Naprawdę go lubię. Jest czuły, troskliwy i zabawny. Zawsze mogę na niego liczyć, jest cudownym przyjacielem. Nie chcę od razu pakować się w jakieś związki, dlatego chodzę z nim na randki i poznajemy się lepiej. Bardzo dobrze się z nim czuję. Myślę, że ma na mnie dobry wpływ. Może z czasem wyjdzie z tego coś więcej? Tak, kocham Justina, ale z nim już nigdy nie będę. Muszę sobie ułożyć życie, a Jay jest kimś naprawdę cudownym i jestem szczęśliwa, mając kogoś takiego jak on obok siebie.
Przesunęłam dłońmi po materiale błękitnej sukienki, którą miałam na sobie i przechyliłam głowę na bok, przyglądając się sobie w lustrze. Chyba wyglądałam w miarę dobrze. Dostałam tą sukienkę w prezencie od Jay’a i szczerze mówiąc, zakochałam się w niej. Była piękna. Uśmiechnęłam się lekko, zagryzając dolną wargę i wsunęłam na stopy beżowe szpilki po czym spojrzałam w lustro jeszcze raz, a potem poszłam do łazienki. Kiedy stanęłam przed małym lusterkiem, od razu zabrałam się za robienie fryzury. Nie byłam najlepsza w czesaniu się więc po prostu zrobiłam kucyka, zostawiając pasmo z grzywki luźno. Teraz czas na makijaż. Zajęło mi to niecałe 10 minut, ponieważ pomalowałam się delikatnie. Pasowało to do mojego stroju, a po za tym o wiele lepiej się czuję w takim makijażu. Westchnęłam cicho, wychodząc z łazienki i chwyciłam torebkę oraz prezent dla Thomasa po czym wyszłam ze swojej sypialni.
-Wow, wyglądasz pięknie – zagwizdał Chris, uśmiechając się szeroko, na co wywróciłam swoimi oczami.
-Powiedz mi coś czego nie wiem – zanuciłam z rozbawieniem, wzruszając ramionami – Dzięki, że zostajesz z dzieciakami. Nie wrócę późno.
-Nie ma sprawy, baw się dobrze Emily. I uważaj na Justina..
-Jezu, Chris – wywróciłam oczami, wzdychając ciężko i patrząc na mojego brata, który podszedł bliżej mnie – Ile razy mam Ci mówić, że między mną a nim to już koniec? Idę tam dla Thomasa, nie dla Justina. Idę tam z Jay’em.
-Wiem, ale wiem też jaki jest Justin i dlatego się o Ciebie martwię. Ale Ci ufam i wiem, że nie pozwolisz siebie znów skrzywdzić – wymamrotał, uśmiechając się słabo po czym przytulił mnie lekko, a ja westchnęłam cicho pod nosem. Nie wiedział, że nadal kochałam Justina. Nikt nie wiedział. Tak było lepiej, nikt mnie nie męczył i nie zasypywał pytaniami. Gdyby wiedzieli, z mojego życia zrobiłby się koszmar.
-Nie musisz. Wszystko jest już w porządku – wyszeptałam do jego ucha, odsuwając się po chwili od niego po czym odwróciłam się, idąc do wyjścia. Jay był już na dole więc powinnam się pośpieszyć. I tak długo już czekał.
Muszę tylko przestać myśleć o Justinie i dobrze się bawić. To chyba nie będzie takie trudne.
Rozejrzałam się po dużej sali, do której weszliśmy i momentalnie się uśmiechnęłam. Było pięknie. Kolory do siebie dopasowane, stoliki idealnie ozdobione, wszystko wyglądało cudownie. Widać, że to robota Kelsey. Zawsze była w tym dobra. Pamiętam jak kiedyś pomogła mi przygotować sale na urodziny Justina.. Tak, nie wracajmy do tego tematu.
Swoją drogą, stęskniłam się za Kelsey. Ona i Carly bardzo mi pomogły i były dla mnie bardzo ważne dlatego jeszcze bardziej mi głupio, że zerwałam z nią kontakt. Miałam tylko nadzieję, że nie jest na mnie wściekła. Chociaż powinna. Ma powody. Przyjaciółki nie zrywają ze sobą kontaktu tylko dlatego, że któraś z nich ma coś wspólnego z jej byłym. Może po prostu nie nadaję się na przyjaciółkę? Cholernie źle czuję się z tym, że odsunęłam się od dwójki wspaniałych przyjaciół tylko z powodu Justina. To było egoistyczne.
Jakby czytając mi w myślach, Kelsey dostrzegając nas, podbiegła szybko w naszą stronę z szerokim uśmiechem na twarzy. Może nie była aż tak wściekła? Odetchnęłam cicho z ulgą, patrząc uważnie na przyjaciółkę (?). Ubrana w czarną bluzeczkę na grube ramiączka, wsuniętą w białą spódniczkę z wysokim stanem, wyglądała przecudownie. Thomas był szczęściarzem i mam nadzieję, że zdawał sobie z tego sprawę. Kiedy dziewczyna stanęła przede mną, od razu objęła mnie, wtulając mnie mocno w siebie.
-Jezu, Emily. Wieki się nie widziałyśmy. Myślałam, że nie przyjdziesz.
-Jak mogłabym nie przyjść na urodziny Thomasa? – westchnęłam, odwzajemniając uścisk, a Kelsey odsunęła się ode mnie, spoglądając mi w oczy znacząco. No tak, w końcu zerwałam z nimi kontakt. Miała prawo wątpić w to czy zechcę się tutaj pojawić.
-Wiem, Kelsey. Przepraszam, ale musisz zrozumieć.. To wiele mnie kosztowało – wymamrotałam cicho, na co dziewczyna pokiwała powoli głową.
-Nie do końca Cię rozumiem, ale nie mam zamiaru się Tobą kłócić. Cholernie się cieszę, że przyszłaś – posłała mi lekki uśmiech, a ja obdarzyłam ją tym samym. Dziewczyna spojrzała na Jay’a i przesunęła się żeby się z nim przywitać, a kiedy to zrobiła, ja dostrzegłam osobę, stojącą na drugim końcu sali i patrzącą prosto na mnie.
Justin.
Przełknęłam cicho ślinę, lustrując go dokładnie wzrokiem. Miał na sobie białą koszulę, której ostatnie dwa guziki były rozpięte. Do tego skórzaną kurtkę i zwykłe jasne jeansy. Kurwa, zawsze kochałam kiedy się tak ubierał. Kochałam go w tych kurtkach. Wyglądał tak idealnie i seksownie, że prawie zapomniałam, że przyszłam tutaj z osobą towarzyszącą. Jay rozmawiał nadal z Kelsey, a ja nie mogłam oderwać wzroku od Justina. Już nie przez to jak wyglądał, ale przez to jak na mnie patrzył. Jego wzrok był paraliżujący. Czułam się tak jakby wszystko wokół się zatrzymało i jakbyśmy byli tylko my. Ja i Justin. Moje serce szybko biło na jego widok. Kochałam go. Tak bardzo go kochałam. I tak bardzo cierpiałam, wiedząc, że nie mogę podejść i po prostu się w niego wtulić. Cholernie tego chciałam, ale nie mogłam. Uniosłam delikatnie kąciki ust w górę, cały czas na niego patrząc, ale wtedy obok niego stanęła jakaś osoba. Osoba, którą od razu poznałam. I wtedy moje serce się zatrzymało.
Stanęła obok niego w granatowej sukience i białych szpilkach, a on przeniósł wzrok na nią, uśmiechając się do niej. DO NIEJ – NIE DO MNIE. Powiedziała coś do niego, kładąc dłoń na jego torsie, a chłopak objął ją w pasie. Przełknęłam z trudem ślinę, przyglądając się im. Nie mogłam w to uwierzyć. Ona? Dlaczego akurat ona? Po tym jak próbowała nas rozdzielić?
No tak, ale nas już nie ma..
Miał prawo ją tu zabrać. Miał prawo się do niej zbliżyć. Kiedyś byli bliskimi przyjaciółmi, łączyło ich nawet coś więcej i ufał jej. Wiedziałam, że miał prawo z nią być. Wiedziałam to. Patrzyłam na nich i na to jak dobrze razem wyglądali. Ona była piękna i w tej sukience wyglądała przy nim jak księżniczka. Może nawet wyglądali razem lepiej od nas? Patrzyli na siebie, rozmawiając i uśmiechając się do siebie. Byli tak blisko siebie. A we mnie złość się po prostu gotowała. Tylko dlaczego? Chciałam żeby pogodził się z tym, że nigdy do siebie nie wrócimy. Ja ruszyłam na przód. Chciałam żeby on też to zrobił. Chciałam tego. To dlaczego ten widok tak bardzo mnie boli?
Justin’s pov
Wyglądała przepięknie.
Kochałem kiedy ubierała się tak delikatnie. To było moje ulubione wydanie. Przysięgam, że wyglądała jak księżniczka. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nią cały czas uważnie. Była idealna. Cudowna. Piękna.
I nie moja.
Poczułem dreszcze na całym ciele kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Widziałem w jej oczach zachwyt, tęsknotę i miłość. Kochała mnie? Nie wiem, ale czułem, że tak było. A może to tylko głupia nadzieja. Chciałem żeby nigdy nie przestała mnie kochać, tak jak ja jej. Ale była tu z nim. Z Jay’em. Tak, przypomniałem sobie w końcu skąd go znam. Cieszyłem się, że spotyka się z kimś chyba dobrym dla niej. Przynajmniej na takiego mi wyglądał. Widać było, że dobrze ją traktuje i szanuje jej uczucia. A ja chciałem tylko jej szczęścia. Skoro ruszyła na przód i usunęła mnie ze swojego życia, to niech chociaż będzie z nim szczęśliwa.
Czując czyjąś obecność obok siebie, odwróciłem swój wzrok od Emily i spojrzałem na stojącą obok mnie (i pięknie wyglądającą) Caitlin.
-Naprawdę dobrze dzisiaj wyglądasz – mruknęła, kładąc dłoń na moim torsie i uśmiechnęła się lekko, co odwzajemniłem.
-Ty też wyglądasz nie najgorzej – wzruszyłem ramionami, patrząc na nią z rozbawieniem i objąłem ją dłonią w pasie, na co dziewczyna zarumieniła się, zagryzając dolną wargę. Naprawdę cudownie wyglądała.
Zabrałem ją tutaj bo czułem, że musiałem. Chciałem iść do przodu. Od tak dawna stałem w miejscu i nie mogłem się dłużej męczyć. Moja miłość do Emily cholernie mnie rani. Muszę chociaż spróbować czegoś nowego. A Caitlin była kimś komu ufałem. Nie była dziwką, które się wokół mnie kręciły. Była kimś więcej. Była przyjaciółką i była dla mnie ważna. Mamy wspólną przeszłość i bardzo mi pomogła przez ten rok. Nie chciałem się z nią wiązać od razu, chciałem po prostu zobaczyć czy stać mnie na poczucie czegoś do kogoś innego niż Emily. Nie mówiłem o tym Caitlin bo nie sądziłem, że powinienem, a po za tym i tak nie rozmawialiśmy na takie tematy. Omijaliśmy je. Kiedy wróciłem do Kanady, od razu do mnie przyszła. Chyba chciała sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku. Nie powiedziała tego, ale wiedziałem, że tak było. To miłe, ale wkurwiające kiedy każdy traktuje Cię jak dziecko. W każdym razie postanowiłem ją tutaj zabrać ze sobą bo po pierwsze tego chciałem, chciałem być tu dzisiaj z nią, a po drugie gdyby nie to, pewnie spędziłbym cały wieczór, patrząc na Emily i Jay’a, a to mogłoby się źle skończyć. Mógłbym też poderwać jakąś laskę i pieprzyć się z nią w łazience żeby zapomnieć o Emily, ale chyba trochę z tego wyrosłem. Więc zaprosiłem Caitlin. Właśnie od tego zaczynam ruszać na przód.
Impreza była świetna, ale mijała zdecydowanie za szybko. Nie wiem co Caitlin ma w sobie takiego, ale przetańczyłem z nią chyba z trzy godziny, a wcale nie zbieraliśmy się jeszcze do hotelu. Odetchnąłem cicho, siadając na swoim miejscu i upiłem łyka wody, która stała przede mną. Nie piłem alkoholu. Trzymam się od niego z daleka. Rozejrzałem się po sali, gdzie na parkiecie tańczyło pełno par. Wszyscy się świetnie bawili i większość była pijana, a ja widząc ich śmieszne ruchy, zaśmiałem się pod nosem, wywracając oczami. Wtedy zauważyłem na parkiecie Ich. Emily i Jay’a. Tańczyli, patrząc na siebie i uśmiechając się szeroko. Wyglądała na szczęśliwą. Tak dobrze tańczyła. O boże, kochałem z nią tańczyć. Była cholernie do mnie dopasowana. B y ł a. Westchnąłem, obserwując ją uważnie, a zauważając jak chłopak zbliża swoją twarz do jej, wciągnąłem głośno powietrze, czekając na to co miało się stać. Emily spojrzała na niego, zatrzymując się, a ja z daleka mogłem dostrzec jak szybko oddychała.
Pocałuje go czy nie pocałuje?
Jednak chłopak zrobił to pierwszy. Przycisnął usta do jej, obejmując ją czule w pasie. Przez moment miałem wrażenie, że Emily chce się od niego oderwać, ale zaraz po tym zarzuciła ręce na jego szyję i przysunęła się bliżej, odwzajemniając jego pocałunek. Poczułem jak pęka mi serce. Patrzyłem na miłość mojego życia w objęciach innego. Całowała innego. Kiedyś była moja, a teraz patrzyłem jak jest szczęśliwa z kimś innym. Poczułem na sobie spojrzenia Kelsey i Thomasa, ale zignorowałem ich, nie odwracając wzroku od tej jednej pary. Uśmiechała się przez pocałunek, wsuwając palce w jego włosy. Momentalnie zatęskniłem za jej palcami w moich włosach podczas pocałunku, seksu czy kiedy po prostu sobie leżeliśmy. Cholera. Nie odrywali się od siebie. Całowali się, stojąc na środku parkietu jakby nie było nikogo wokół. Jakby nikt nie istniał. A szczególnie ja.
I wtedy to we mnie walnęło z taką siłą, że poczułem jak tracę oddech. Ona odeszła na zawsze. Na zawsze.
Czułem jej spojrzenie na sobie miliony razy. Pewnie chciała zobaczyć moją reakcje, moje zachowanie. Ale ja nie chciałem patrzeć na nią. Przez jakiś czas na początku jeszcze ją obserwowałem, patrząc jak dobrze bawi się ze swoim nowym chłopakiem, ale potem po prostu przestałem. Chyba właśnie uwierzyłem w to, że już nigdy jej nie odzyskam. Bolało, ale w końcu przestałem o tym myśleć. Thomas oczywiście ciągle do mnie podchodził, sprawdzając czy wszystko jest okej i chyba mi nie wierzył kiedy mówiłem, że czuję się dobrze. Okej, na początku miałem ochotę się rozpłakać, rozwalić wszystko i wszystkich, ale to był impuls, emocje. Potrzebowałem chwili żeby ochłonąć, a potem to wszystko przestało mieć po prostu znaczenie. Byłem na urodzinach mojego przyjaciela. Byłem tutaj z piękną i świetną dziewczyną. Chciałem spędzić ten wieczór dobrze. Cóż, nie miałem pojęcia gdzie jest Caitlin. Od godziny chodzę po sali albo siedzę, myśląc nad tym wszystkim i prawie o niej zapomniałem. Cholera, jestem dupkiem?
Westchnąłem, wstając z miejsca i czując na sobie spojrzenie Emily, zacisnąłem wargi, zaczynając rozglądać się po pomieszczeniu. Dostrzegając wyjście na taras, od razu ruszyłem w tamtą stronę. Miałem nadzieję, że po prostu sobie nie poszła. I na szczęście tak nie było. Stała oparta o barierkę balkonu, patrząc przed siebie. Uśmiechnąłem się lekko, podchodząc bliżej i po chwili stanąłem obok niej.
-Jak się bawisz?
-Cóż, świetnie. Przyszłam tutaj chłopakiem, który ma mnie kompletnie gdzieś, ale jest super – powiedziała z wyraźnie słyszalnym sarkazmem w głosie. Westchnąłem, kiwając głową i spojrzałem przed siebie.
-Przepraszam. Wiem, odleciałem na trochę, ale potrzebowałem tego. A teraz wróciłem więc może pójdziemy do środka? Chyba że chcesz już wracać?
-Tak już będzie zawsze? – mruknęła zachrypniętym głosem i przysięgam, że miałem wrażenie, że będzie płakać.
-Co masz na myśli?
-To – mruknęła i machnęła rękoma, odwracając się w moją stronę, przez co na nią spojrzałem – Jesteś tu ze mną, ale myślisz o niej. Byłam z Tobą w Kanadzie, ale myślałeś o niej. Robie wszystko żeby Ci pomóc, ale Ty i tak myślisz o niej. I dobrze, wiem że ją kochasz cholernie mocno, ale Justin ja tak nie mogę. Nie potrafię po prostu stać obok kiedy patrzysz jak cudownie wygląda Twoja była. Nie potrafię siedzieć obok Ciebie, nie usłyszeć od Ciebie ani jednego słowa bo nie możesz wyrzucić jej z głowy i ciągle się za nią rozglądasz i patrzysz jak bawi się ze swoim nowym chłopakiem, a ja.. A ja jestem tu tylko po to żeby zobaczyła, że Ty też możesz kogoś mieć. Bo możesz mieć każdą. Chcesz jej to pokazać, dlatego mnie tu zabrałeś, ale ja nie chcę.. Nie chcę. Wiem, że się przyjaźnimy i nie żałuję tego co dla Ciebie zrobiłam, ale nie umiem przebywać z Tobą, wiedząc że myślisz tylko o niej. Bo Cię kocham. Zapewne kocham Cię tak samo mocno jak Ty kochasz ją. I to mnie zabija.
Nie wiem jak się czułem. To było okropne uczucie, ale nie umiem tego opisać. Patrzyłem na dziewczynę, zaciskając swoją szczękę i przetwarzając w głowie jej słowa. Płakała. Miliony łez spływało po jej policzkach kiedy próbowała się uspokoić i je zatrzymać. Ale nie umiała. Cierpiała i ja to widziałem. Była przy mnie cały czas, wspierała mnie i pomagała zawsze. Jak mogłem się nie domyślić? Ona mnie kurwa kocha. Wypuściłem powietrze ustami, przymykając swoje powieki. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Miałem ją przeprosić? Nie, nie mogę jej przeprosić, to nic nie da. Nie chciałem żeby cierpiała. Chciałem żeby była szczęśliwa. Zawsze taka była. A teraz stała tutaj przede mną kompletnie rozbita. I bolało mnie to. Bolał mnie ten widok. Odczułem to w całym swoim ciele. Zapomniałem o wszystkim. Chciałem tylko żeby znowu się uśmiechnęła.
-Wracam do Kanady – szepnęła, pociągając nosem, na co otworzyłem oczy i kiedy chciała się odsunąć, chwyciłem jej nadgarstek.
-Nie, nie wracasz.
-Wracam, Justin. Zdecydowałam. Lecę jeszcze dzisiaj w nocy.
-Zostajesz.
-Nie.
-Zostajesz – warknąłem, patrząc jej w oczy, ale dziewczyna pokręciła przecząco głową, próbując mi się wyrwać – Zostajesz – powtórzyłem szeptem, zbliżając się do niej i przełknąłem cicho ślinę. Cholera, czułem że chcę to zrobić. Nie wiem jak to opisać, ale to nadeszło tak nagle. Tak po prostu. I zanim zdążyłem to przemyśleć, słowa wyleciały z moich ust jak powietrze.
-Zostań moją dziewczyną, Caitlin.
Dziewczyna uniosła na mnie wzrok, będąc kompletnie w szoku i uchyliła wargi, szybko oddychając. Zlustrowała dokładnie moją twarz wzrokiem i po chwili zacisnęła swoją szczękę.
-Robisz to dlatego, że zobaczyłeś jak Emily całuje swojego chłopaka, prawda? Chcesz jej zrobić na złość.
-Nie – pokręciłem od razu swoją głową i spojrzałem jej w oczy, wzdychając ciężko – Fakt, zabolał mnie ten widok, ale to nie jest powodem dlaczego to robie. Robię to bo tego chcę Caitlin. Naprawdę tego chcę. Chcę ruszyć na przód z Tobą. Czeka mnie długa droga, ale chcę spróbować i wiem, że Ty jesteś odpowiednią osobą. Pokazałaś mi to przez ostatni rok – wymamrotałem całkowicie szczerze i położyłem drugą dłoń na jej policzku, ścierając z niego łzy.
-Przysięgasz? Nie chcę cierpieć, Justin..
-Przysięgam. Chcę żebyś została moją dziewczyną, Caitlin.
***
"Bóg wie, że starałam się
cieszyć z Twojego szczęścia
Wiedz, że jestem.
Nawet jeśli nie potrafię zrozumieć, zniosę ten ból.
Daj mi prawdę, mi i mojemu sercu
Damy sobie radę
Jeśli ona jest szczęściem, to cieszę się z Twojego szczęścia
Nie chcę być zimną jak kamień, jak kamień
Tak chciałabym coś powiedzieć, lecz to moje pożegnanie."
------------------------------------------------------
OSTATNI ROZDZIAŁ!
Hej! O mój boże.. to ostatni rozdział. Po nim będzie jeszcze tylko epilog.. :( Rozpiszę się pod epilogiem, haha. Kiedy będzie? Cóż, jak będę miała chwilę. Może nawet w tygodniu, ale NIE OBIECUJE.
Przepraszam, że nie było go w tamtym tygodniu, ale szkoła i też często nie było mnie w domu i jakoś tak wyszło.
Jak rozdział? To jeden z najgorszych jakie pisałam. Serio, bardzo męczyłam się z tym rozdziałem i wiem, że będziecie źli za Caitlin, ale cóż.. Tak musiało być. Piszcie wszystko co myślicie w komentarzach bo kocham je czytać!
Kocham was, do następnego (ostatniego) x